Normalnie, ale raczej radośnie niż smutno. To na razie, na razie, do za chwilę, do jutra.
Może niepotrzebnie robi problemy? Już kiedyś tak było – tak strasznie się pokłócili – on krzyczał, że ona go nie rozumie, że nic nie rozumie. Był strasznie niesprawiedliwy. Potem przepraszali się długo i to były najwspanialsze chwile ich życia.
Udało jej się wytłumaczyć wszystko -jest tak wiele pokus, ale jeśli będą pamiętać o tym, co najważniejsze, nic ich nie zniszczy, nic nie zaboli. Obiecała, że go nigdy nie zrani, i on to obiecał. Wystarczyło uważać, uważać na swoje zachowanie, patrzeć uważnie na drugiego człowieka, jeśli jest się uważnym – tak jej powiedział – to wszystko jest proste. Zrazu było ciężko, musiała się wielu rzeczy domyślać, czasem płakała, ale nigdy przy nim – wiedziała, że sprawi mu to przykrość. A potem łzy po prostu odeszły, tak jak odeszła przeszłość, złość, niezadowolenie.
Nauczyła się cieszyć ze wszystkiego, co jej ofiarowywał, a nawet z tego, czego nie dostawała. Obietnice zobowiązują.
Więc dlatego „na razie”.
Wyszedł. Zamknął za sobą drzwi. Jeśli stanie przy drzwiach, usłyszy jego kroki. Usłyszy zgrzyt windy podjeżdżającej na to siódme piętro. Usłyszy trzaśnięcie drzwi, trzeba trzasnąć drzwiami, żeby drzwi się zamknęły, inaczej nie zaskakują – czeka się i czeka, więc trzeba je lekko popchnąć, tak żeby trzasnęły, wtedy winda ruszy…
Ruszyła. Zjeżdża w dół i zastanawia się, dlaczego to zrobił.
Niech się zastanawia.
Teraz tylko spokojnie trzeba wrócić do pustego pokoju. Jak gdyby nic się nie stało. Nic. Bo przecież nic się nie stało. Nie denerwować się, nie myśleć o tym, co będzie, bo na pewno będzie dobrze.
Może wieczorem do niego zadzwoni. Jak gdyby nigdy nic, żeby wiedział, że ona nie czuje się zraniona. Jak człowiek rozumie właściwie różne rzeczy, to już nie można go zranić. Po prostu zapyta, jak się czuje… Albo o cokolwiek…
Trzeba zapalić światło. Zrobiło się ciemno.
Proszę, jest tak, jak było. Nic się nie stało.
Pamiętać, że nic się nie stało.
Klucze niech leżą tam, gdzie je położył. Jak wróci, zobaczy, że nic się nie zmieniło, że ona czeka.
Jest późno. Trzeba się położyć. Zdjąć ubranie, umyć się. Może zadzwonić? Tylko zapyta, jak dojechał, powie dobranoc. To chyba nic złego?
Abonent czasowo niedostępny… Zadzwoń później.
Jest poza zasięgiem albo nie naładował komórki.
Zapomniał. Był zdenerwowany, nie pamiętał.
Nie może popadać w paranoję i obracać na niekorzyść wszystkiego.
Tego robić nie wolno. Dowie się jutro od Bożeny, gdzie mógł pójść. Może właśnie do Wojtka? Nie ma swojego mieszkania i na pewno niczego nie wynajął na te parę dni. Może wyjechał…
Ale gdzie miałby wyjeżdżać bez niej? To nie ma sensu. Prawdopodobnie jest u Wojtka. Musi wszystko przemyśleć, tak mu się wydaje, zastanowić się. Jeszcze nie wie, że za nią tęskni.
Jeszcze nie wie, że mu brakuje jej uśmiechu i rannego śniadania. Jutro poczuje się źle, kiedy się obudzi gdzieś w obcym miejscu i nie zobaczy jej przy sobie.
