Tymczasem cały panovid wypełniła twarz podnieconego sprawozdawcy:
– Wszystko wskazuje, że rywale idą łeb w łeb – wołał. – Na Ultimie spływają dane z ostatnich parochii, ale… – tu fala magnetycznych zakłóceń przerwała przekaz.
Wzrok zgromadzonych pobiegł ku mapie. Cyferki wyświetlane w centralnym punkcie Ultimy przeskakiwały jak szalone. Różnica między głosami stronników "Niebieskich" (Cedrus) i "Żółtych" (Herdatus) wahała się między czterystu a sześciuset tysiącami. Przy czym dystans ciągle się zmniejszał. Jednak w zacofanych rejonach górskich szanse Cedrusa fachowcy oceniali jako małe. Ursin dostrzegł, że jego szef ociera pot z czoła. Nie zauważył, kiedy weszła Octavia. Była już ubrana. Zaciskała dłonie tak kurczowo, że aż pobielały jej palce.
330 tysięcy głosów różnicy, 319, 215, 185, 147, znów 152. Teraz wszyscy wpatrywali się wyłącznie w punkt ekranu, gdzie licznik wyświetlał różnicę. W napiętej ciszy słychać było już tylko warkot wentylatorów. I naraz rozległ się wysoki dźwięk obwieszczający zakończenie głosowania. Ursin podniósł głowę. Cyfry znieruchomiały:
Cedrus 48 013 122
Herdatus 47 988 125
Longinus 43 005 011
Raptowna wrzawa, oklaski, wiwaty. Ave, Cedrus! Quintus szybkim krokiem wyszedł z term na galerię obiegającą patio. Wszystko pulsowało wokół niego, a on doszedł do barierki obejmując Octavię. Rufix, Ursin i Druzzus stanęli nieco z tyłu… Stało się! Został trzydziestym drugim SuperNavigatorem Archipelagu, Pierwszym Konsulem, Wielkim Pontifexem, Szefem Legionów i Czterech Flot. Demokratycznym Zwierzchnikiem Federacji.
O 4.25, siódmego żeńca, Roku Pańskiego1504 tłum gęsty jak zupa ultimijska wypełnił cały kryty wirydarz "Asilium IV". Kwietne stroje krajowych mediaferrów mieszały się z nakrochmalonymi togami Wandalijczyków i przaśnymi uniformami correspondansów z Ekumeny. Ruffix uwijał się w tej ciżbie jak pracowita pszczoła. Przesuwał, ustawiał, ugniatając tłum niczym ciasto. Ursin z zazdrością obserwował kolegę, usiłując dojść, skąd rudzielec znajdował w sobie tyle sił, inwencji. Pracowali równo, Marek był jednak tak zmęczony, że litery gratulacyjnej bulli od przegranego Longinusa skakały mu przed oczami, natomiast Ruffix wyglądał, jakby właśnie wrócił z dwutygodniowych wczasów w Zefirii. Wytrzymałość barbarzyńskiego materiału? Działanie jakichś nieznanych specyfików? Consulantor mimo zażycia pastylki stymulującej rozpaczliwie walczył z sennością. Naraz Druzzus odwołał go na bok.
– Mamy incydent! Są ranni.
Marek czuje, jak cała senność pryska zmieciona falą gniewu. Tylko tego im brakowało! Czy rzeczywiście zaangażowanie na szefa ochrony, wbrew Ruffixowi, eks-mistrza Federacji w atletyce klasycznej było najszczęśliwszym posunięciem?! Pyta o szczegóły. Naturalnie, "Wściekli"! Mimo ścisłej kontroli grupka "Agressores", przedarła się przed hostel i usiłowała podpalić pojazdy… Oczywiście "Wściekli" są zawsze przeciw wszystkim i wszystkiemu. Gdyby wygrał Herdatus lub Longinus, teraz zapewne atakowaliby ich kwatery.
– Czy ktoś zginął? – niepokoi się Ursin.
– Skończyło się na skaleczeniach, dwóch zabrała salvatoria. Ważne, że naszym chłopakom udało się zatrzymać najagresywniejszego z napastników, niejakiego Nerensa. Piątnik myślał o przekazaniu napastnika w ręce vigiliantów, ale gość zaczął gadać takie głupoty, że pomyślałem o tobie.
– Jakie głupoty?
– Że celowo dołączył do napastników tylko po to, aby trafić w nasze ręce. Chce osobiście przekazać coś Cedrusowi.
– Wymienił jakieś konkrety?
– Chce rozmawiać wyłącznie z Quintusem. "Jak nie – wrzeszczał – to pogadam z pismakami, a wtedy cały Archipelag się zatrzęsie". – Powiadomisz szefa?
– Najpierw sam pomówię z tym ptaszkiem. Po konferencji. Pilnujcie go dobrze.
– Jest na trzynastym, żadnego styku z postronnymi, poza tym jest zdrowo nabuzowany stymulami, posiedzi trochę, to skruszeje.
