Изменить стиль страницы

Mimo to nie było żadnych wątpliwości.

Orozco, M.

Pod spodem numer służbowy składający się z dziewięciu cyfr.

– To on – rzekł Reacher. – To Manuel Orozco.- Jest mi ogromnie przykro – powiedział Mauney. Przez chwilę panowała cisza. Słychać było jedynie chłodne powietrze wypychane przez aluminiowe przewody wentylacyjne.

– Czy nadal przeczesujecie okolicę? – zapytał Reacher.

– W poszukiwaniu pozostałych? Nie robimy tego w sposób aktywny, jakby zaginęło dziecko.

– Czy macie tu również Franza? W jednej z tych cholernych szuflad?

– Chcesz go zobaczyć? – zapytał Mauney.

– Nie – odpowiedział Reacher. Spojrzał na Orozco i zapytał: – Kiedy przeprowadzicie autopsję?

– Wkrótce.

– Czy sznur coś nam powie?

– Przypuszczalnie jest zbyt pospolity.

– Wiadomo, kiedy Orozco zginął?

Mauney uśmiechnął się słabo jak gliniarz do gliniarza.

– Kiedy uderzył o ziemię.

– To znaczy kiedy?

– Trzy, cztery tygodnie temu. Sądzimy, że zginął przed Franzem, lecz nigdy się tego nie dowiemy.

– Dowiemy się – zaprzeczył Reacher.

– Jak?

– Zapytam tego, kto to zrobił. Zapewniam cię, że mi powie. Będzie błagał o taką możliwość.

– Żadnych niezależnych działań, pamiętasz?

– Możesz sobie pomarzyć.

***

Mauney został, aby odwalić papierkową robotę, podczas gdy Reacher, Neagley, Dixon i O’Donnell zjechali na dół, aby wyjść na ciepło i słońce. Stali na parkingu, nie odzywając się ani słowem, nie robiąc niczego, gotując się z tłumionej wściekłości. To normalne, że żołnierze myślą o śmierci. Żyją w jej cieniu i ją akceptują. Niektórzy nawet jej pragną. W głębi duszy chcą jednak, aby była sprawiedliwa. Ja i on. Niech zwycięży lepszy. Pragną też, aby była godna. Niezależnie od tego, jakim wynikiem zakończy się starcie, chcą, aby walka miała znaczenie.

Żołnierz, który poległ z rękami skrępowanymi na plecach, kojarzy się z najohydniejszym aktem przemocy. Z bezradnością, poddaniem i torturami. Z bezsilnością.

Ten widok pozbawił ich wszelkich złudzeń.

– Chodźmy – powiedziała Dixon. – Tracimy czas.

37

W hotelu Reacher spędził trochę czasu nad fotografią, którą dostał od Mauneya. Zdjęciem z apteki. Zamrożonym kadrem z systemu monitoringu. Jak zwykle niespokojny Manuel Orozco stał z lewej, patrząc w prawo. Obok niego Calvin Franz z rękami w kieszeniach i cierpliwym wyrazem twarzy. Następnie spoglądający przed siebie Tony Swan. I Jorge Sanchez z prawej, z palcem wetkniętym za kołnierzyk.

Czterech przyjaciół.

Dwóch z nich nie żyło.

Przypuszczalnie zabito wszystkich czterech.

– Co za pieprzona sytuacja – rzekł O’Donnell. Reacher skinął głową.

– Poradzimy sobie.

– Naprawdę? – zapytała Neagley. – Czy uda się nam tym razem?

– Tak jak kiedyś.

– Nigdy nie spotkało nas coś takiego.

– Zmarł mój brat.

– Wiem, lecz to, co się tu wydarzyło, jest gorsze. Reacher ponownie przytaknął.

– To fakt.

– Miałem nadzieję, że jakimś cudem trzem pozostałym nic się nie stało.

– Wszyscy mieliśmy.

– Byliśmy w błędzie. Oni nie żyją.

***

Poszli do pokoju Dixon tylko po to, by przekonać się, że praca to pojęcie względne. Znaleźli się w ślepym zaułku. Nie mieli żadnego punktu zaczepienia. Ich samopoczucia nie poprawiła Neagley, która po wizycie w swoim apartamencie znalazła wiadomość od znajomego z Pentagonu: „Przykro mi, nie mogę udzielić żadnych informacji. Działalność New Age Defense Systems jest objęta tajemnicą”. Krótka wiadomość, pozbawiona treści i lekceważąca.

– Wygląda na to, że facet nie ma wobec ciebie większych zobowiązań – zauważył O’Donnell.

– Jesteś w błędzie – odparła Neagley. – Gość ma wobec mnie większy dług, niż sądzisz. Ta odmowa mówi więcej o New Age Defense Systems niż o mnie lub o nim.

