Изменить стиль страницы

– Co chcesz przez to powiedzieć? – spytała.

Myron spojrzał przez okno. Basen wciąż był zakryty, ale gromada drozdów powróciła z pielgrzymki na południe. Z tuzin ptaków, z opuszczonymi głowami i skrzydłami chodzącymi wesoło jak psie ogony, obsiadło karmnik.

– Greg jest nałogowym hazardzistą. W ciągu lat przegrał miliony. Felder nie sprzeniewierzył pieniędzy. Greg je przegrał.

– Niemożliwe. – Emily pokręciła głową. – Żyłam z nim blisko dziewięć lat. Coś bym zauważyła.

– Hazardziści umieją się kryć z nałogiem. Kłamią, oszukują, kradną… robią wszystko, byleby grać dalej. Są uzależnieni.

Oczy jej rozbłysły.

– I tym szantażowała go ta kobieta? Że jest hazardzistą?

– Chyba tak – powiedział Myron. – Nie jestem pewien.

– Ale hazardował się na pewno? Dopóki nie stracił pieniędzy?

– Tak.

Na twarzy Emily zapłonęła nadzieja.

– W takim razie żaden sędzia nie odda mu pod opiekę dzieci – ucieszyła się. – Wygram!

– Prędzej odda je hazardziście niż morderczyni – zgasił ją Myron – czy kobiecie, która podrzuca fałszywe dowody.

– Już mówiłam, że ten dowód jest prawdziwy.

– To ty tak twierdzisz. Ale wróćmy do szantażystki. Zażądała od ciebie stu tysięcy.

Emily znów zajęła się zaparzarką.

– Tak.

– Jak miałaś jej zapłacić?

– Kazała mi czekać w sobotę wieczorem przy automacie przed supermarketem Grand Union. Miałam się tam stawić o północy, z gotówką. Zadzwoniła punktualnie o dwunastej i podała adres na Sto Jedenastej Ulicy. Poleciła przyjechać o drugiej.

– I pojechałaś o drugiej w nocy na Sto Jedenastą ze stoma tysiącami dolarów? – spytał, starając się ukryć niedowierzanie w głosie.

– Zebrałam tylko sześćdziesiąt tysięcy.

– Wiedziała o tym?

– Nie. Wiem, że wygląda to bardzo głupio, ale zrozum, byłam zdesperowana. Gotowa na wszystko.

Myron zrozumiał. Widział z bliska, do czego zdolne są matki. Każda miłość wypacza, a miłość matczyna wypacza całkowicie.

– Mów dalej – zachęcił.

– Kiedy wyjechałam zza rogu, zobaczyłam, że z jej domu wychodzi Greg. Osłupiałam. Mimo postawionego kołnierza dojrzałam jego twarz. – Emily podniosła oczy. – Jestem jego żoną od dawna, ale pierwszy raz widziałam u niego taką minę.

– Jaką?

– Był przerażony. Do Amsterdam Avenue pobiegł dosłownie sprintem. Zaczekałam, aż skręci za róg, a potem podeszłam do drzwi i nacisnęłam guzik domofonu. Bez efektu, zaczęłam więc naciskać inne guziki. Wreszcie ktoś mnie wpuścił. Weszłam po schodach i dłuższą chwilę pukałam do drzwi. Nacisnęłam klamkę. Nie były zamknięte. Otworzyłam je.

Emily urwała. Trzęsącą się ręką podniosła kubek do ust. Łyknęła kawy.

– Zabrzmi to okropnie, ale nie widziałam zwłok, tylko moją ostatnią deskę ratunku na zatrzymanie przy sobie dzieci.

– I postanowiłaś podrzucić dowód.

Emily odstawiła kubek i jasnymi oczami spojrzała na Myrona.

– Tak. Miałeś rację co do wszystkiego. Wybrałam pokój zabaw, bo wiedziałam, że Greg tam nie zejdzie. Nie miałam pojęcia, że uciekł. Pomyślałam, że kiedy wróci do domu, krew nie zniknie. Owszem, posunęłam się za daleko, ale nie skłamałam. On ją zabił.

– Tego nie wiesz.

– Jak to?

– Mógł się natknąć na zwłoki tak jak ty.

– Mówisz poważnie? – spytała ostrzejszym tonem. – Oczywiście, że ją zabił. Krew na podłodze była całkiem świeża. To Greg miał wszystko do stracenia. Miał motyw i sposobność.

– Ty też.

– Miałam motyw? Jaki?

– Chciałaś go wrobić w morderstwo. Chciałaś zachować dzieci.

– Absurd! – oburzyła się.

– Masz jakiś dowód na potwierdzenie swojej wersji?

– Mam co?!

– Dowód. Wątpię, Emily, czy policja ci uwierzy.

– A ty? – spytała.

– Chciałbym go zobaczyć.

– Dowód? Jaki? Przecież nie robiłam zdjęć!

– Jakieś fakty potwierdzające to, co mówisz.

– Po co miałabym ją zabić? W jakim celu? Potrzebna mi była żywa. Dzięki niej miałam szansę zachować dzieci.

