Изменить стиль страницы

ROZDZIAŁ PIĄTY

Emelinę porwała fala podniecenia. Już poprzednim razem, gdy Julian wziął ją w ramiona, zareagowała z niezwykłą dla niej siłą, ale dzisiaj miała wrażenie, że on chce oszołomić wszystkie jej zmysły. Udawało mu się to i ten fakt był najlepszą miarą jej zaangażowania. Emelina bowiem znała siebie na tyle, by wiedzieć, że nie jest zdolna do fizycznego związku z mężczyzną bez więzi uczuciowej.

Z minuty na minutę miała coraz mniejszą możliwość wyboru. Jej myśli pędziły chaotycznie. Jak to możliwe, by tak się zaangażowała w związek z tego rodzaju mężczyzną? Ich znajomość nie powinna przekroczyć granicy zawartego układu. Boże drogi, już samo to było dla niej wystarczającym obciążeniem! Skąd więc brała się w niej pokusa, by zaangażować się jeszcze fizycznie?

Nie powinna była tego robić. To było głupie i niebezpieczne. Ale gdy usta Juliana z niewypowiedzianą czułością przesuwały się po jej dolnej wardze, Emelina przypomniała sobie, że już wcześniej tego dnia poczuła niezrozumiałą ochotę, by go chronić i bronić. Nadal czuła wobec niego pewną rezerwę, ale wiedziała, że dopóki nie wyrówna z nim rachunków, znajduje się po jego stronie na dobre i złe.

– Emmy, kochanie, czy wiesz, że przy tobie płonę? Gdy na ciebie patrzyłem przez te ostatnie dni, czułem ciepło, niepokój, pragnienie. Chcę, żebyś i ty czuła to samo. Chcę, byś mnie pragnęła, byś oddała mi się zupełnie. Pozwól mi się kochać z tobą, słodka Emmy.

Pozwolić mu kochać się z nią? Ta prośba była niedorzeczna. Jak mogłaby go powstrzymać? Emelina pogrążyła się w rozkosznym wyczekiwaniu i nie chciała myśleć o żadnych konsekwencjach tego, co się działo. Jej instynkt domagał się zupełnego poddania.

– Julianie, och, Julianie -westchnęła, gdy on powoli przesuwał usta na jej szyję. Oparła dłonie na jego mocnych ramionach, rozkoszując się ich siłą. Czuła na sobie jego twarde ciało i zdawała sobie sprawę z jego podniecenia. Wszystko to razem przyprawiało ją o zawrót głowy.

– Twoje ciało zostało stworzone dla mojego -mówił Julian z ustami na jej szyi, rozpinając górny guzik jej koszuli. – Jest dokładnie takie, jakie powinno być. Pełne, okrągłe, miękkie i niezmiernie pociągające!

– Jeśli to ma być miły sposób powiedzenia mi, że jestem gruba – wykrztusiła Emelina drżącym głosem – to chyba mi się nie podoba!

– To jest sposób powiedzenia ci, że jesteś doskonała. Dokładnie taka, jakiej potrzebuję – zaprzeczył Julian i odpinając drugi guzik jej bluzki, wsunął język między jej rozchylone usta.

Emelina tak była zafascynowana stwarzanym przez niego zmysłowym rytmem, że prawie nie zauważyła, iż Julian ją rozbiera coraz bardziej. Po chwili jego dłoń przesunęła się po jej nagiej piersi. Westchnęła głęboko i przysunęła się do niego. Julian coś szepnął. Niespokojnie poruszała się pod jego ciałem, które stawało się coraz cięższe i coraz mocniej wgniatało ją w dywan.

Wszystkie wrażenia skupiały się w jedno dojmujące pragnienie: dać Julianowi to, o czym marzył. Emelina poruszyła się niespokojnie, przyciskając pierś do jego dłoni. Gdy zaczaj kciukiem pieścić jej koniuszek, westchnęła.

– Julianie, powinnam cię powstrzymać. Wiem, że powinnam. Dlaczego nie mogę się na to zdobyć?

