Изменить стиль страницы

ROZDZIAŁ DRUGI

Wczesnym rankiem następnego dnia Emelina doszła do wniosku, że powinna spojrzeć na całą sprawę z punktu widzenia pisarki i przyjąć, iż każde doświadczenie jest wodą na jej młyn. Nie była jednak w stanie obiektywnie spojrzeć na przeżycia ostatniego wieczoru. Przypomniała sobie scenę, gdy Julian Colter wyłonił się z mgły ze swym dobermanem, i znów przeszył ją dreszcz. Musi minąć trochę czasu, zanim będzie w stanie myśleć o tym spokojnie!

Wciągnęła na siebie dżinsy i szmaragdowy sweter, zawiązała sznurówki tenisówek i sięgnęła po leżącą na kanapie kurtkę Juliana. Przewiesiła ją sobie przez ramię, wyszła na chłodne powietrze i skierowała się w stronę domu na drugim końcu wąskiej uliczki. Chciała się pozbyć tej kurtki jak najszybciej. Miała nadzieję, że Colter nie należy do ludzi, którzy wcześnie wstają. Jej plan był prosty. Powiesi kurtkę na klamce od zewnątrz i odejdzie, nie ujawniając swojej obecności.

Niestety, okazało się, że Kserkses wstawał wcześnie. Wieszając kurtkę na klamce usłyszała ostre, ostrzegawcze szczeknięcie. Zanim zdążyła zbiec z ganku, drzwi otworzyły się i wypadł z nich doberman niezmiernie uradowanyjej widokiem. Julian stał w progu, patrząc na psa z łagodnym rozbawieniem.

– Siad, Kserkses – poleciła Emelina, ostrożnie poklepując psa po głowie. – Grzeczny piesek. Siad! – Pomyślała, że jej lęk przed dobermanem jest zupełnie uzasadniony, gdy jednak przeniosła wzrok na Juliana, przyszło jej do głowy, że jeszcze bardziej niepokojący jest właściciel psa.

– Dzień dobry, Emmy. Trafiłaś akurat na kawę.

– Nie! – zawołała natychmiast, usiłując wycofać się w stronę ścieżki. -To znaczy dziękuję -poprawiła się. – Właśnie wybierałam się do wsi na kawę. Dziękuję bardzo. Wpadłam tylko, żeby oddać kurtkę.

Julian zerknął na drzwi.

– Widzę właśnie. No cóż, skoro już ją odzyskałem, to pójdę z tobą i postawię ci tę kawę. Chodź, Kserkses. Wracaj do domu. Później pójdziesz na poranny spacer.

Kserkses spojrzał na Emelinę żałośnie i posłusznie wbiegł po schodach do domu. Julian zamknął za nim drzwi.

– Naprawdę nie musisz ze mną iść – zaczęła Emelina, usiłując wymyślić jakiś sposób, by się wykręcić od tego niespodziewanego towarzystwa. – Codziennie chodzę do wioski na kawę. To zupełnie bezpieczne i już się do tego przyzwyczaiłam.

– Wiem o tym – powiedział Julian spokojnie, zasuwając zamek błyskawiczny. – Widziałem cię. Szukałem pretekstu, by się wprosić do towarzystwa, a dzisiaj rano mam pretekst, prawda?

Emelina spojrzała na niego niechętnie.

– Jaki pretekst?

– No jak to, można powiedzieć, że jesteśmy w konspiracji – odrzekł ze śmiechem. – Po tym, jak wczoraj przyłapałem cię na próbie przeszukania tego domu na plaży, czuję się zaangażowany w całą sprawę.

Emelina spojrzała na niego sceptycznie.

– Dobrze wiesz, że nie jesteś w to zaangażowany. Po prostu się nudzisz i szukasz rozrywki. Sam tak wczoraj powiedziałeś!

– Miałem szczęście, że mi się trafiłaś, tak? Dzisiaj chciałbym usłyszeć resztę tej historii, Emmy.

– Jaką resztę? Powiedziałam ci wczoraj wszystko, co chciałeś wiedzieć! – Ze złością patrzyła prosto przed siebie. Jak miała się od niego uwolnić? Po co, do diabła, on się do niej przyczepił?

