– Żadne z nich w nędzy nie żyje, a Grażynka ma przy sobie karty kredytowe – pocieszyłam ją. – Poza tym dwie butelki wina, nawet Château Neuf du Pape, to jeszcze nie bankructwo.

– Czym jedziemy?

– Poczekamy chwilę. Zadzwonię do mojego siostrzeńca, zaraz przyjedzie.

– Dobra, to dzwoń.

Zadzwoniłam. Anita westchnęła.

– Może się wreszcie skojarzą. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, okazuje się, że nawet zbrodnia jest przydatna. Chociaż, między nami mówiąc, nie przepowiadam im łatwego życia.

– A która z nas ma łatwe życie? Z dwojga złego już lepiej, żeby mieli trudne życie na wolności niż za kratami. Ona by z nim wzięła ślub w więzieniu, jestem pewna.

– Ja też…

– To już sama nie wiem, robić sobie wyrzuty czy nie?

– Jakie wyrzuty? – zdziwiła się nagle Anita po chwili milczenia. – Oszalałaś? Przecież gdyby nie ty…

– Gdyby nie ja, ani Grażynki, ani Patryka w Bolesławcu by nie było! To przez mój bułgarski bloczek tam pojechali, jedno za drugim!

– Ale coś ty, masz źle w głowie! Kubuś podwędził brakteat niezależnie od twojego bloczka! Byłoby wszystko to samo, tyle że bez ciebie, padłoby na Patryka, spadkobiercę, skąd możemy wiedzieć, gdzie by się znajdował w zasadniczej chwili? Pewnie właśnie w Bolesławcu, bo przecież Grażynka jechała do Drezna! Puknij się, to przez ciebie gliny się tak sprężyły, inaczej nikt by się nie czepiał tych mikrośladów, poszliby po linii najmniejszego oporu! Zdenerwowałaś ich, i słusznie!

– No to łaska boska, że nie przyhamował mnie ten list – powiedziałam z ulgą. – Chociaż, z drugiej strony, list mnie zdopingował.

– Co…?

– List. Ten list Grażynki o mnie.

Spacerowałyśmy tam i z powrotem na małym odcinku ulicy. Anita się nagle zatrzymała.

– O rany boskie, jeszcze ci tego nie powiedziałam? O, cholera…! No, ale w obliczu takich wydarzeń… To wcale nie był list o tobie!

– Co…?

– On nie był o tobie, mówię!

Prawie osłupiałam.

– Nie o mnie? To o kim, na litość boską?!

– O Sewerynie! O jej ciotce! Nie znasz tej baby, jest urocza i nieznośna. Wychowywała Grażynkę na obraz i podobieństwo swoje, bezwiednie robiła z niej niewolnicę, stąd teraz te starania Grażynki, żeby stwardnieć, nadal robi to samo, ciotka, mam na myśli, Grażynka odwala jej całą księgowość, administrację, menedżerstwo! Baba jak brzytwa, jak iskra, naprawdę czarująca i nie do wytrzymania, a Grażynka nie może się wyzwolić z więzów wdzięczności, to fakt, bez ciotki by zdechła, ostatnia osoba z rodziny, ale wcale nie miała obowiązku się nią zajmować. Poszła na całość, dalej naciska, a Grażynka się miota. Ty przy niej… to anioł!

Określenie spodobało mi się nadzwyczajnie, ale nie popadłam w natychmiastową megalomanię. Może, powiedzmy, anioł wybrakowany…

Musiałam odetchnąć kilka razy.

– A ja się tak męczyłam…! Niech to piorun strzeli, to co, myślisz, że nie muszę poprawiać sobie charakteru?

Anita przyjrzała mi się krytycznie.

– Jeśli masz takie zamiary, nie będę cię zniechęcać. Szczerze mówiąc, do Seweryny trochę przystajesz… Ale rozumiem z tego, że niewiele brakowało, a robiłabyś za ten płatek lilii, subtelny, taktowny i na uboczu…? No to łaska boska, że ci wszedł w paradę bułgarski bloczek! Masz go chociaż?

– A skąd! Przed nami całe postępowanie spadkowe. A ukraść go teraz już nie da rady…

Podjechał mój siostrzeniec.