— Dziecinnie proste — Jaskier znalazł w trawie jabłko, wytarł je o spodnie i obejrzał krytycznie. - On właśnie prosi ją, by mu wybaczyła jego rozmaite głupie słowa i uczynki. Przeprasza ją za niecierpliwość, za brak wiary i nadziei, za upór, za zawziętość, za dąsy i pozy niegodne mężczyzny. Przeprasza ją za to, czego kiedyś nie rozumiał, za to, czego nie chciał rozumieć…

— To jest niemożliwa nieprawda! — Ciri wyprostowała się i gwałtownym ruchem odrzuciła grzywkę z czoła. - Wszystko zmyślasz!

— Przeprasza za to, co zrozumiał dopiero teraz — Jaskier zapatrzył się w niebo, a jego głos zaczął nabierać rytmu właściwego balladom. - Za to, co chciałby zrozumieć, ale lęka się, że nie zdąży… I za to, czego nigdy nie zrozumie. Przeprasza i prosi o wybaczenie… Hmm, hmm… Znaczenie… Sumienie… Przeznaczenie? Wszystko banalne, cholera…

— Nieprawda! — tupnęła Ciri. - Geralt wcale tak nie mówi! On… w ogóle nie mówi. Przecież widziałam. Stoi tam z nią i milczy…

— Na tym polega rola poezji, Ciri. Mówić o tym, o czym inni milczą.

— Głupia jest ta twoja rola. A ty wszystko zmyślasz!

— Na tym także polega rola poezji. Hej, słyszę znad stawu jakieś podniesione głosy. Wyjrzyj prędko, zobacz, co się tam dzieje.

— Geralt — Ciri ponownie przyłożyła oko do dziury w murze — stoi z opuszczoną głową. A Yennefer strasznie wrzeszczy na niego. Wrzeszczy i wymachuje rękoma. Ojej… Co to może znaczyć?

— Dziecinnie proste — Jaskier znowu wpatrzył się w ciągnące po niebie obłoki. - Teraz ona przeprasza jego.