Изменить стиль страницы

– Przygotuj się, Tomku! Prawdopodobnie zaraz ujrzymy żyrafy – powiedział Smuga. – Słyszysz, jak głośno krzyczą nasi tragarze? Ruszyli ławą z południa, żeby napędzić na nas zwierzynę.

Tomek nie odrywał lunety od oka. Tymczasem wrzask nagonki przybliżał się i potężniał.

– Ho, ho! Ile różnych antylop pędzi w naszym kierunku – zawołał Tomek. – Uciekają razem z zebrami…

Znów rozległy się strzały.

– Czy nie widzisz żyraf? – zaniepokoił się Smuga.

– Zaraz, zaraz… Są, są i żyrafy! Ależ galopują! Ich długie szyje śmiesznie się kołyszą. Zupełnie jak wahadła zegarowe!

– Czy biegną prosto na nas? – zapytał Smuga.

W pobliżu odezwały się karabiny. Tomek poczerwieniał z gniewu i wykrzyknął:

– Zabili największą żyrafę!

– Pozwól mi lunetę – powiedział Smuga.

Przez chwilę spoglądał na step, po czym wskoczył na wierzchowca.

– Na koń! Żyrafy pędzą prosto na nas. To zapewne Hunter zabił przodownika stada, i słusznie uczynił, bo najlepiej nadają się do chwytania młode okazy. Przygotuj lasso!

Tomek nie dał sobie dwa razy powtarzać rozkazu. Dosiadł konia.

– Spojrzyj, jak łatwe będziemy mieli zadanie! Kundle murzyńskie osaczają stado!

Gromada psów opadła żyrafy, które kopnięciami racic usiłowały się przed nimi bronić. Obydwaj jeźdźcy uderzyli konie arkanami. Zaledwie żyrafy dojrzały nowego wroga, rozbiegły się po stepie nie zważając na gwałtownie ujadające kundle. Tomek spostrzegł młodą żyrafę ściganą przez dwa psy. Zaraz ruszył w jej kierunku. Zmyślne kundle przeszkadzały żyrafie w ucieczce, toteż Tomek z łatwością zbliżył się do niej na kilka metrów. Uniósł lasso ponad głowę i wziął szeroki rozmach. Arkan świsnął w powietrzu. Pętla opadła na szyję zwierzęcia. Żyrafa zaczęła się miotać na wszystkie strony. Tomek okręcił arkan naokoło kulbaki i osadził wierzchowca na miejscu. Pętla zacisnęła się na szyi żyrafy, która upadła na przednie kolana. Kilku Bugandczyków pędem zbliżyło się do Tomka wywijając sznurami.

Po chwili zarzucili na długą szyję zwierzęcia jeszcze kilka pętli. Żyrafa była uwięziona. Zdradliwe sznury zmuszały ją do posłuchu.

Tomek pozostawił wystraszone zwierzę pod opieką Murzynów. Pomógł Smudze schwytać jeszcze jedną żyrafę osaczoną przez Dinga i kundle. Był to koniec polowania. Cztery młode okazy wzięto żywcem, a pięć zastrzelono. Oprócz żyraf Hunter i bosman zabili kilka antylop i zebr. Wśród radosnych okrzyków Murzyni prowadzili żyrafy na arkanach do obozu, podczas gdy inni łowcy zajęli się ubitą zwierzyną.

Tomek wysforował się na koniu nieco przed towarzyszy. Dingo biegł obok niego. Chłopiec był przekonany, że pies czuje jeszcze zapach dzikiej zwierzyny, która uciekła przed nagonką w step, i nie zwracał uwagi na czworonożnego druha.

Zadowolony z pomyślnego przebiegu łowów mijał właśnie dużą kępę zarośli mimozy. Naraz rozległ się przenikliwy pisk. Olbrzymi nosorożec z łomotem wypadł z gąszczu. Rozwścieczona bestia gnała prosto na konia. Tomek natychmiast szarpnął cuglami, lecz przestraszony gwałtownym atakiem koń zaparł się czterema nogami w ziemię. Rozległ się krzyk przerażonych mężczyzn. Nim Tomek zdołał unieść sztucer do strzału, potężny łeb nosorożca zniknął pod koniem. Wierzchowiec i jeździec zostali wyrzuceni w górę. Wylatując z siodła chłopiec zdołał wydobyć jedynie prawą stopę ze strzemienia. Gwałtowne szarpnięcie za lewą nogę rzuciło go na ziemię. Wierzchowiec z rozdartym przez nosorożca brzuchem zwalił się na niego. Okropny ból przywrócił Tomkowi na krótką chwilę przytomność. Chciał zawołać o pomoc, lecz krwotok stłumił okrzyk. Zdawało mu się, że spada w bezdenną przepaść. Potem ogarnęła go cisza i ciemność.

Tomek nie wiedział już, co się działo po nieoczekiwanym ataku nosorożca. Rozjuszona bestia przetoczyła się jak huragan przez konia rozpruwając mu rogiem brzuch, przebiegła kilkanaście metrów i znów zawróciła ku swym ofiarom. Wierny Dingo skoczył na potworny łeb, lecz wyleciał w powietrze jak piłka. Z rozoranym bokiem rzucił się znów na zwierzę i atakując gwałtownie usiłował odciągnąć potwora od swego pana. Hunter znajdował się najbliżej chłopca. Bez chwili namysłu zabiegł drogę nosorożcowi, który odtrąciwszy Dinga szarżował ponownie na drgającego w agonii wierzchowca i leżącego pod nim Tomka. Hunter podniósł karabin do ramienia; gdy cielsko rozhukanego nosorożca znajdowało się od niego zaledwie o jakieś pięć metrów, pewnie nacisnął spust. Zwierzę upadło grzebiąc ziemię nogami.

