Изменить стиль страницы

– Próbowałem mu rozewrzeć palce, ale nie dałem rady – wyjaśnił Reggie.

– Nic nie szkodzi – odpowiedziała, pomyślawszy, że gdyby nawet teraz chciała szukać śladów prochu na skórze, i tak już nie potrafiłaby odróżnić, czy były one pierwotnie na dłoniach zabitego, czy też zostały przeniesione przez zastępcę szeryfa. – Są już gotowe zdjęcia z miejsca zbrodni?

Reggie pokręcił głową.

– Przyniosłem tylko swoje szkice – rzekł, wyciągając z kieszeni munduru szarą kopertę. Wyjął ze środka trzy kartki papieru z bardzo schematycznymi rysunkami. Podał je Sarze i rzekł zawstydzony: – Miałem zamiar trochę je poprawić dziś rano.

– Na razie mi wystarczą – odparła, rozkładając szkice na blacie przy zlewie. Dwa wydłużone prostokąty miały zapewne oznaczać tapczan i stojący naprzeciwko niego kredens. W miejscu znalezienia zwłok znajdował się dziecięcy zarys ludzkiej sylwetki z dwoma iksami znaczącymi oczy zabitego. Podgięta prawa ręka była ułożona pod ciałem, natomiast lewa wyciągnięta w bok. – Na pewno leżał na zgiętej prawej ręce?

Reggie pokiwał głową.

– Tak. Gdy go obróciliśmy na wznak, pozostała uniesiona w górę.

– Stężenie pośmiertne wystąpiło wyjątkowo szybko – wtrącił White.

– O której dotarł pan na miejsce?

– Jakieś dwie godziny po wypadku.

Sara zwróciła uwagę, że mężczyzna, który w tym miasteczku zajmował się sekcjami zwłok, już teraz nazywa to zdarzenie wypadkiem.

– Mieliście kłopoty z obróceniem trupa?

– Musieliśmy przełamywać stężenie, żeby go ułożyć na noszach.

– W rękach i nogach?

White przytaknął ruchem głowy.

Stężenie zwykle zaczynało występować najpierw w mięśniach dolnej szczęki, skąd rozchodziło się stopniowo w dół ciała. Najczęściej musiało minąć od sześciu do dwunastu godzin, zanim ustąpiło.

– Może działał w panice? – odezwał się po raz pierwszy Jeffrey. – A może był naszprycowany jakimś środkiem przyspieszającym tętno?

– To wykaże profil toksykologiczny.

– Czy mogłaby pani to wyjaśnić tym, którzy nie ukończyli wyższych studiów? – zapytał uprzejmie Hoss.

– Stężenie pośmiertne pojawia się tym szybciej, im bardziej człowiek był wyczerpany w chwili zgonu. Uszczuplenie naturalnych zapasów trójfosforanu adenozyny, czyli ATP, w organizmie powoduje, że mięśnie szybciej sztywnieją.

Szeryf pokiwał głową, lecz po jego minie było widać, że i tak niewiele zrozumiał.

Sara otworzyła już usta, żeby dokładniej wyjaśnić cały mechanizm, kiedy nagle uświadomiła sobie, że to bezcelowe. Pod tym względem Hoss tak bardzo przypominał jej dziadka Earnshawa, że aż uśmiechnęła się mimowolnie.

– Tutaj leżały łuski od wystrzelonych nabojów – rzekł Reggie, wskazując na szkicu jedno kółko z odchodzącą od niego linią przy drzwiach sypialni i dwa takie same znaczki przy ciele. – Dwie łuski kalibru dwadzieścia dwa znaleźliśmy tutaj, a dziewięciomilimetrową w samym przejściu na korytarz.

Jeffrey odchrząknął, jakby chciał zasygnalizować, że niechętnie zabiera głos.

– Zdjęliście z nich odciski palców?

Reggie obrzucił go pogardliwym spojrzeniem.

– Oczywiście. Podobnie jak z pistoletów. Glock należy do Roberta, to jego służbowy pistolet. A beretta ma spiłowany numer seryjny.

Hoss pokiwał głową i wetknął ręce do kieszeni. Sara zwróciła się do White’a:

– Gdzie są rękawiczki?

