Hanemann długo trzymał w palcach liliową kartkę z nadrukiem „Klinika Lebensteinów. Bremen. Bahnhofstrasse 33”. Pismo pani Müller było bardzo piękne: równiutkie, pochyłe, bez zbędnych ozdób. Podpis przypominał garstkę czarnej trawy.
Więc to właśnie do tego portu odpływał parowiec „Friedrich Bernhoff” z redy w Neufahrwasser tamtej zimowej nocy, kiedy to nad Brösen płonęły rakiety, oświetlając port jaskrawym błękitnym blaskiem, a obserwatorzy ze wzgórz Müggau przesuwali o dwie podziałki w lewo celowniki haubic ustawionych na Zigankenbergu?…