Gdzieśkolwiek jest, jesliś jest, lituj mej żałości,
A nie możesz li w onej dawnej swej całości268,
Pociesz mię, jako możesz, a staw sie przede mną
Lubo snem, lubo cieniem, lub marą nikczemną269.
Tren XI270
«Fraszka cnota»271, powiedział Brutus porażony272.
Fraszka, kto sie przypatrzy, fraszka z każdej strony.
Kogo kiedy pobożność jego ratowała?
Kogo dobroć przypadku złego273 uchowała?
Nieznajomy274 wróg275 jakiś miesza ludzkie rzeczy276,
Nie mając ani dobrych, ani złych na pieczy277.
Kędy jego duch więnie278, żaden nie ulęże279:
Praw li, krzyw li280, bez braku281 każdego dosięże282.
A my rozumy swoje przedsię283 udać chcemy284,
Hardzi miedzy prostaki285, że nic nie umiemy286.
Wspinamy sie do nieba, Boże tajemnice
Upatrując287, ale wzrok śmiertelnej źrzenice288
Tępy na to; sny lekkie289, sny płoche290 nas bawią291,
Które sie nam podobno292 nigdy nie wyjawią.
Żałości, co mi czynisz? Owa293 już oboje
Mam stracić — i pociechę, i baczenie294 swoje?
Tren XII295
Żaden ociec296 podobno barziej297 nie miłował
Dziecięcia, żaden barziej nad mię nie żałował298.
A też ledwie sie kiedy299 dziecię urodziło,
Co by łaski rodziców swych tak godne było300:
Ochędożne301, posłuszne, karne, niepieszczone302,
Śpiewać, mówić, rymować, jako co uczone303;
Każdego ukłon trafić304, wyrazić postawę305,
Obyczaje panieńskie umieć i zabawę306.
Roztropne, obyczajne307, ludzkie, nierzewniwe308,
Dobrowolne309, układny310, skromne311 i wstydliwe.
Nigdy ona po ranu karmie nie wspomniała312,
Aż pierwej Bogu swoje modlitwy oddała.
Nie poszła spać, aż pierwej matkę pozdrowiła
I zdrowie rodziców swych Bogu poruczyła313.
Zawżdy przeciwko ojcu314 wszytki przebyć progi,
Zawżdy sie uradować i przywitać z drogi.
Każdej roboty pomóc315, do każdej posługi
Uprzedzić było wszytki rodziców swych sługi316.
A to w tak małym wieku317 sobie poczynała,
Że więcej nad trzydzieści miesięcy nie miała.
Tak wiele cnót jej młodość i takich dzielności
Nie mogła znieść: upadła od swej[że] bujności318,
Żniwa nie doczekawszy. Kłosie mój jedyny
Jeszcześ mi sie był nie zstał319, a ja twej godziny
Nie czekając320, znowu cię w smutną ziemię sieję,
Ale pospołu z tobą grzebę321 i nadzieję,
Bo już nigdy nie wznidziesz322 ani przed mojema
Wiekom wiecznie323 zakwitniesz smutnemi oczema324.
Tren XIII325
Moja wdzięczna326 Orszulo, bodaj ty mnie była
Albo nie umierała lub sie nie rodziła.
Małe pociechy płacę wielkim żalem swoim
Za tym nieodpowiednym pożegnanim327 twoim.
Omyliłaś mię328 jako nocny sen znikomy329,
Który wielkością330 złota cieszy zmysł331 łakomy332,
Potym nagle uciecze333, a temu na jawi334
Z onych skarbów jeno chęć a żądzą335 zostawi.
Takeś ty mnie, Orszulo droga, uczyniła:
Wielkieś nadzieje w moim sercu roznieciła,
Potymeś mię smutnego nagle odbieżała336
I wszytki moje z sobą pociechy zabrała.
Wzięłaś mi, zgoła mówiąc337, dusze połowicę338,
Ostatek przy mnie został na wieczną tesknicę339.
Tu mi kamień, murarze, ciosany połóżcie,
A na nim tę nieszczesną pamiątkę340 wydróżcie341:
ORSZULA KOCHANOWSKA TU LEŻY, KOCHANIE342
OJCOWE ALBO RACZEJ PŁACZ I NARZEKANIE.
OPAKEŚ TO, NIEBACZNA343 ŚMIERCI, UDZIAŁAŁA344:
NIE JAĆ ONEJ, ALE MNIE ONA PŁAKAĆ MIAŁA.
Tren XIV345
Gdzie te wrota nieszczesne346, któremi przed laty
Puszczał sie w ziemię347 Orfeus348, szukając swej straty,
Żebych349 ja też tąż ścieżką swej namilszej córy
Poszedł szukać i on350 bród mógł przebyć, przez który
Srogi jakiś przewoźnik wozi blade cienie351
I w lasy niewesołe cyprysowe352 żenie353.
A ty mię nie zostawaj354, wdzięczna355 lutni356 moja,
Ale ze mną pospołu357 pódź358 aż do pokoja359
Surowego Plutona360: owa361 go [to] łzami,
To temi żałosnemi zmiękczywa362 pieśniami,
Że mi moję namilszą dziewkę jeszcze wróci,
A ten nieuśmierzony363 we mnie żal ukróci364.
Zginąć ci mu nie może; tuć sie wszystkim zostać,
Niech sie tylko niedoszłej365 jagodzie da dostać366.
Gdzie by367 też tak kamienne ten Bóg serce nosił,
Żeby tam smutny człowiek już nic nie uprosił.
Cóż temu rzec?368 Więc tamże już za jedną drogą369
Zostać, a z duszą zaraz370 zewlec371 troskę srogą.
Tren XV372
Erato373 złotowłosa i ty, wdzięczna374 lutni375,
Skąd pociechę w swych troskach biorą ludzie smutni,
Uspokójcie na chwilę strapioną myśl376 moję,
Póki jeszcze kamienny w polu słup nie stoję377,
Lejąc ledwe378 nie krwawy płacz przez marmór379 żywy380,
Żalu ciężkiego pamięć381 i znak nieszczęśliwy.
Mylę sie, czyli382 patrząc na ludzkie przygody
Skromniej człowiek uważa383 i swe własne szkody?
Nieszczesna matko384 (jesli przyczytać385 możemy
Nieszcześciu, co prze386 głupi rozum swój cierpiemy),
Gdzie teraz twych siedm387 synów i dziewek tak wiele388?
Gdzie pociecha? Gdzie radość i twoje wesele?
Widzę czternaście mogił; a ty nieszcześliwa
I podobno tak długo nad wolą389 swą żywa Obłapiasz zimne groby, w których (ach niebogo!)
Składłaś390 dziateczki swoje zagubione391 srogo.
Takie więc kwiaty leżą kosą podsieczone
Albo deszczem gwałtownym na ziemię złożone.
W którą nadzieję żywiesz?392 Czego czekasz więcej?
Czemu śmiercią żałości nie zbywasz393 co pręcej394?
A wasze prętkie395 strzały albo łuk co czyni
Niepochybny396, o Febe397 i mściwa bogini398?
Albo z gniewu (bo winna), albo więc z lutości399
Dokonajcie400, prze Boga401, jej biednej starości.
Nowa pomsta402, nowa kaźń403 hardą404 myśl potkała405:
Dziatek płacząc, Nijobe406 sama skamieniała
I stoi na Sypilu407 marmór nieprzetrwany408,
Jednak i pod kamieniem żywią409 skryte rany.