Ale teraz nie trzeba o nim myśleć. Nie trzeba interpretować zdarzeń. To właśnie interpretacja niszczy związki. Niewłaściwa interpretacja.
Trzeba zmyć dwie szklanki i dwa talerze. Od rana tkwią w zlewie. O czym tak długo rozmawiali?
Przecież już jest noc. Jutro rano umyje. Nic się przecież nie stanie do rana tym dwóm szklankom. Późno już, jest zmęczona. Już chce odpocząć. I musi pomyśleć w spokoju o wszystkim.
Czy warto się rozbierać?
Położy się na razie na kanapie w dużym pokoju.
On na pewno będzie chciał zadzwonić, powiedzieć, że to pomyłka. Odwołać te straszne słowa, które już padły, że nie kocha jej, że wszystko się zmieniło, że chce odejść.
Wtedy musi być blisko telefonu.
Nie chce jej się pić. Ani jeść. To śmieszne przypomnieć sobie o jedzeniu dopiero wtedy, kiedy na pewno nie jest się głodnym. Można zgasić światła, po co jej światło? Licznik i tak będzie odmierzał swoje kilowaciki. Ile cyferek się zmieniło od czasu, kiedy stał w przedpokoju? Trzeba sprawdzić. To śmieszne mierzyć czyjąś nieobecność w kilowatach.
Za ile kilowatów zadzwoni? Wróci? Przeprosi, że sprawił jej ból?
Nie będzie o tym myśleć.
Pomyśli o grubych dębowych deskach, o tej półce szerokiej, która z przedpokoju uczyni właściwie pokój, o podłodze. Jak wróci, od razu się do tego zabiorą. Nic nie będą odkładać na później.
Wszystko będzie w porządku. Można zgasić światło, skulić się na tapczanie.
Nie myśleć, że w środku jest zimno, bo za chwilę ciepło powróci, jak tylko on się zorientuje, co zrobił.
Wtedy wszystko się obróci na dobre, wszystko wróci na miejsce, wróci ciało do skóry…
A może jednak pójdzie do sypialni. Przytuli się do jego swetra. Zapachnie nim. Jest przecież tak, jakby wyjechał na chwilę, na parę dni. I wróci, na pewno wróci.
Wojtek przyjdzie po rzeczy. To może lepiej, będzie miała więcej czasu, żeby przygotować się na właściwe spotkanie. To szczęście mieć więcej czasu.
Nie ma swetra. Spakował wcześniej. Więc wziął już część swoich rzeczy, a ona tego nie zauważyła.
To nic.
To nic.
Musi odpocząć, musi nabrać dystansu. Będzie gotowa, kiedy wróci. I na pewno nigdy nie usłyszy od niej słowa pretensji. Nigdy.
Musi się wziąć w garść. Wtedy palce osłonią ją przed światem. Przez palce pokój wygląda trochę inaczej. Taki rozkawałkowany. Dywan w brązowe pasy. Nogi od stoliczka… Kaloryfer… Notes na podłodze…
Notes! Jego notes! Upadł i sobie leży… Notes to jest bardzo ważna rzecz… Tam są wszystkie telefony i niektóre adresy… Adresy poczty e-mailowej…
Nie zauważył notesu!
Tak… może Wojtek przyjedzie po rzeczy, ale przecież nie po ten notes. Nawet nie wie, że tu upadł. Zadzwoni za parę dni i zapyta, czy przypadkiem nie zostawił notesu. A wtedy jej głos będzie jak dzwon, ciepły, gardłowy, taki jak lubił… I kiedy usłyszy jej głos – przestanie się bronić przed miłością…
Przypomni sobie wszystko co najlepsze, a ona powie, tak, jest tutaj, twój notes… a on zapyta, mogę wrócić? Teraz jeszcze nie wie, że ją kocha… Ale kiedy zapyta, ona chwilę się zawaha, a potem roześmieje się radośnie i powie – kochany mój, ja czekam na ciebie.
Zawsze już będzie czekać…