– On naprawdę potrzebuje natychmiastowej pomocy lekarskiej. Proszę, uwolnijcie go.
Smith wykrzywił usta, jakby się zastanawiał nad jej prośbą. Jego kumpel poruszył się niespokojnie i mruknął coś pod nosem. Smith podszedł do biurka sekretarki i podniósł słuchawkę natrętnie dzwoniącego telefonu.
– Wymienimy starszą panią za kanapki i wodę mineralną w butelkach. Tylko niczego nie kombinujcie. Sprawdzimy wszystko – rzucił ostro, po czym z przekrzywioną głową wysłuchał odpowiedzi. – Nie, to raczej wykluczone.
Znowu słuchał przez chwilę, po czym odwrócił się do Allison i podetknął jej słuchawkę pod nos. Sara nie widziała jego miny, wyczuła jednak, że uśmiecha się do małej. Błagała ją w myślach, żeby mu nie ufała, lecz jak można się było spodziewać, Allison nieśmiało odwzajemniła uśmiech. Smith błyskawicznie uszczypnął ją w nogę. Dziewczynka pisnęła, wtedy znowu przycisnął słuchawkę do ucha i zaśmiał się nieprzyjemnie.
– Zgadza się, proszę pani. Zatrzymamy dzieci. – Obejrzał się i obrzucił czujnym spojrzeniem pozostałych zakładników. – Chcemy też dostać parę butelek piwa.
Jego kumpel spojrzał na niego z ukosa i Sara odniosła wrażenie, że Smith na własną rękę zmodyfikował ustalony z góry plan. Pomyślała więc, że to chyba jednak nie on zorganizował ten napad.
Spoważniał błyskawicznie, jakby otrzymał przez telefon odpowiedź odmowną, po czym warknął:
– Masz na to godzinę, suko! Minuta dłużej i liczba zabitych zacznie szybko rosnąć!