– Brakuje jeszcze kilku drobnych szczegółów -wyjaśnił swobodnie.

– Na przykład jakich?

– Na przykład, dlaczego twój brat jest szantażowany. Emelina zacisnęła usta.

– To nie twoja sprawa.

– Przekonaj mnie – Julian rzucił jej chłodne spojrzenie z ukosa.

– Mówiłam już, że to nie ma nic wspólnego z tobą. – Czyżby on nadal sądził, że Emelina stanowi dla niego jakieś zagrożenie? Uświadomiła sobie ze smutkiem, że ukrywający się członek mafii musi być podejrzliwy powyżej normy.

– Powiedziałem już: „przekonaj mnie" – Julian pchnął drzwi kawiarni i wprowadził ją w przyjemne ciepło. Zaciekawione spojrzenia innych klientów, w większości miejscowych, zapowiadały, że cała wioska zacznie się natychmiast zastanawiać nad tym, że samotna kobieta na wakacjach pije kawę w towarzystwie tajemniczego szefa gangu. Do diabła! Wszystko pędziło na łeb na szyję w nieznanym kierunku.

Julian zupełnie nie zwracał uwagi na skierowane w ich stronę spojrzenia oraz mamrotane pod nosem komentarze i spokojnie zamówił kawę. Emelina zerknęła na niego i uświadomiła sobie, że na pewno dobrze wiedział, co się o nim mówi. Był jednak na tyle arogancki, że nic go to nie obchodziło.

– A więc posłuchajmy twojej historii, Emmy. Dlaczego twój brat jest szantażowany?

Kelnerka przyniosła im kawę. Emelina dolała sobie śmietanki, wzięła głęboki oddech i uznała, że jedynym wyjściem z sytuacji będzie powiedzieć prawdę.

– Mój brat pracuje w wielkiej, międzynarodowej firmie. Świetnie sobie radzi i szybko awansuje-mówi-ła napiętym głosem. – Ma szanse na stanowisko wiceprezesa i przeniesienie do San Francisco.

Julian skinął głową i nie spuszczając z niej wzroku, w milczeniu pił parującą kawę.

– Eric Leighton pojawił się nie wiadomo skąd jakiś miesiąc temu. Kiedyś był… był bliskim przyjacielem mojego brata.

– Ładny przyjaciel, który ucieka się do szantażu – zauważył Julian łagodnie.

– Tak – przyznała krótko Emelina.

– Ale tak to bywa z bliskimi przyjaciółmi i… z innymi -mówił Julian z namysłem – często nie można im ufać. Lojalność jest bardzo rzadką cechą na tym świecie.

– Ty chyba najlepiej o tym wiesz – odparła Emelina bez zastanowienia.

Uniósł brwi pytająco.

– To znaczy, przy twojej pracy i w ogóle. Prawdopodobnie przekonałeś się na własnej skórze, że nikomu nie można ufać – wyjaśniła pospiesznie żałując, że w ogóle się odzywała.

– Mówimy o twoim bracie – rzucił chłodno. -Tak, no więc Leighton był kiedyś blisko związany z moim bratem i kilkoma innymi. Byli przyjaciółmi z college'u – powiedziała ostrożnie. – Mój brat, niestety, nie zawsze planował karierę w biznesie. Przez jakiś czas chciał zmieniać świat. Drogą na skróty.

– Aha, zdaje się, że zaczynam coś rozumieć.

– Keith był bardzo oddany swoim przekonaniom

– brnęła dalej, torując sobie drogę do sedna sprawy.

– Innymi słowy, w college'u był zażartym radykałem.

– Coś w tym rodzaju – przyznała Emelina, po czym dodała lojalnie: – Wówczas wierzył w to, co robił.

– Ale od tego czasu zmienił poglądy?

– No cóż, tak jak wszyscy dorósł i zrozumiał, że świata nie da się zmienić z dnia na dzień. Jest bardzo dynamiczny i pracowity i ma wiele wrodzonych zdolności. Znakomicie sobie radzi w świecie wielkich korporacji. Ale pracuje w bardzo konserwatywnej firmie z tradycjami.

