Wszystko to odbywało się w drobnym ułamku sekundy, tak iż niemal natychmiast po ukazaniu się meteoru — z punktu startowego łazików, oddalonego o sto metrów od wieży obserwacyjnej, specjalna wyrzutnia wypuszczała w przestrzeń rakietę-robota, nazwanego przez Zinę „Sokołem”. Ruszał on w pogoń za meteorem, nabierając w ciągu niewielu sekund odpowiedniej prędkości.

Minęły jednak dwa miesiące, a całe to skomplikowane urządzenie trwało w pozornej bezczynności. Wład coraz bardziej tracił nadzieję, że uda mu się schwytać upragniony skarb przed opuszczeniem Sel. Wszedł on bowiem w skład kierowanego przez Mary zespołu badawczego, który pierwszy podejmował bezpośrednią penetrację planet Proximy. Członkami tego zespołu byli: Hans — jako geofizyk-planetolog, Dean — jako astronom, Wład — jako fizyk, nawigator i inżynier operacyjny, Suzy — jako geofizyk i petrograf oraz ja — jako planetograf, mineralog i łącznościowiec. Przedmiotem zaś naszych badań miały być najdalsze planety Czerwonego Słońca.

Budowa statku-bazy. Bolidu, dobiegała końca i już za dziesięć dni mieliśmy zgodnie z planem wyruszyć w drogę. Prace zaś na peryferiach Układu Proximy miały zająć 8—12 miesięcy. Nic więc dziwnego, że Wład niecierpliwił się.

W porównaniu z kwestią meteoru węglowego i ekspedycją Bolidu zainteresowanie się córką Renego było w życiu Kaliny sprawą drugorzędną. Właściwie sam nie potrafił powiedzieć, dlaczego dziewczynie zawraca głowę. Znacznie poważniejszy problem stanowiła dla niego Suzy. Początkowo młodsza od Włada (teraz po blisko stu dwudziestu latach anabiozy trudno mówić o różnicy wieku), przewyższała go wiedzą i rozsądkiem. Ukończyła studia nieco wcześniej od niego, w drugim roku lotu do Alfa Centauri. Oboje byli młodzi i pełni entuzjazmu. Pracując razem w zespole fizyków, szybko zbliżyli się do siebie. Z czasem Wład spostrzegł, że Suzy go kocha. Odkładając własne prace badawcze, poświęcała wiele czasu na porządkowanie materiałów zaniedbanych przez niego. Coraz częściej broniła go przed zarzutami kolegów, przeważnie zresztą słusznymi.

Początkowo zachowanie się Suzy wprawiało Włada w zakłopotanie. Szybko jednak sytuacja zaczęła go bawić. Próbował igrać z jej uczuciem, adorując Zoe, Ast lub Czin. Nie słuchał jej rad i uwag. Spierał się i kłócił o każdy drobiazg.

Dość często dochodziło między nimi do ostrej wymiany zdań. Suzy nie należała do kobiet uległych i poddających się wpływowi mężczyzny. Kochała Kalinę po swojemu. Jednak miała zbyt mało doświadczenia życiowego i nie zawsze potrafiła zachować spokój, gdy w grę wchodziło uczucie. Oboje byli dumni i żadne nie chciało znaleźć się w pozycji pokonanego.

Koleżeńskie próby godzenia ich, może podejmowane niezbyt zręcznie, odnosiły odwrotny skutek. Wład zaczął publicznie manifestować swą obojętność dla Suzy i coraz częściej spotykano go w towarzystwie Zoe. Ta od lat podko-chiwała się we Władku i widać było, że względy, jakimi darzy ją fizyk, czynią na niej duże wrażenie. Przesadą jednak były zarzuty, iż Kalina przeszkadza Zoe w nauce. Przeciwnie — korzystała poważnie z jego pomocy, zwłaszcza w matematyce i fizyce.

Suzy nie zdradzała się ze swymi uczuciami. Była jak przedtem czynna i pozornie wesoła. W dalszym ciągu żywo dyskutowała z Władem nad problemami badawczymi. Niestety, dyskusje te często — najczęściej z jego winy — przeradzały się w kłótnie, które już niewiele miały wspólnego ze sporami naukowymi.

Kiedyś, wyskakując po takiej „wymianie zdań” z laboratorium, wpadł na mnie.

— Znów posprzeczałeś się z Suzy? — zapytałam z dezaprobatą. Wład skinął głową nie patrząc mi w oczy.

— O co wam poszło?

— Ach… ciągle ma jakieś pretensje…

— Nie wiem, o co Suzy chodziło — uśmiechnęłam się. — Ale przypuszczam, że miała rację.

Nie zareagował na zaczepkę.

— Dlaczego dawniej chętnie przyjmowałeś uwagi Suzy, a dziś?… — podjęłam po chwili.

— Zrobiła się nieznośna.

— To ci się tylko zdaje. A poza tym, jeśli będziesz dalej tak z nią postępował, to doprowadzisz do tego, że się ostatecznie na ciebie pogniewa i…

— Nic mnie ona nie obchodzi! — przerwał opryskliwie Wład.