Druzzus oddala się swym charakterystycznym, lekko kołyszącym się krokiem morskiego wilka. Ursin wraca na salę. Wcale mu się nie uśmiecha przesłuchiwanie intruza. Na co dzień dość miał najróżniejszych deviantissimów i fabulantów usiłujących dopchać się do Cedrusa. A jeszcze "Agressores". Już czwarty z kolei WielkiNavigator będzie miał kłopoty z "Wściekłymi". Na szczęście grupki tych nawiedzeńców, tyle hałaśliwe co rozproszone, z absurdalnymi egalitarnymi hasłami i egzotycznymi doktrynami religijnymi nie znajdywały większego posłuchu w społeczeństwie dobrobytu. Przy stałych postępach relatywizmu i konsumpcjonizmu kogo tak naprawdę interesowały spory Trynitatystów i Unodeistów? Jak mawiał Klaudiusz Settens, "Co nas obchodzi, czy Bóg jest Jednym w Trzech Osobach, czy Trójcą stanowiącą Kolektywne Kierownictwo, skoro naukowo udowodniono, że go nie ma".
Z drugiej strony dość było wskazówek, że cała trynitatystyczna ideologia "Agressores" stanowi jedynie przykrywkę dla dywersyjnej roboty gerontokratów z Ekumeny. Przy zrównoważonych od blisko pół wieku siłach nuklearnych Ekumeny, Archipelagu i Wandalii, zdolnych po wielekroć zniszczyć się nawzajem, konflikt o hegemonię na Innej musiał z konieczności ograniczać się do działalności dywersyjnej i zmagań służb ekstraordynaryjnych. I tu głodna, ale hermetycznie zamknięta Ekumena miała znacznie większe możliwości rozgrywki z otwartym i sytym Archipelagiem. A szło ku jeszcze większej otwartości. Społeczeństwo Federacji wybrało nie twardego Herdatusa czy pragmatycznego Longinusa od lat walczącego w Kurii o środki na obronę, a pięknego jak auriga rydwanu z reklamy stymulów Cedrusa.
– Jak w dniu elekcji zapatruje się Ekscelencja na stosunki z imperium Ekumeny? – padło nagle pytanie correspondansa "Poranka Akropolii". Ursin, który zna swego szefa lepiej niż niejedna libratorka, zauważa to drgnięcie grdyki i minimalny błysk w oku.
– Decydując się na kontynuowanie naszej długoletniej strategii równowagi uczynię wszystko, aby zmniejszać dzielące nas nieufności, zbliżać oba narody, tak aby zachowując swą tożsamość, stawały się bardziej otwartymi na moralne i kulturowe wartości partnera.
– Pan wierzy w taką możliwość?! – przerywa legat Florentyńskiego "Wieńca". – Wierzy pan w koegzystencję nas, wyznawców Jedynego, z tymi aliantami szatana?
– Przepraszam – correspondans ekumeński zrywa się z miejsca – ale to my jesteśmy wyznawcami prawdziwego Boga…
Narasta tumult. Zdezorientowany Cedrus milczy. Błyskawicznie reaguje natomiast Ruffix przeraźliwie dmąc w gwizdek. Nieszablonowy pomysł skutkuje. Emocje cichną. A Quintus odpowiada okrągłymi zdaniami, tak by i Archipelag był zadowolony, i Ekumena cała.
– Mam pytanie – zwraca się niesłychanie spokojnie przedstawiciel agencji "Nowa Wandalia". – Trochę prywatne. Nie wszystko da się wyczytać z oficjalnych życiorysów. Kiedy ekscelencja wpadł po raz pierwszy na pomysł zostania Generalnym Navigatorem Federacji?
Ursin uśmiecha się – zna doskonale odpowiedź szefa. "Półtora roku temu Kierownictwa Fakcji Błękitnych z Orelii, Nowej Istrii i Superiory zwróciły się do mnie z propozycją kandydowania…"
Tymczasem przy wejściu znów pojawia się Druzzus, gestami przywołując Marka.
Ten przeciska się przez tłum rejestrując jeszcze, że elekt recytuje ustaloną formułę po dłuższej, niepotrzebnej pauzie.
– Ten Narens dostał szału – szepce ochroniarz. – Moi ludzie chcieli mu dać coś do picia, ale zaczął krzyczeć, że nie da się sprzątnąć, że musi koniecznie, natychmiast spotkać się z Cedrusem. Pytam, o co chodzi? Ale nawymyślał mi tylko od wynajętych goryli. "Ja – wołał – wychodzę z siebie, udaję deviantisimussa, aby do was dotrzeć i ostrzec Navigatora, a wy mnie potraficie tylko zamknąć. Muszę się z nim widzieć, i to przed inauguracją, bo inaczej pokażę mediom moje notatki, a jego nic nie uratuje". Zaproponowałem, aby sprawę przekazał na piśmie, no to jak nie wybuchnie: "Jakie mam gwarancje, że i ty nie jesteś w spisku?"