Изменить стиль страницы

Zamarłem. Słuchał mojej rozmowy z Maggie. Nie odpowiedziałem. Za to on znów się odezwał.

– Nie wiedziałem, że masz córkę, Mick. To musi być cudowne.

Zmierzając w stronę drzwi, zerknął na mnie przez ramię i uśmiechnął się.

– Jest śliczna.

Otrząsnąłem się z bezwładu, nabierając nagłego impetu. Ruszyłem za nim w głąb korytarza, czując, jak z każdym krokiem ogarnia mnie coraz większy gniew. Zacisnąłem dłoń na rękojeści noża.

– Skąd wiesz, jak wygląda? – zapytałem ostro.

Przystanął i ja też. Spojrzał na nóż w mojej dłoni, a potem na moją twarz. Powiedział spokojnie:

– Masz jej zdjęcie na biurku.

Zapomniałem o fotografii. Hayley w wirującej filiżance w Disneylandzie.

– Ach tak.

Uśmiechnął się, odgadując moje myśli.

– Dobranoc, Mick. Miłego dnia z córką. Pewnie nie za często ją widujesz.

Odwrócił się, przeszedł salon i otworzył drzwi. Na progu jeszcze się obejrzał.

– Potrzebujesz dobrego adwokata – poradził. – Pomógłby ci uzyskać opiekę nad dzieckiem.

– Nie. Lepiej jej z matką.

– Dobranoc, Mick. Dzięki za rozmowę.

– Dobranoc, Louis.

Poszedłem zamknąć za nim drzwi.

– Ładny widok – zauważył, stojąc na werandzie.

– Owszem – odparłem, zamykając drzwi na klucz.

Stałem tam z ręką na klamce, czekając na odgłos jego kroków po schodach. Ale po chwili zapukał. Zamknąłem oczy i trzymając nóż pogotowiu, otworzyłem drzwi. Roulet wyciągnął rękę. Cofnąłem się o krok.

– Twój klucz – powiedział. – Chyba powinienem ci go oddać.

Wziąłem z jego dłoni klucz.

– Dzięki.

– Nie ma za co.

Zatrzasnąłem drzwi i znów zamknąłem je na klucz.

Wtorek, 11 kwietnia

Rozdział 22

Zaczął się dzień, o jakim marzy każdy adwokat. Nie miałem żadnej rozprawy w sądzie, żadnego spotkania z klientem. Wstałem późno, rano przeczytałem od deski do deski gazetę i dostałem bilet na trybunę honorową na otwierający sezon mecz Los Angeles Dodgers.

Bywanie na tej imprezie należało do tradycji kultywowanej przez prawników występujących na sali sądowej po stronie obrony. Bilet przysłał mi Raul Levin. Zaprosił na mecz pięciu adwokatów, z którymi współpracował, chcąc im w ten sposób podziękować. Byłem pewien, że pozostali czterej będą narzekać, że przygotowując się do sprawy Rouleta, monopolizuję usługi Levina. Nie zamierzałem się tym jednak przejmować.

Weszliśmy w pozornie spokojny etap przed procesem, gdy machina pracowała w wolnym i równym tempie. Rozpoczęcie procesu Rouleta wyznaczono za miesiąc. W miarę jak zbliżał się termin rozprawy, przyjmowałem coraz mniej klientów. Potrzebowałem czasu, aby się dobrze przygotować i opracować strategię. Mimo że proces miał się zacząć dopiero za parę tygodni, zwycięstwo lub porażka miały zależeć od informacji, które uda mi się zebrać właśnie teraz. Musiałem mieć pusty terminarz. Brałem wyłącznie sprawy stałych klientów – i tylko pod warunkiem, że płacili nieźle i z góry.

Proces przypominał strzał z procy. Najważniejsze było przygotowanie do strzału. Faza przedprocesowa polega na załadowaniu odpowiedniego kamienia i wolnym napięciu gumy do granic możliwości. Na procesie należało strzelić z procy, posyłając pocisk prosto do celu. A cel był jeden. Wyrok uniewinniający. Żeby nie spudłować, należało starannie wybrać kamień i jak najmocniej naciągnąć gumę.

Procę napinał przede wszystkim Levin. Kontynuował prześwietlanie wszystkich graczy w obu sprawach, Rouleta i Menendeza. Obmyśliliśmy plan, któremu nadaliśmy nazwę „podwójna proca”, ponieważ mieliśmy trafić do dwóch celów jednocześnie. Nie miałem wątpliwości, że gdy w maju rozpocznie się proces, będziemy gotowi do strzału. prokuratura także pomogła nam załadować procę odpowiednim kamieniem. W ciągu tygodni, jakie upłynęły od pierwszej rozprawy Rouleta, akta oskarżenia puchły, w miarę jak spływały protokoły kolejnych analiz, policja prowadziła dalsze śledztwo i pojawiały się nowe fakty.

