Jej bowiem łzy serdeczne skałę przenikają
I przeźroczystym z góry strumieniem spadają,
Skąd źwierz410 i ptastwo411 pije; a ta w wiecznym pęcie412
Tkwi413 w rogu skały wiatrom szalonym414 na wstręcie415.
Ten grób nie jest na martwym, ten martwy nie w grobie,
Ale samże jest martwym, samże grobem sobie.
Tren XVI416
Nieszcześciu kwoli417 a swojej żałości,
Która mię prawie przejmuje do kości,
Lutnią418 i wdzięczny rym porzucić muszę,
Ledwe419 nie duszę420.
Żywem421, czy mię sen obłudny422 frasuje?
Który kościanym oknem423 wylatuje,
A ludzkie myśli tym i owym bawi,
Co błąd na jawi424.
O błędzie ludzki425, o szalone dumy426,
Jako to łacno427 pisać sie z rozumy428,
Kiedy po wolej świat mamy429, a głowa
Człowieku zdrowa430.
W dostatku będąc, ubóstwo chwalemy431,
W rozkoszy432 żałość lekce szacujemy433,
A póki wełny skąpej prządce434 zstaje435,
Śmierć nam za jaje436.
Lecz kiedy nędza albo żal przypadnie437,
Ali438 żyć nie tak jako mówić snadnie439,
A śmierć dopiero w ten czas nam należy440,
Gdy już k nam bieży441.
Przecz442 z płaczem idziesz, Arpinie443 wymowny444,
Z miłej ojczyzny? Wszak nie Rzym budowny445,
Ale świat wszystek Miastem446 jest mądremu
Widzeniu447 twemu448.
Czemu tak barzo449 córki swej żałujesz?
Wszak sie ty tylko sromoty450 wiarujesz451;
Insze wszelakie u ciebie przygody
Ledwe nie gody452.
Śmierć, mówisz, straszna tylko niezbożnemu453;
Przeczże454 sie tobie umrzeć cnotliwemu
Nie chciało, kiedyś prze dotkliwą455 mowę
Miał podać głowę456?
Wywiódłeś wszytkim, nie wywiódłeś sobie457;
Łacniej rzec458, widzę, niż czynić i tobie459,
Pióro anielskie; duszę toż460 w przygodzie,
Co i mnie bodzie461.
Człowiek nie kamień, a jako sie stawi
Fortuna, takich myśli nas nabawi.
Przeklęte szczeście462! Czy snać463 gorzej duszy,
Kto rany ruszy?
Czasie, pożądnej464 ojcze niepamięci,
W co ani rozum, ani trafią465 święci,
Zgój smutne serce, a ten żal surowy
Wybij mi z głowy.
Tren XVII466
Pańska ręka mię dotknęła,
Wszytkę mi radość odjęła.
Ledwie w sobie czuję duszę467
I tę podobno dać muszę468.
Lubo469 wstając, gore jaśnie470,
Lubo padnąc, słońce gaśnie471,
Mnie jednako serce boli,
A nigdy sie nie utoli472.
Oczu nigdy nie osuszę
I tak wiecznie płakać muszę.
Muszę płakać; o mój Boże,
Kto sie przed Tobą skryć może?
Prózno473 morzem nie pływamy,
Prózno w bitwach nie bywamy:
Ugodzi nieszczeście wszędzie,
Choć podobieństwa474 nie będzie.
Wiódłem475 swój żywot tak skromnie,
Że ledwie kto wiedział o mnie,
A zazdrość i złe przygody
Nie miały mi w co dać szkody476.
Lecz Pan, który gdzie tknąć477 widzi,
A z przestrogi478 ludzkiej szydzi,
Zadał mi raz479 tym znaczniejszy480,
Czymem już był bezpieczniejszy481.
A rozum, który w swobodzie482
Umiał mówić o przygodzie,
Dziś ledwe sam wie o sobie:
Tak mię podparł w mej chorobie.