– W żaden sposób nie udałoby ci się mnie dzisiaj powstrzymać. Nawet o tym nie myśl, Emmy. Nawet o tym nie myśl – powtórzył, nie dopuszczając żadnych wątpliwości. Przesunął usta na jej pierś i delikatnie zaczał ją drażnić zębami. Emelina zadrżała, mimowolnie zginając nogę w kolanie. Miała wrażenie, że wszystkie mięśnie jej ciała napinają się jednocześnie. Było to przyjemne, ale i nieco denerwujące.

– Dotknij mnie, kochanie -poprosił Julian ochryple. – Proszę, dotknij mnie.

Jak mogła mu odmówić? Przesunęła palcami po jego karku i włożyła dłoń za kołnierzyk koszuli, gładząc go po ramionach. Ośmielona do dalszego działania oparła rozwarte dłonie o jego pierś i zajęła się górnym guzikiem. Julian uniósł się nieco nad nią. Gdy nie mogła sobie poradzić z guzikami, zniecierpliwiony sam zrzucił koszulę.

– Jesteś taki piękny – westchnęła, przesuwając palcami po jego piersi. – Jak Kserkses.

Ciemne oczy utkwione były w jej twarzy, a usta drgnęły w lekkim uśmiechu.

– Jak mój pies? Dzięki!

– Gładki i silny i… – Urwała, nie chcąc kończyć zdania.

– I jaki?

– I trochę przerażający – dokończyła szczerze.

– Boisz się mnie, Emmy? – Powoli wyciągnął się obok niej i powiódł ręką po jej brzuchu aż do zapięcia dżinsów. Nie odrywając wzroku od jej oczu, zaczął zdejmować resztę jej ubrania.

– Czasami. – Usta miała bardzo wyschnięte i w całym ciele czuła napięcie. Co się z nią działo?

– Nie bój się mnie. Dopóki wiem, że mogę ci ufać, nie masz żadnego powodu, żeby się mnie bać, słodka Emmy. – Pochylił głowę i pocałował ją szybko, po czym wsunął ręce pod pasek spodni i ściągnął je z jej bioder. Stało się to, zanim Emelina zdążyła się zastanowić, czy chce się posunąć tak daleko. Leżała naga przed kominkiem, kasztanowe włosy miała rozrzucone, i patrzyła na niego spod wpółprzymkniętych powiek.

W blasku ognia ich ciała przybrały złocisty kolor. Emelina zapragnęła ujrzeć Juliana w całej okazałości. Chciała widzieć jego ciało w tym złotym blasku.

– Robisz się bardzo śmiała – zażartował, gdy sięgnęła do zamka jego spodni. – Już najwyższy czas!

Emelina cofnęła rękę zawstydzona, ale on pochwycił jej przegub i poprowadził dłoń z powrotem. Ośmielona, rozebrała go powoli. Wciągnęła oddech, gdy zobaczyła, jak bardzo jest podniecony.

– Dotknij mnie jeszcze – błagał. – Boże, jak dobrze jest czuć twój dotyk! – Przez cały czas gładził jej ciało. Gdy przesunął dłoń na wewnętrzną stronę uda, jęknęła i oparła twarz na jego ramieniu.

– Podoba ci się to, Emmy? – szepnął, przesuwając dłoń wyżej po gładkiej skórze. – Czy sprawia ci to przyjemność?

– Och, tak – westchnęła, myśląc: jak to miło z jego strony, że tak się troszczy o jej zadowolenie. Jej były mąż nigdy nie zawracał sobie tym głowy i uważał, że jeśli stosunki małżeńskie jej nie zadowalają, to jest to jej własna wina. Emelina poczuła wdzięczność dla Juliana. Przysunęła się do niego bliżej i z wahaniem dotknęła jego muskularnego uda. Było mocne, szorstkie od włosów i podniecająco inne od jej skóry.

Próbowała go zadowolić w taki sposób, jak on zadowalał ją, głaszcząc i pieszcząc jego skórę, powoli zbliżając się do centrum pożądania. Ale gdy wahała się zbyt długo, Julian jęknął i przysunął się do jej dłoni, domagając się zmysłowego dotyku. Przywarł do niej, wsunął dłoń pod jej okrągłe pośladki i delikatnie pieścił ją kciukiem. Emelina poczuła niezwykłą falę podniecenia, przepływającą przez całe jej ciało.