Jednym ze znaczących faktów było ustalenie tożsamości pana X, mańkuta, który w dniu zdarzenia był z Reggie Campo w „Morgans”. Detektywi, wykorzystując zapis wideo przekazany przeze mnie oskarżeniu, zidentyfikowali go, pokazując jedną z klatek filmu znanym prostytutkom, kiedy zatrzymywała je obyczajówka. Pan X nazywał się Charles Talbot. Był stałym klientem wielu panienek świadczących usługi seksualne. Niektóre twierdziły, że jest właścicielem albo pracownikiem sklepiku na Reseda Boulevard.

Z raportów, jakie uzyskałem zgodnie z przepisami ujawnienia, wynikało, że po przesłuchaniu Talbota policja ustaliła, że szóstego marca wieczorem opuścił mieszkanie Reggie Campo krótko przed dziesiątą i pojechał do całodobowego sklepu, który rzeczywiście należał do niego. Wszedł sprawdzić, jak idzie interes, a przy okazji otworzył szafkę z papierosami, do której tylko on miał klucz. Taśma z zapisem z kamer w sklepie potwierdziła, że był tam między dwudziestą drugą dziewięć a dwudziestą drugą pięćdziesiąt jeden i uzupełnił pojemniki z papierosami umieszczone pod ladą. We wnioskach dołączonych do protokołu przesłuchania detektyw wykluczył jakikolwiek związek Talbota ze zdarzeniem, do którego doszło po jego wyjściu z mieszkania Campo. Był po prostu jednym z jej klientów.

W dowodach oskarżenia nie pojawiła się ani jedna wzmianka o Dwaynie Jefferym Corlissie, kapusiu, który zgłosił się do prokuratora z informacją rzekomo uzyskaną od Rouleta w areszcie. Minton postanowił albo nie powoływać go na świadka, albo zataić jego rolę i wykorzystać go tylko w sytuacji awaryjnej. Skłaniałem się raczej ku drugiej możliwości. Minton odizolował go, posyłając na terapię zamkniętą. Nie zawracałby sobie głowy Corlissem, gdyby nie chciał go mieć w odwodzie. Nie miałem nic przeciwko temu. Minton nie wiedział, że Corliss jest kamieniem, którym zamierzałem załadować procę.

Choć akta oskarżenia zawierały niewiele informacji o ofierze przestępstwa, sporo się o niej dowiedziałem dzięki Raulowi Levinowi, który nadal niezmordowanie badał życie Reggie Campo. Odnalazł witrynę internetową pod adresem PinkMink.com, na której reklamowała swoje usługi. Nie był to tylko kolejny dowód potwierdzający, czym naprawdę zajmuje się Campo, ale znacznie ważniejsze odkrycie: reklama opisywała ją jako „wolną od uprzedzeń i skłonną do szaleństw” oraz „gotową do zabaw S &M” („możesz dać mi klapsa albo ja tobie”). Dobrze było mieć w zanadrzu taką amunicję. Argumenty tego rodzaju pomagały wyrobić opinię przysięgłym o ofierze lub świadku. A Campo była i jednym, i drugim.

Levin szperał także w przeszłości Louisa Rouleta. Dowiedział się, że mój klient był kiepskim uczniem i chodził do pięciu różnych szkół prywatnych w Beverly Hills i okolicach. Potem skończył literaturę angielską na UCLA, ale Levin rozmawiał z kilkoma z jego kolegów z college'u, którzy powiedzieli, że Roulet płacił innym studentom za prace semestralne, odpowiedzi do testów, a nawet dziewięćdziesięciostronicową pracę dyplomową o życiu i twórczości Johna Fante'a.

Dorosły Roulet okazał się znacznie mroczniejszą postacią. Levin znalazł wiele koleżanek, które twierdziły, że Roulet znęcał się nad nimi fizycznie lub psychicznie. Dwie kobiety, które znały go z czasów UCLA, wyznały Levinowi, że na przyjęciu bractwa studenckiego Roulet zaprawił im drinki tak zwaną pigułką gwałtu, a potem wykorzystał je seksualnie. Żadna nie zgłosiła tego policji, ale jedna z kobiet zrobiła badanie krwi następnego dnia po przyjęciu. Wykryto ślady chlorowodorku ketaminy, substancji wchodzącej w skład środków uspokajających stosowanych przez weterynarzy. Na szczęście dla obrony prowadzący śledztwo jeszcze nie dotarli do żadnej z tych kobiet.

Levin przyjrzał się również sprawom „wampira domów na sprzedaż” sprzed pięciu lat. Policja otrzymała zgłoszenia od czterech kobiet – pośredniczek handlu nieruchomościami – które zostały obezwładnione i zgwałcone przez mężczyznę czekającego na nich w domach opuszczonych przez właścicieli, które miały pokazać klientom. Sprawcy nie odnaleziono, ale po jedenastu miesiącach ataki ustały. Levin rozmawiał z pracującym nad sprawą policyjnym ekspertem specjalizującym się w przestępstwach seksualnych.