Изменить стиль страницы

– Sądzę, że spotkaliśmy się kiedyś na Uniwersytecie Jerzego Waszyngtona, Will – powiedział Zeller. – Znasz tu wszystkich? To świetnie.

Crawford oparł się o biurko Zellera i skrzyżował ręce na piersi.

– Czy ktoś z was ma w zanadrzu jakąś bombę? To znaczy, czy cokolwiek z tego, co odkryliście, mogłoby świadczyć, że listu nie napisał Szczerbata Lala?

– Nie – powiedział Bowman. – Kilka minut temu rozmawiałem z Chicago i przekazałem im kilka cyfr, które znalazłem na odbitce odwrotnej strony listu. Sześć, sześć, sześć. Pokażę wam wszystko, jak przyjdzie moja kolej. Jak dotąd w Chicago mają dwieście drobnych ogłoszeń. – wręczył Grahamowi plik odbitek telefaksu. – Przeczytałem je, zawierają to samo, co zwykle: oferty matrymonialne, apele do tych, co uciekli z domu. Nie jestem pewien, czy rozpoznamy nasze ogłoszenie, nawet jeżeli jest wśród nich.

Crawford potrząsnął głową.

– Ja też nie wiem. Rozpatrzmy teraz dowody rzeczowe. Jimmy Price zrobił, co mógł, ale nie udało mu się zdjąć odcisków. Co u ciebie Bev?

– Mam jeden włosek. Liczba płytek i wielkość cebulki odpowiada próbkom pobranym od Lectera. Podobnie kolor, który wyraźnie różni się od próbek uzyskanych w Birmingham i Atlancie. Trzy niebieskie ziarenka i kilka pyłków poszły do pracowni Briana. – Spojrzała na Briana Zellera. -Ziarenka pochodzą z dostępnego powszechnie chlorowanego środka czyszczącego – powiedział. – Musiały spaść na list, kiedy facet czyścił sobie ręce. Jest również kilka bardzo niewielkich cząstek skrzepłej krwi. To na pewno krew, ale jest jej za mało, żeby określić grupę.

– Wydarty brzeg papieru nie zawsze jest zgodny z perforacją – kontynuowała Beverly Katz. – Jeśli znajdziemy rolkę, a nie wydarto z niej więcej papieru, będziemy mogli dopasować brzegi. Proponuję już teraz wydać instrukcję, żeby funkcjonariusze dokonujący aresztowania starali się odnaleźć rolkę.

Crawford kiwnął głową.

– Bowman?

– Sharon z mojego biura zbadała papier i zdobyła próbki w celach porównawczych. To specjalny papier używany na jachtach i campingach. Jego struktura odpowiada strukturze papieru wytwarzanego przez firmę Wedeker w Minneapolis. Sprzedawany jest w całym kraju.

Bowman umieścił swoje fotografie na stojaku koło okna. Głos miał zadziwiająco gruby w porównaniu z niepozornym wyglądem. Kiedy mówił, na szyi poruszał mu się lekko węzeł krawatu.

– Jeśli chodzi o charakter pisma, list pisany jest przez osobę praworęczną, używającą ręki lewej i umyślnie stawiającą drukowane litery. Zauważyć można niepewne pociągnięcia linii, litery różnią się między sobą rozmiarem.

Ich proporcje skłaniają mnie do twierdzenia, że nasz człowiek cierpi na nie skorygowany astygmatyzm.

W świetle naturalnym tusz przypomina stosowany w normalnych długopisach. Kiedy użyje się jednak kolorowych filtrów, na jaw wychodzą drobne różnice. Posługiwał się nie jednym, a dwoma długopisami, zmieniając je gdzieś w brakującej części listu. Tu widać, gdzie pierwszy długopis zaczął przerywać. Był rzadko używany – proszę spojrzeć na kleksy, które stawiał na początku. Mógł być przechowywany w pozycji pionowej, wysunięty wkładem w dół, w pojemniku na przybory do pisania albo w kubku, co sugeruje, że list pisano przy biurku. Powierzchnia, na której leżał, była dość miękka, mogła to być podkładka. Na podkładce mogły zachować się odciski. Chciałbym włączyć podkładkę do instrukcji proponowanej przez Beverly.

Bowman przeszedł do fotografii odwrotnej strony listu. Skrajne powiększenie sprawiło, że papier wydawał się włochaty. Widać było leżące w cieniu wyżłobienia.

– Nasz człowiek złożył list na pół, kiedy pisał jego dolną część, również i to, co zostało później wydarte. Na tym powiększeniu odwrotnej strony ukośne światło odkryło kilka odcisków. Możemy odcyfrować „666". Może w tym właśnie miejscu miał kłopoty z długopisem i musiał przyciskać go mocniej. Nie wykryłem tych cyfr, zanim nie użyłem wysoko kontrastowych odbitek. W żadnym z ogłoszeń nie figurują na razie trzy szóstki.