– Julianie, och, Julianie! Czuję się tak… tak… Nie mogła znaleźć odpowiednich słów. Uczucie było przyjemne, ale także rozpraszające. Zapomniała o swej chęci, by pieścić go tak jak on ją. W tej chwili nie myślała o niczym oprócz ciepłego, płynnego miodu, który krążył w jej żyłach. Chciała wreszcie poznać, czym jest prawdziwe zaspokojenie. Przywarła do ramion Juliana, rozsunęła nogi i drażniła go czubkami piersi.

– Emmy – westchnął. – Emmy, tak cię pragnę! Uniósł się i z mocą wszedł w jej ciało, miękkie, jedwabiste i wilgotne. Siła jego wtargnięcia na chwilę zaparła Emelinie dech. Po chwili jednak odzyskała przytomność umysłu. Zniknęło gdzieś dziwne, nerwowe dążenie do zaspokojenia. Teraz najważniejsze było, żeby uszczęśliwić Juliana. Pragnęła tego bardziej niż zadowolenia dla siebie. Gdy przywarł ustami do jej szyi, jednocześnie poruszając się w niej w zmysłowej kadencji rosnącego pożądania, otoczyła go mocno ramionami i wygięła biodra w łuk.

– Tak, kochanie – wyszeptał namiętnie – poddaj mi się. Tak cię potrzebuję!

Emelina usłuchała i bez reszty skupiła się na zaspokojeniu go. Wyczuła, że on pragnie, by zupełnie się zapomniała. Musiał być przekonany, że nie potrafi mu się oprzeć. Oparła rozwarte dłonie na jego plecach i przylgnęła do niego, oplatając go mocno nogami i szepcząc słowa, które, jak sądziła, pragnął usłyszeć.

Próbowała ocenić tempo wzrastania jego podniecenia. Uświadomiła sobie, że jego ciało staje się coraz bardziej napięte, i uznała, że właściwa chwila nadeszła.

W pragnieniu, by okazać dokładnie taką reakcję, jakiej po niej oczekiwał, wyprodukowała coś, co miało być doskonałą imitacją spazmów namiętności wstrząsających kobietą w szczytowym momencie miłości. Ostrożnie wbiła paznokcie w rozpaloną skórę jego ramion, z całej siły napięła mięśnie i wstrzymując oddech powtarzała jego imię. Wiedziała, że musi to być dobra imitacja prawdziwych uczuć, gdyż kilkakrotnie wypróbowała ją na swoim byłym mężu, który okazał egoistyczne zadowolenie z efektu. Julian jednak nie odpowiedział na ten spektakl wybuchem męskiej satysfakcji, Emelina, nadal czując jego twardość, spłoszona otworzyła oczy. Co się dzieje, pomyślała w panice. Czy nie jest zadowolony? Dlaczego nie zachował się tak, jak powinien się zachować mężczyzna w tej sytuacji? Czy nie udało jej się go zadowolić? Na tę myśl poczuła strach. Tak bardzo chciała, żeby było mu dobrze!

– Jeśli już skończyłaś ten spektakl, to może wrócimy do tego, co prawdziwe?

W blasku ognia twarz Juliana była skurczona powstrzymywaną namiętnością i czymś jeszcze, co niebezpiecznie przypominało gniew. Emelina była zmieszana. Ani na chwilę nie dał się nabrać. Spojrzała mu w twarz bezradnie rozszerzonymi oczami. Co kobieta powinna powiedzieć w takiej sytuacji?

– Julian… – Schwyciła oddech. – Julianie, tak mi przykro. Nie potrafię. To znaczy, nigdy mi się nie udało i… i chciałam tylko zadowolić ciebie – wyrzuciła z siebie pospiesznie. Oczy Juliana pociemniały.

– Cicho bądź, moja Emmy, i pozwól, że ja się tym zajmę.

Pocałował ją w usta i wygiął biodra. Emelina poddała się. Zrobiła, co mogła, i nie udało się. Teraz pozostawało tylko trzymać się jego ramion, on zaś prowadził ją po szlakach, których nigdy jeszcze do końca nie poznała. Miała tylko nadzieję, że nie poczuje się zbyt mocno rozczarowany, jeśli nie uda jej się dotrzeć do końca.