– Przypuśćmy, że ta kobieta rzeczywiście miała coś na Grega. Jakiś konkret. Jego list, taśmę wideo, coś takiego…

Myron czekał na reakcję Emily.

– Dobrze. – Skinęła głową. – Mów.

– Przypuśćmy też, że cię zdradziła, że sprzedała obciążający dowód Gregowi. W końcu był pierwszy w kolejce. Może zapłacił jej tyle, że wycofała się z umowy z tobą. Wchodzisz do jej mieszkania, dowiadujesz się, co zrobiła, dociera do ciebie, że twoja jedyna szansa na zachowanie dzieci przepadła, zabijasz Gorman i zrzucasz winę na tego, kto najwięcej zyska na jej śmierci. – Na Grega.

– Zwariowałeś!

– Wystarczająco mocno go nienawidziłaś – ciągnął Myron. – Grał z tobą po świńsku, więc odpłaciłaś mu pięknym za nadobne.

– Nie zabiłam jej.

Myron znów spojrzał przez okno, ale drozdy odleciały. Podwórko wyglądało pusto i bez życia. Odczekał kilka sekund, zanim znów obrócił się w stronę Emily.

– Wiem o taśmie wideo z tobą i Maggie Łomot – powiedział.

W jej oczach rozbłysnął gniew. Zacisnęła palce na kubku. Myron obawiał się, niemal oczekiwał, że nim w niego ciśnie.

– Jak, do diabła…? – Rozluźniła chwyt. Poddała się. Niepewnie wzruszyła ramionami, przygarbiła się. – Nieważne.

– Na pewno się wściekłaś.

Pokręciła głową. Z jej ust wydobył się cichy dźwięk przypominający śmiech.

– Nic nie rozumiesz, co, Myron? – spytała.

– Czego nie rozumiem?

– Nie szukałam zemsty. Liczyło się tylko to, że przez to nagranie mogę stracić dzieci.

– Rozumiem doskonale. Zrobiłabyś wszystko, żeby je zatrzymać.

– Nie zabiłam jej.

– Opowiedz mi o sobie i o Łomot – rzekł, zmieniając temat.

Emily zaśmiała się szyderczo.

– Nie wiedziałam, że jesteś z takich – zadrwiła.

– Nie jestem.

Podniosła kubek i łyknęła kawy.

– Obejrzałeś nagranie od początku do końca? – spytała flirtującym tonem, podszytym złością. – Puściłeś je sobie w zwolnionym tempie? Przewijałeś je, odtwarzając niektóre „momenty” kilka razy? Opuściłeś spodnie do kolan?

– Nad kolana.

– Dużo zobaczyłeś?

– Dość, żeby zorientować się, co się święci.

– I wtedy przestałeś?

– Tak.

Przyjrzała mu się sponad kubka.

– Wierzę ci, wiesz? Świętoszek z ciebie.

– Emily, staram się pomóc.

– Mnie czy Gregowi?

– Pomóc dojść do prawdy. Tobie też chyba na tym zależy. Wzruszyła wymijająco ramionami.

– Więc kiedy ty i Łomot…? – spytał zakłopotany, wykonując nieokreślony gest mający oznaczać randkę.

Zaśmiała się.

– To był mój pierwszy raz – odparła. – W pełnym znaczeniu tego słowa.

– Ja nie osądzam…

– Mam gdzieś, czy osądzasz, czy nie. Chcesz wiedzieć, co się stało, tak? To był mój pierwszy raz. Ta kurewka mnie podeszła.

– Jak?

– Jak to jak? Mam opisać szczegóły? Ile wypiłam, jak bardzo czułam się samotna, jak zaczęła mnie gładzić po nodze?

– Nie.

– W takim razie streszczę to krótko: uwiodła mnie. W przeszłości kilka razy niewinnie flirtowałyśmy. Zaprosiła mnie do Glenpointe na kielicha. Potraktowałam to jak wyzwanie. Kuszące i zarazem odpychające. Wiedziałam jednak, że nie pójdę na całość. Od łyczka do rzemyczka… Wjechałyśmy na górę. Koniec streszczenia.

– A więc Łomot wiedziała, że was nagrywają?

– Tak.

– Skąd wiesz? Wygadała się?

– Nic nie powiedziała. Po prostu wiem.

– Skąd?

– Myron, skończ z tym wypytywaniem. Wiem i już. Kamery nie zainstalowano tam przypadkiem. Wrobiła mnie i tyle.

Miało to sens.

– Ale po co? – spytał.

Na twarzy Emily odbiło się rozdrażnienie.

– Chryste, Myron, to kurwa Smoków. Jeszcze cię nie przerżnęła? Ale zaraz, niech pomyślę. Odmówiłeś jej, tak?

Wypadła z kuchni do salonu i usiadła na kanapie.

– Podaj mi aspirynę – powiedziała. – Jest w łazience. W apteczce.

Myron wytrząsnął z buteleczki dwa proszki i nalał wody do szklanki.

– Emily, muszę cię spytać o jeszcze jedną sprawę. Westchnęła.

– Jaką?