Изменить стиль страницы

Oblała się rumieńcem aż po nasadę włosów.

Patrząc na stojącego przed nią mężczyznę, Sarah Ryan pomyślała, że co jak co, ale jej córka może jeszcze przebierać w facetach. Rifkind zdecydowanie przypadł jej do gustu, lecz jego ochroniarz nie bardzo. Wyglądał jak goryl ubrany w garnitur, kiedy jednak się do niej uśmiechnął, gdy podała mu rękę, i zrobił ruch przypominający dygnięcie, rozbawił ją i wszystkich.

Tommy przewrócił oczami, ale powiedział miękko:

– On się denerwuje w nowym towarzystwie. To mój przyjaciel od najdawniejszych lat, Joss Campion.

Benny klepnął Jossa w plecy i zabrał go do kuchni na drinka. Sarah gawędziła z Tomem Rifkindem i zastanawiała się, co ci wszyscy faceci widzą w jej córce. Czy chodziło o ten jej chłód, fascynujący wielu mężczyzn? Czy o ogromne piersi, jakby pożyczone od potężniejszej kobiety? Choć Maura starała się ich nie eksponować, nie dawały się ukryć przed światem. Sarah skarciła się w myśli za małostkowość, przypominając sobie, że wyzwaniem na dzisiaj jest budowanie mostów, i skoncentrowała się na rozmowie z Rifkindem. Musiała przyznać, że go od razu polubiła, nawet bardzo. Czy jednak potrafi wpłynąć na Maurę, czy przywróci jej rozum? Nie wiedzieć czemu, szczerze w to wątpiła.

Zadzwonił telefon uprzedzający o przybyciu Maury i Benny przygasił światła. Wszyscy stali w ciemności, czekając, aż Garry wprowadzi ją do domu. Tommy czuł nerwowe napięcie wśród obecnych i miał nadzieję, że nie dojdzie do żadnej sceny. Nienawidził scen.

Jego żona Gina była spokojną osobą, natomiast wszystkie jego laski były strasznymi jędzami, krzykliwymi dziewuchami o donośnych głosach i burzliwym życiu. Robił się na to za stary. Sączył drinka i starał się nie zerkać na seksownie ubraną bratanicę Maury o uwodzicielskim spojrzeniu. Dobrze wiedział, że jeśli nie będzie ostrożny, łatwo wpakuje się w kłopoty.

Bo Tommy Rifkind za bardzo lubił kobiety. Taki już był.

***

– Co to znaczy, że mama jest chora? A jeśli tak, to chyba jestem ostatnią osobą, którą chciałaby widzieć.

Garry zaczynał się niecierpliwić. Przez całą drogę kłócił się z siostrą.

– Chce cię zobaczyć, rozumiesz. Do cholery, Maura, ona jest twoją matką, dzisiaj są twoje pięćdziesiąte urodziny i starsza pani chce zobaczyć swoją jedyną córkę. Powiesz jej dzień dobry, i tyle. Potem pojedziemy do „Ivy”…

– A więc niespodzianka jest w „Ivy”, tak?

Maura stłumiła śmiech.

– No dobra, wypuściłem kota z worka. Tylko mnie nie zdradź. Udawaj zaskoczoną, obiecujesz?

Miał nadzieję, że Maura nie urządzi sceny, gdy okaże się, że nie ma żadnego przyjęcia w „Ivy”. Naprawdę nie był w nastroju.

– Obiecujesz, Maws?

Skinęła głową.

Byli już pod domem na Lancaster Road i Maura westchnęła, patrząc na ponurą fasadę oraz ciemne okna.

– A więc chodźmy, miejmy to już za sobą. Ale jeśli ona znowu zacznie, pojadę do domu, nie żartuję.

– Och, zamknij się wreszcie, stara, smętna krowo.

– Tylko nie stara, wypraszam sobie.

Garry otworzył drzwi kluczem i weszli do środka. Maura od lat nie była w tym domu i natychmiast poczuła wszechobecny zapach jedzenia – jak w dzieciństwie. A gdy weszli do salonu i zapłonęło światło, ujrzała zgromadzoną całą swoją rodzinę i przyjaciół, a w środku, wyciągając do niej ramiona, stała matka.

– Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, córeczko.

Głos Sarah, starczy i chrapliwy, brzmiał przyjaźnie. Maura padła w jej objęcia bez sekundy zastanowienia.

Tommy poczuł, że panujące w pokoju napięcie ustąpiło. Przykleił uśmiech do twarzy i kontrolował się, żeby nie zerkać zbyt często na apetyczną Carlę.

Był jednak przez cały czas świadomy jej obecności, a ona jego.

***

Maura stała w ogrodzie z Tommym i Joeyem. W domu szły wśród chłopców zakłady, kiedy Joss przestanie jeść. Sarah natychmiast pokochała go za szczere zainteresowanie jej kulinarną ofertą.