— Chciałam ci jeszcze powiedzieć — zmieniłam pozornie temat — że Andrzej namawia Suzy, aby poleciała w zespole Argo badać giganty. I nie tylko giganty. Igor wystąpił z projektem powołania oddzielnego zespołu do zajęcia się planetoidami. Chce, aby Suzy z nim poleciała.

— No i? — poruszył się niespokojnie.

— Decyzja zależy od samej Suzy… Wydął lekceważąco wargi:

— Nic mnie to nie obchodzi. A zresztą, dokąd ja polecę, tam na pewno poleci i Suzy. Już ja…

Urwał nagle widząc, że daję mu dyskretne znaki, aby zamilkł. Odwrócił głowę i w uchylonych drzwiach laboratorium dostrzegł Suzy. Nie wiem, czy usłyszała jego głupią, bezsensowną przechwałkę. Twarz jej wydawała się obojętna-i spokojna.

W ciągu następnych dni rozmowy między Suzy i Władem ograniczały się tylko do koniecznej wymiany uwag w pracy zawodowej. Zauważyłam jednak, że Wład rzadziej zachodzi do obserwatorium i jakby unika Zoe.

Trzy dni przed startem Bolidu Mary zwołała całodzienną naradę zespołu. Uczestniczyli w niej również Andrzej, Igor i Nym.

Zgodnie z ustalonym harmonogramem prace badawcze mieliśmy rozpocząć od Nokty — najdalszej planety Układu Proximy. Glob ten, przypominający nieco ziemski Księżyc, o masie sto razy mniejszej od masy Ziemi, obiega Proximę w ciągu blisko 83 lat po dość wydłużonej orbicie. Nokta nie jest, w przeciwieństwie do innych planet, pokryta lodem, co znacznie ułatwia przeprowadzanie badań. /

Nim jednak przystąpiliśmy do szczegółowego omawiania programu, Andrzej wprowadził dodatkowy punkt obrad: zmiany w składzie ekip.

Spojrzałam na W^ada. Patrzył z niepokojem na Suzy, która siedziała naprzeciw niego. Andrzej referował wniosek podjęty już poprzednio na zebranii.i kierowników zespołów.

— Tak więc Igor postanowił zająć się przez najbliższe cztery miesiące badaniem planetoid. Ponieważ w ten sposób powołujemy jeszcze jeden zespół, zwróciliśmy się do Suzy, by zrezygnowała z udziału w wyprawie Bolidu i poleciała z Igorem i Czin, tworząc we troje dodatkową grupę badawczą zespołu Argo. Udział Suzy byłby wskazany, gdyż w grupie tej brakuje fizyka specjalisty. Otóż Suzy wyraziła zgodę na tę zmianę.

— Ale przecież oznacza to zdekompletowanie naszej ekipy — nie wytrzymał Wład. — Miały być trzy podzespoły dwuosobowe, a tak… Krawczyk uniósł rękę.

— Jeszcze nie skończyłem. Otóż Suzy wystąpiła ze słuszną uwagą, że w zespole Bolidu brak lekarza. Zoe już trzeci rok studiuje medycynę i w ograniczonym zakresie może pełnić tę funkcję. Ponadto uzupełni swą wiedzę astronomiczną pod kierunkiem Deana. Dziś rano rozmawiałem z Zoe. Bardzo chętnie weźmie udział w wyprawie Bolidu. Nie ma więc w zasadzie żadnych przeszkód. Nie było sprzeciwu i Andrzej poprosił Zoe na salę obrad. Widocznie dziewczyna oczekiwała niecierpliwie na wezwanie, bo zjawiła się natychmiast, witana serdecznymi spojrzeniami. Twarz jej płonęła radością.

— Nie wiecie, jak bardzo się cieszę, że mogę lecieć z wami — mówiła z przejęciem, sadowiąc się obok mnie. — Co prawda żal mi Temy, ale przecież zdążę jeszcze i tam polecieć. Tylko jedna prośba: pozwólcie mi zabrać Ro!

— Pozwalamy — uśmiechnęła się Mary.

Radość dziewczyny wniosła jakiś świeży, ciepły powiew w nieco napiętą atmosferę narady. Nawet Suzy, którą chyba wiele kosztowała powzięta ostatnio decyzja, uśmiechnęła się na widok egzaltacji Zoe.

Tylko Kalina siedział ponury i milczący. Wreszcie podniósł się z fotela i podszedł do Mary, która spojrzała na jego przybladłą twarz i spytała:

— Co ci jest, Wład?

— Nic. Chciałem cię tylko zapytać, kiedy podjęliście decyzję w sprawie zmian w ekipach.

— Trzy dni temu.

— Taak? I Suzy zgodziła się od razu?

— Oczywiście. Pytaliśmy ją zresztą już wcześniej, na dwa dni przed podjęciem decyzji.

— Czy… Czy Suzy zgodziła się chętnie?