Изменить стиль страницы

Sięgnął po słuchawkę telefonu. Mimo późnej godziny zadzwonił do doktora Ballantine'a. Ponieważ Cassi rozmawiała z Ballantine'em przedtem, niewykluczone, że i tym razem zwróciła się do niego.

Ballantine, wyrwany ze snu, odezwał się zaspanym głosem już po drugim dzwonku. Thomas przeprosił go i zapytał, czy rozmawiał dzisiaj z Cassi.

– Nie rozmawiałem – odparł Ballantine. – A niby dlaczego miałbym z nią rozmawiać?

– Nie wiem – wyznał Thomas. – Dziś wypisano ją ze szpitala, pojechaliśmy więc do domu. Sam wróciłem do szpitala, gdyż miałem nagły przypadek. Kiedy zakończyłem operację, dowiedziałem się, że szuka mnie matka. Zadzwoniłem do niej i dowiedziałem się, że Cassi znowu przedawkowała insulinę i pogotowie zabrało ją do miejscowego szpitala. Zanim zdążyłem się tam pojawić, okazało się, że już się stamtąd wypisała, a ja w tej chwili nie mam najmniejszego pojęcia, co się z nią dzieje. Jestem niemal chory ze zmartwienia.

– Przepraszam, Thomas, jeśli tylko do mnie zadzwoni, dam ci natychmiast znać. Gdzie cię szukać?

– Dzwoń do szpitala, oni mają zawsze mój numer.

Gdy tylko Ballantine odłożył słuchawkę, jego żona przewróciła się na drugi bok i zapytała, o co chodzi. Do Ballantine'a, który był szefem oddziału, rzadko dzwoniono w nocy.

– Dzwonił Thomas Kingsley – odparł patrząc w ciemność. – Jego żona najwyraźniej jest niezrównoważona, a on boi się, że może popełnić samobójstwo.

– Biedny człowiek – zauważyła pani Ballantine, czując, że mąż podnosi się z łóżka. – Po co wstajesz, kochanie?

– Bez określonego celu. Śpij, moja droga.

Doktor Ballantine włożył szlafrok i wyszedł z sypialni. Miał przykre uczucie, że sprawy biegną nie po jego myśli.