– I szefowie nie patrzyliby na niego tak przychylnie, gdyby dowiedzieli się o jego radykalnej przeszłości?

Emelina smutno pokiwała głową.

– A Eric Leighton, który kilka lat temu wyleciał z college'u i od tego czasu nie radził sobie zbyt dobrze, doszedł do wniosku, że chciałby mieć jakieś udziały w sukcesach przyjaciół, którym się powiodło w życiu. Wymyślił bardzo sprytny plan szantażu. Za określoną sumę utrzyma w tajemnicy przeszłość mojego brata.

– Jak brat zareagował na propozycję Leightona? Emelina wzruszyła ramionami.

– Och, miał wielką ochotę zawiadomić policję i wyciągnąć całą sprawę na światło dzienne. Ale przekonałam go, że to w końcu skrupiłoby się na nim, gdyż Leighton na pewno postarałby się ujawnić przeszłość Keitha przed całym światem. Pomyślałam, że może znajdzie się inny sposób. Oboje wiedzieliśmy, że w czasach college'u Leighton wplątał się w narkotyki. Wtedy to nie była żadna tajemnica. Mój brat i ja sądzimy, że prawdopodobnie nadal zarabia na życie, przemycając narkotyki albo coś w tym rodzaju. Nigdy nie pracował ani nie próbował znaleźć sobie miejsca w społeczeństwie. Keith przypomniał sobie, że Leigh-ton miał kiedyś dom na wybrzeżu w Oregonie. Odziedziczył go po rodzicach. Leighton twierdził, że ten dom to dobre miejsce do przygotowywania rewolucji.

– Która nigdy nie nadeszła – wtrącił Julian z uśmiechem.

– W każdym razie Keith po cichu skontaktował się z kimś w biurze notarialnym hrabstwa i okazało się, że ten dom nad oceanem nadal należy do Leightona. Pomyślałam, że może warto go przez jakiś czas poobserwować. Jeśli Leighton oprócz szantażowania przyjaciół zajmuje się jeszcze jakąś inną przestępczą działalnością, to możliwe, że wykorzystuje do tego ten dom na odludziu.

– A więc na ochotnika postanowiłaś przyjechać i przez kilka tygodni mieć to miejsce na oku, tak?

– zapytał Julian, machinalnie mieszając kawę.

– Coś w tym rodzaju – przyznała Emelina. Jak zawsze, gdy była niespokojna, przygryzła dolną wargę.

– Czy to nie jest dobry plan? – Nie ma to jak rada eksperta, pomyślała, patrząc na niego z nadzieją.

– Nieszczególnie – odrzekł Julian, wykrzywiając lekko usta. – Myślę, że pomysł twojego brata był lepszy.

– Żeby pójść na policję? – zawołała zdumiona.

– Myślisz, że to był dobry pomysł? – Nie mieściło jej się w głowie, by osoba tego pokroju co Julian mogła proponować sukanie pomocy u władz.

– Policja czasem się przydaje – odrzekł sucho, przymrużając oczy.

– Ale to nie wchodzi w grę. Kariera mojego brata byłaby zrujnowana!

– Szantażysta nigdy się nie odczepi, Emmy. Na pewno o tym słyszałaś. Będzie spijał krew ofiary tak długo, jak się da. Musisz ujawnić jego blef.

– On nie blefuje – szepnęła Emelina. – Jeśli ujawni przeszłość mojego brata, kariera Keitha zostanie poważnie zagrożona. Nie masz pojęcia, jak konserwatywna jest jego firma! Och, prawdopodobnie nie wyrzuciliby go ani nic takiego, ale przełożonych na pewno nie interesowałoby już awansowanie Keitha na szczyt. Uznaliby, że właściwie nie jest w ich typie!

Większość z nich ukończyła prestiżowe szkoły i bardzo uważali, żeby trzymać się z daleka od studenckich ruchów politycznych. Oni by tego nie zrozumieli!

– Mam wrażenie, że bardzo cię obchodzi dobro Keitha – zauważył Julian łagodnie.

– Oczywiście! To mój brat!

– Młodszy czy starszy?