Czasem by sie chciał poprawić,
A mnie ciężkiej troski zbawić,
Ale gdy siędzie na wadze,
Żalu ruszyć nie ma władze483.
Prózne to ludzkie wywody,
Żeby szkodą nie zwać szkody;
A kto sie w nieszcześciu śmieje,
Ja bych tak rzekł, że szaleje.
Kto zaś na płacz lekkość wkłada484,
Słyszę dobrze, co powiada,
Lecz sie tym żal nie hamuje485,
Owszem, więtszy przystępuje.
Bo mając zranioną duszę,
Rad i nierad płakać muszę;
Co snaść nie cześć, to ku szkodzie
I zelżywość486 serce bodzie.
Lekarstwo to, prze Bóg żywy487,
Ciężkie na umysł troskliwy488;
Kto przyjaciel zdrowia mego,
Wynajdzi489 co wolniejszego490.
A ja zatym łzy niech leję,
Bom stracił wszytkę nadzieję,
By mnie rozum miał ratować,
Bóg sam mocen491 to hamować.
Tren XVIII492
My nieposłuszne, Panie, dzieci Twoje
W szcześliwe czasy493 swoje
Rzadko Cię wspominamy,
Tylko rozkoszy zwykłych494 używamy.
Nie baczym495, że to z Twej łaski nam płynie,
A tak496, że prędko minie,
Kiedy497 po nas wdzięczności
Nie uznasz498, Panie, za Twe życzliwości499.
Miej nas na wodzy500, niech nas nie rozpycha501
Docześna rozkosz licha502.
Niechaj na Cię pomniemy503
Przynamniej w kaźni504, gdy w łasce nie chcemy.
Ale ojcowskim nas karz obyczajem505,
Boć przed Twym gniewem506 stajem507,
Tak jako śnieg niszczeje,
Kiedy mu słońce niebieskie dogrzeje.
Zgubisz nas prędko, wiekuisty508 Panie,
Jesli nad nami stanie
Twa ciężka Boska ręka;
Sama niełaska jest nam sroga męka509.
Ale od wieku Twoja lutość510 słynie,
A pierwej świat zaginie,
Niż Ty wzgardzisz pokornym,
Chocia był długo przeciw Tobie spornym511.
Wielkie przed Tobą są występy512 moje,
Lecz miłosierdzie Twoje
Przewyssza wszytki złości:
Użyj dziś, Panie, nade mną litości513.
Tren XIX albo Sen514
Żałość moja długo w noc oczu mi nie dała
Zamknąć i zemdlonego515 upokoić516 ciała.
Ledwie mię na godzinę przed świtanim517 swemi
Sen leniwy518 obłapił skrzydły czarnawemi519.
Na ten czas sie matka własnie520 ukazała,
A na ręku Orszulę moję wdzięczna521 miała,
Jaka522 więc po paciorek do mnie przychodziła523,
Skoro z swego posłania rano sie ruszyła.
Giezłeczko białe na niej, włoski pokręcone,
Twarz rumiana, a oczy ku śmiechu skłonione524.
Patrzę, co dalej będzie, aż matka tak rzecze:
«Spisz, Janie, czy cię żałość twoja zwykła piecze?»
Zatymem ciężko westchnął i tak mi sie zdało,
Żem sie ocknął; a ona, pomilczawszy mało525,
Znowu mówić poczęła: «Twój nieutólony526
Płacz, synu mój, przywiódł mię w te tu wasze strony
Z krain barzo dalekich, a łzy gorzkie twoje
Przeszły527 aż i umarłych tajemne pokoje.
Przyniosłam ci na ręku wdzięczną dziewkę twoję,
Abyś ją mógł oglądać jeszcze, a tę swoję
Serdeczną żałość ujął528, która tak ujmuje
Sił twoich i tak zdrowie nieznacznie529 twe psuje,
Jako ogień suchy knot530 obraca w perzyny531,