Struktura zdań jest jasna, autor nie odbiega od tematu. Złożenie kartki sugeruje, że list wysłano w standardowej kopercie. Te dwa ciemne miejsca to smugi farby drukarskiej. List prawdopodobnie włożono pomiędzy jakieś nie wzbudzające podejrzeń zadrukowane kartki.

To wszystko – zakończył Bowman. – Jeśli nie masz żadnych pytań, Jack, chciałbym teraz iść do sądu. Zamelduję się z powrotem zaraz po złożeniu zeznań.

– Nie daj im żadnej szansy – powiedział Crawford.

Graham czytał kolumnę drobnych ogłoszeń w „Tattlerze". (Atrakcyjna dama o obfitych kształtach, lat 52, szuka chrześcijanina urodzonego pod znakiem Lwa, wiek 40-70. Dzieci wykluczone. Mile widziana proteza. Tylko poważne oferty. Zdjęcie w pierwszym liście.)

Poruszyły go ból i desperacja kryjące się w tych ogłoszeniach. Nie zwrócił uwagi, że inni wychodzą, aż odezwała się do niego Beverly Katz.

– Przepraszam, Beverly. Co powiedziałaś? – Spojrzał prosto w jej jasne oczy i miłą pomarszczoną twarz.

– Powiedziałam tylko, że cieszę się, że znowu cię widzę, mistrzu. Dobrze wyglądasz.

– Dziękuję, Beverly.

– Saul chodzi do szkoły gastronomicznej. Jest wciąż na etapie prób i błędów, ale kiedy akta tej sprawy pokryją się kurzem, wpadnij i pozwól mu wypróbować na sobie jakąś potrawę.

– Wpadnę.

Zeller wyszedł skontrolować swoje laboratorium. W gabinecie, spoglądając na zegar, zostali tylko Crawford i Graham.

– Czterdzieści minut do uruchomienia pras drukarskich „Tattlera" – powiedział Crawford. – Sprawdzę, czy nie ma nowych ogłoszeń. Co ty na to?

– Sądzę, że powinieneś to zrobić.

Crawford rozmawiał przez chwilę z Chicago z aparatu Zellera.

– Will, musimy przygotować nasze ogłoszenie, jeśli Chicago niczego nie znajdzie.

– Popracuję nad tym.

– Zorganizuję skrzynkę kontaktową. – Crawford zadzwonił do Secret Service i rozmawiał z nimi jakiś czas. Kiedy skończył, Graham wciąż pisał.

– Załatwione, skrzynka kontaktowa jest palce lizać – powiedział w końcu Crawford. – Zamocowana na ścianie budynku straży pożarnej w Annapolis. To terytorium Lectera. Szczerbata Lala wydedukuje, że Lecter rzeczywiście może znać to miejsce. Alfabetyczne przegródki. Ludzie że straży przyjeżdżają tam, żeby odebrać wezwania i pocztę. Nasz człowiek może obserwować ją z parku, z drugiej strony ulicy. Secret Service przysięga, że skrzynka wygląda dobrze. Zorganizowali ją, zęby złapać fałszerza, ale potem okazało się, że jej nie potrzebują. Tutaj jest adres. Co z ogłoszeniem?

– Musimy zamieścić dwa ogłoszenia w jednym wydaniu. W pierwszym ostrzeżemy Szczerbatą Lalę, że wrogowie depczą mu po piętach i są bliżej, niż myśli. Powiemy, że popełnił fatalny błąd w Atlancie i jeśli go powtórzy, jest zgubiony. Napiszemy, że Lecter wysłał do niego „tajną wiadomość", w której zawarł to, z czym ja go zaznajomiłem. Pokazałem mu, jak blisko jesteśmy rozwiązania sprawy i jakie mamy dowody. Damy do zrozumienia, że jest jeszcze jedno ogłoszenie, zaczynające się od „twojego podpisu".

Drugie ogłoszenie będzie miało nagłówek „Chciwy wyznawco" i zawierać będzie adres skrzynki kontaktowej. Musimy to urządzić w ten sposób. Nawet oględnie wyrażone ostrzeżenie zawarte w pierwszym ogłoszeniu może sprawić, że zechcą się w to włączyć jacyś przypadkowi szaleńcy. Jeśli nie odnajdą adresu, nie uda im się przyjść pod skrzynkę i spaskudzić całej sprawy.

– To brzmi rozsądnie. Piekielnie rozsądnie. Czy chcesz zaczekać w moim biurze?

– Mam coś do załatwienia. Chciałbym zobaczyć się z Brianem Zellerem.

– W takim razie nie zatrzymuję cię. Gdyby coś się stało, szybko cię złapię.

Graham odnalazł szefa działu w laboratorium serologicznym.

– Brian, czy mógłbyś mi pokazać kilka rzeczy?

– Naturalnie, co konkretnie?

– Próbki, którymi dysponowałeś, żeby zaklasyfikować Szczerbatą Lalę.

Zeller spojrzał na Grahama przez swoje dwuogniskowe okulary.

– Czy w moim sprawozdaniu jest coś, czego nie rozumiesz?