Wyjął z szafki pod zlewem całe pudełko. Wszyscy przyglądali się z uwagą, jak Sara wkłada od razu dwie pary, jedną na drugą. Kiedy White podtoczył bliżej stolik z instrumentami, odetchnęła z ulgą na widok dużego noża, nożyczek, rozmaitych skalpeli i innych narzędzi niezbędnych do wykonania autopsji.

– Pomogę pani – zaofiarował się.

Wspólnie zdjęli i złożyli prześcieradło okrywające zwłoki. Ktoś wcześniej ściągnął ze Swana ubranie, toteż nie miała szans zbadać śladów pozostałych na dżinsach czy bieliźnie.

Zabity był drobnej budowy ciała, na oko miał nie więcej niż sto sześćdziesiąt pięć centymetrów wzrostu i ważył niewiele ponad siedemdziesiąt kilogramów. Chociaż blond włosy sięgały ramion, trudno go było nazwać mocno owłosionym. Pod brzuchem ciemniała tylko drobna kępka włosów łonowych. Penis był lekko obrzmiały, spuchniętą mosznę pokrywały ślady jakiejś wybroczyny. Na chudych pałąkowatych nogach wyróżniała się długa blizna po zewnętrznej stronie lewego uda, prawdopodobnie pochodząca jeszcze z dzieciństwa. Przed laty musiał więc doznać jakiegoś poważniejszego urazu. Z jakiegoś powodu ten widok nasunął jej skojarzenie z blizną na ramieniu Jeffreya i zaciekawiło ją, co on czuł, kiedy zranił się o kuchnię, gdy dostał pięścią od ojca.

Zwróciła się do Paula:

– Zechce pan robić notatki?

– Tak, oczywiście – odparł zastępca szeryfa, otwierając notatnik na czystej kartce.

– Ile miał lat?

– Trzydzieści cztery – odrzekł Paul.

Pokiwała głową, gdyż zgadzało się to z jej przypuszczeniami. Zaczęła powtarzać swoje dotychczasowe spostrzeżenia, dając chłopakowi czas na ich zapisanie. W biurze koronera okręgu Grant korzystała z dyktafonu, toteż trudno jej się było dostosować do powolnego tempa robienia na bieżąco notatek.

– Skóra lekko przesuszona, zapewne z powodu braku dbałości o higienę osobistą – powiedziała, wodząc palcami po ciele trupa. – W zgięciu prawego ramienia liczne ślady po igle, prawdopodobnie pochodzące sprzed kilku lat. – Tknięta nagłym przeczuciem, skoncentrowała się na stopach. – Jeszcze liczniejsze świeże ślady między palcami nóg.

– Co to za ślady? – zaciekawił się Hoss.

– Wbijał sobie strzykawkę między palce nóg, żeby widoczne ślady na ciele nie zdradziły, że bierze narkotyki – wyjaśnił Jeffrey, po czym rzekł do Sary: – To by wyjaśniało niski poziom ATP.

– Owszem, choć to jeszcze zależy od tego, co brał. – Spojrzała na White’a. – Pobraliście próbki krwi i moczu?

Skinął głową.

– Ale wyniki będą najwcześniej za tydzień. Sara przygryzła wargi, lecz wyręczył ją Jeffrey:

– Nie można przyspieszyć analiz?

– To będzie kosztowało – burknął szeryf.

Jeffrey wzruszył ramionami, a Hoss skinął głową Whitebwi, dając znak, że się na to zgadza.

Sara szybko dokończyła oględzin, nie znajdując więcej nic szczególnego poza kolejną blizną, niedużą, w kształcie gwiazdy, powyżej kostki prawej nogi.

– Może mi pan pomóc rozewrzeć pięść? – spytała White’a.

Ten włożył gumowe rękawiczki i zaczął się mocować ze stężałymi palcami. Wszyscy patrzyli uważnie, jak zapierając się mocno, z trudem odchyla kciuk zaciśniętej pięści milimetr po milimetrze. Kiedy wreszcie naparł ramieniem, palec wyłamał się z głośnym trzaskiem. Dalej poszło już trochę łatwiej, chociaż wszystkie palce trzeba było wyłamywać, czemu towarzyszył nieprzyjemny dźwięk przypominający łamanie suchych gałęzi.