Zaczęła przeglądać zawartość skrzynki odbiorczej, by po chwili się zatrzymać. Natrafiła na inną wiadomość od tego samego faceta. Podpisaną innym imieniem, nadaną z innego adresu e-mailowego.

– To darmowe konto e-mailowe jednorazowego użytku – wyjaśniła.

Kliknęła ikonę listu i przeczytała: „Frances, miło, że się odezwałaś. Powinniśmy się spotkać. Wolisz obiad czy kino? Powinienem zwrócić twoje płyty z muzyką Hendriksa. Dzięki za pożyczenie. Wszystkie są wspaniałe. Szósty kawałek w drugim albumie jest bardzo dynamiczny. Daj mi znać, kiedy przyjedziesz do Waszyngtonu. Zadzwoń, gdy tylko będziesz mogła”.

– Ma twoje płyty? – zapytał Reacher.

– Nie – odpowiedziała Neagley. – Nie mam żadnych płyt Jimiego Hendriksa. Nie lubię jego muzyki.

– Poszliście kiedyś do kina lub na obiad? – zaciekawił się O’Donnell.

– Nigdy – zaprzeczyła Neagley.

– Musiał cię pomylić z inną kobietą.- To mało prawdopodobne – ocenił Reacher.

– Przesłał zaszyfrowaną wiadomość – oznajmiła Neagley. – Odpowiedź na moje pytanie. Inne wytłumaczenie odpada. Niebudzący podejrzeń e-mail z oficjalnego adresu i zaszyfrowany ciąg dalszy z jednorazowego konta. Ostro się asekuruje.

– Co to za szyfr? – zapytała Dixon.

– Musi mieć coś wspólnego z szóstym kawałkiem z drugiego albumu Hendriksa.

– Jaki tytuł nosi drugi album Hendriksa? – zapytał Reacher.

– Electric Lady land - poinformował go O’Donnell.

– Ten album był późniejszy – zaprzeczyła Dixon. – Pierwszy nosił tytuł Are You Experienced.

– Ten z nagimi kobietami na okładce?

– To Electric Lady land.

– Wspaniała okładka.

– Jesteś odrażający.

– Drugi album to Axis Bold As Love - przerwał im Reacher.

– Jaki tytuł nosił szósty utwór? – zapytała Dixon.

– Nie mam pojęcia.

– Kiedy zaczyna się twarda gra, twardziele idą na zakupy – odparł O’Donnell.

***

Ruszyli na wschód Sunset i dotarli do sklepu Tower Records. Weszli do klimatyzowanego pomieszczenia pełnego młodych ludzi i głośnej muzyki i na półce z napisem „Rock/Pop” odnaleźli literę „H”. Całe mnóstwo albumów Jimiego Hendriksa. Reacher rozpoznał cztery stare płyty oraz kilka albumów wydanych pośmiertnie. Były też trzy egzemplarze Axis Bold As Love. Reacher wyciągnął jeden i przewrócił na drugą stronę. Pudełko było zafoliowane, a sklepowy kod kreskowy zasłaniał drugą połowę listy utworów.

Podobnie było na drugim egzemplarzu.

I trzecim.

– Zerwij folię – powiedział O’Donnell.

– Mam ukraść płytę?

– Nie, zerwij plastikowe opakowanie.

– Nie mogę, płyta nie jest naszą własnością.

– Bijesz gliniarzy, a nie chcesz uszkodzić folii?

– To zupełnie inna sprawa.

– Co zamierzasz zrobić?

– Kupię ją. Przesłuchamy płytę w samochodzie. Samochody mają odtwarzacze CD, prawda?

– Od stu lat – potwierdziła Dixon.

Reacher wziął płytę i stanął w kolejce za dziewczyną mającą na twarzy więcej metalu niż gość, który oberwał granatem. Podszedł do kasy i odliczył trzynaście dolców ze zwitka ośmiuset dolarów, po raz pierwszy w życiu stając się właścicielem płyty kompaktowej.

– Rozpakuj ją – poradził O’Donnell.

Płyta była ściśle zafoliowana. Reacher oderwał róg paznokciem, a następnie rozerwał zębami plastikowe opakowanie. Gdy się go pozbył, odwrócił okładkę i przesunął palcem po liście utworów.

– „Little Wing” – powiedział.

O’Donnell wzruszył ramionami. Neagley spojrzała pustym wzrokiem.

– To żadna pomoc – stwierdziła Dixon.

– Znam tę piosenkę – oznajmił Reacher.

– Błagam, tylko nie śpiewaj – poprosiła Neagley.

– Co to oznacza? – zapytał O’Donnell.

– To oznacza, że New Age Defense Systems produkuje broń o nazwie Little Wing.