Bosman i Smuga przybiegli, gdy było już po wszystkim. Razem z Hunterem unieśli konia i ostrożnie wydobyli Tomka.

– Jezus, Maria! – jęknął marynarz ujrzawszy przyjaciela zalanego krwią.

Smuga pochylił się nad Tomkiem. Wyjął z kieszeni lusterko i chciał je przytknąć do ust chłopca, lecz ręce drżały mu jak w febrze. Widząc to, Hunter wziął od niego lusterko i przysunął do twarzy Tomka. Po dłuższej chwili błyszcząca powierzchnia zmatowiała.

– Oddycha, więc jeszcze żyje! Trzeba natychmiast przenieść go do obozu i powiadomić ojca. Przygotujcie nosze – rozkazał Hunter wzruszonym głosem.

Bosman Nowicki zagryzł usta. Czerwone krople zalśniły na jego wargach. Nie mówiąc ani słowa odsunął Huntera i przyklęknął przy Tomku, po czym z największą ostrożnością wziął go na ręce.

Marynarz wolno szedł w kierunku obozowiska. Od czasu do czasu poruszał wargami, jakby odmawiał modlitwę, a po jego pełnej bólu twarzy płynęły łzy.

ZAKOŃCZENIE

Mały parowiec wolno płynął ku wschodowi wzdłuż północnych wybrzeży Jeziora Wiktorii. Na skąpanym w słońcu pokładzie pod płóciennym palankinem spoczywał na leżaku Tomek Wilmowski. Obok niego siedział bosman Nowicki pykając krótką fajkę. Tomek wydobył z podręcznej torby blok listowy, oparł go na kolanach i zaczął pisać. Bosman uśmiechnął się domyślnie. Pochylił się ku Tomkowi. W miarę jak chłopiec pisał, czytał zdanie po zdaniu:

“Jezioro Wiktorii, styczeń 1904 roku.

Droga Sally!

Przeszło cztery miesiące upłynęło od czasu, gdy wysłałem do Ciebie ostatni list. Obiecałem wtedy napisać następny po zakończeniu łowów na goryle i okapi. Nie przypuszczaliśmy wówczas, że cała wyprawa potrwa tak długo. Chociaż przytrafiło się nam wiele nieprzewidzianych wypadków, całe łowy zakończyliśmy nadzwyczaj pomyślnie. Obecnie płyniemy po Jeziorze Wiktorii parowcem, który opuścimy w Kisumu. Stamtąd pojedziemy koleją do Mombasy, gdzie ma już oczekiwać na nas “Aligator”, statek pana Hagenbecka, przystosowany do przewozu dzikich zwierząt.

Ciekawi Cię zapewne, jakie schwytaliśmy okazy. Otóż mamy pięć słoni. Wprawdzie złowiliśmy siedem, lecz tatuś wypuścił dwa z nich do lasu, ponieważ nadzwyczaj trudno było je oswoić. Dalej wieziemy cztery młode żyrafy, jednego starego i jednego młodego nosorożca, których zdobycia omal nie przypłaciłem życiem. O tym jednak wspomnę później. Mamy również trzy lwy, dziką świnię, dwa lamparty, trzy goryle (samca, samicę i małe rozkoszne gorylątko), jednego okapi, kilka szympansów, koczkodany i inne jeszcze gatunki małp. Ponadto otrzymałem dwa młode hipopotamy od kabaki, tj. króla Bugandy.

Jak widzisz, parowiec, którym obecnie płyniemy, przypomina biblijną arkę Noego. Jeżeli tylko uda nam się dowieźć pomyślnie wszystkie zwierzęta do Europy, będziemy prawdziwymi krezusami. Na prośbę tatusia, pan Hunter, nasz przewodnik i tropiciel, zgodził się towarzyszyć nam aż do Hamburga. Stało się to konieczne ze względu na mój wypadek podczas polowania na żyrafy. Zwierząt należy troskliwie doglądać, a tymczasem od trzech miesięcy jestem tylko ciężarem dla zapracowanych towarzyszy.

Muszę Ci teraz opisać, jak to się stało. Otóż chciałem, w tajemnicy przed wszystkimi, samodzielnie schwytać nosorożca. Nie mówiąc nic nikomu zastawiłem dwie pułapki. Przypadek zrządził, że w legowisku przebywała cała rodzina nosorożców składająca się z samca, samicy i młodego. Samiec i mały nosorożec zostały unieruchomione w pułapkach, a tymczasem samica, nie mogąc ich oswobodzić, wpadła w prawdziwy szał. Gdy wracaliśmy z polowania na żyrafy, wyskoczyła niespodziewanie z gąszczu. Koń przestraszył się, zaparł się nogami w ziemię i padł przebity wielkim rogiem nosorożca przygniatając mnie jednocześnie. Wierny Dingo rzucił się na rozjuszoną bestię, by odwrócić jej uwagę. Nosorożec ranił poczciwca i byłby mnie stratował na śmierć, gdyby nie pan Hunter, który zastąpił mu drogę i położył go celnym strzałem.