– Nic w niej nie ma – oznajmił, zajrzawszy w dłoń trupa, po czym odsunął się, robiąc miejsce Sarze.

Długie paznokcie pozostawiły wyraźne ślady po wewnętrznej stronie dłoni, ale w pięści rzeczywiście niczego nie było.

– Myśli pani, że to tylko śmiertelny skurcz? – zapytał.

– To się rzadko zdarza – odparła, przyglądając się uważnie skórze na boku, pod którym leżała ręka. – Przygniótł pięść całym ciężarem ciała, a stężenie pośmiertne prawdopodobnie zablokowało palce w takiej pozycji. – Rozejrzała się po sali i wskazując stojącą w rogu lampę na stojaku, poprosiła: – Czy mógłby pan podtoczyć ją bliżej, żebym lepiej widziała?

White odplątał kabel owinięty wokół stojaka i podsunął lampę do stołu, a Paul wetknął wtyczkę do kontaktu. Mocna żarówka zamigotała parę razy, ale w końcu jej stabilne światło padło na rozwartą dłoń trupa.

Wykorzystując ostry koniec pesety, Sara zaczęła wydłubywać zza paznokci suche kawałki skóry wraz z jakimiś większymi płatkami niewiadomego pochodzenia. Razem z kilkoma odłamkami paznokci przeniosła je wszystkie do szklanej fiolki na dowody rzeczowe i wręczyła Paulowi, który kawałkiem zielonej taśmy samoprzylepnej zakleił korek.

Następnie zaczęła przykładać linijkę do blizn i innych znaków szczególnych na ciele trupa, podczas gdy Reggie Je fotografował. Kiedy doszli do głowy, ostrożnie usunęła z okolic rany postrzałowej kilka odłamków kości i fragmentów szarej tkanki, zsunęła pozlepiane włosy z twarzy Swana i odsłoniła otwór wlotowy pocisku.

Jeffrey, który od dłuższego czasu milczał, natychmiast zauważył:

– Tatuaż prochowy.

Powiedział to jednak tak cicho, że Sara nawet nie była pewna, czy rzeczywiście to słyszała, czy tylko odezwał się głos w jej myślach.

Tatuaż był jednak doskonale widoczny. Skóra na sporym obszarze wokół rany była upstrzona brunatnymi cętkami, śladami po oparzeniu gorącymi drobinami prochu, które wydostały się z lufy broni. Znów sięgnęła po linijkę, żeby Reggie zrobił zdjęcia, po czym zaczęła delikatnie rozsuwać włosy wokół rany, szukając innych charakterystycznych śladów.

– Ale nie widzę sadzy – mruknęła.

– Krew nie mogła zmyć? – zapytał Jeffrey, podchodząc nieco bliżej.

– Nie z tej strony głowy – odparła, czując wyraźną ulgę. Włosy pozlepiane krwią i resztkami tkanek bardzo utrudniały oględziny bezpośredniego sąsiedztwa rany, ale jasne światło lampy pozwoliło jej się pozbyć wątpliwości. Obecność na skórze tatuażu prochowego przy jednoczesnym braku poprzyklejanych do niej grudek sadzy była dowodem, że strzał oddano z pewnej odległości, wylot lufy musiał się znajdować co najmniej pół metra od głowy zabitego.

– Jakimi kulami był załadowany glock Roberta? – zapytał Jeffrey.

Paul przerzucił parę kartek w notatniku i odparł:

– Z dostaw federalnych, z prochem typu sto piętnaście.

– A więc granulowanym – rzekł Jeffrey także z wyraźną ulgą, po czym objaśnił szeryfowi: – Proch granulowany daje większą prędkość wylotową kuli, stąd można szacować, że w chwili strzału Robert stał od zabitego w odległości od pół do półtora metra.

– To by się zgadzało z jego zeznaniami – oznajmił szeryf. – Powiedział też, że miał opóźniony zapłon po naciśnięciu spustu.