Choć Maura odwzajemniła uściski matki, pozostała chłodna. Sarah wiedziała, że musi upłynąć sporo czasu, zanim będą znowu na dobrej stopie. Może już w ogóle nigdy nie będzie między nimi tak jak przed wielu laty, zanim Maura dorosła i stała się dla niej obcą osobą, której nie chciała znać, a tym bardziej kochać. Sarah nadal nie rozumiała, że główną przyczyną nieporozumień między nimi było to, że nie potrafiła pogodzić się z utratą kontroli nad życiem córki.

Tommy przytulił Maurę, a ona pozwoliła mu na to. W innych okolicznościach dyskretnie by się odsunęła, ale dzisiaj chciała, żeby wszyscy widzieli ich razem. Uśmiechnęła się do Carli, gdy bratanica pojawiła się w ogrodzie z wielką tacą.

– Dziękuję, Carla. Jedzenie jest wspaniałe, prawda?

– I jest go bardzo dużo. Niezły zawodnik z tego twojego przyjaciela, Tommy. Od dwóch godzin nie przestaje jeść.

Roześmiali się, a Maura patrzyła na nich, zadowolona, że się dogadują. Carla polubiła Toma od pierwszego zetknięcia się z nim i Maura wiedziała, że on też lubi jej bratanicę. Powinni się zaprzyjaźnić, bo jeśli wszystko się ułoży zgodnie z planem będą się często widywać. Dzisiejszego wieczoru Maura poczuła się beztrosko wśród bliskich. Tego w jej życiu brakowało. Miała jednak nadzieję, że przyjdzie odmiana.

Kiedy wszyscy znaleźli się w ogrodzie, Benny obwieścił nowinę. Carol zaróżowiła się ze szczęścia i Maura przez chwilę poczuła ukłucie zazdrości, wyobrażając sobie, co dziewczyna czuje. Miała dziecko rosnące w jej ciele i mężczyznę, który ją kochał. Maurze było dane przeżywać coś takiego zaledwie przez kilka ulotnych godzin, ale zapamiętała je na zawsze. Terry rzucił ją, gdy jeszcze nie otrząsnęła się z szoku wywołanego odkryciem, że jest z nim w ciąży. Obserwowała reakcję matki na zapowiedź pojawienia się prawnuka i widziała jej radość, gdy Benny pocałował ją i uściskał. Przyszło jej na myśl, że ostentacyjne lekceważenie, jakie Ben okazywał dotąd babce, mogło wynikać z tego, że Sarah tak zdecydowanie odcięła się od niej, od Maury. Ale może po prostu nie lubił jej matki, tak samo jak nie lubił swojej własnej. Tłamsiły go.

Miała nadzieję, że teraz, kiedy znowu są na tak zwanej dobrej stopie, Sarah nie zacznie wtrącać się w jej życie.

Abul pocałował Carol i potrząsnął dłonią Bena. Maura lubiła go, a on ją, szanowali się wzajemnie. Wiedziała też, że Abul jest jedyną osobą zdolną zapanować nad Bennym. Byli przyjaciółmi od czasów szkolnych i Benny kochał go jak brata.

Jego dziewczyna, Serena, uśmiechała się jak Kot z Cheshire, a Maura, wiedząc o planowanym ślubie Abula, próbowała zgadnąć, co by ta dziewczyna zrobiła, gdyby o tym wiedziała.

Serena była tylko jego kolejną łatwą zdobyczą, którą upolował w „Five Rivers” w Ilford, klubie dla Azjatów, gdzie zbyt wielu azjatyckich dziewcząt się nie spotykało. Jedynie białe albo czarne, nieliczne Hinduski.

Maurze czasami wydawało się, że zna Abula równie dobrze jak Bena, od tak dawna byli przyjaciółmi. Gdy podszedł do niej, powiedziała:

– Borghal lugardi.

Wybuchnął śmiechem. Gratulowała mu w języku pendżabskim udanej dziewczyny. Serena nie śmiała się, domyślając się, że się z niej nabijają.

– Jest tylko dorst, kumpelką.

Maura uśmiechnęła się do dziewczyny.

– Wygląda mi na to, że jesteście nie tylko kumplami.

Serena, nieświadoma do kogo mówi, odburknęła:

– A kim ty niby jesteś, żeby to oceniać?

Abul popatrzył na nią, jakby oszalała.

– Natychmiast przeproś – powiedział ostro.

Benny zauważył, że coś jest nie tak, i podszedł do nich. Chwycił Serene za ramię i wyprowadził ją z terenu posesji. Abul nie odstępował ich na krok, a zaniepokojona Maura po chwili wahania też ruszyła za nimi. Dziewczyna była młodziutka, bez wyczucia, ale z pewnością nie chciała nikogo obrazić.

Usłyszała, jak za bramą Abul ryczy na dziewczynę: