Изменить стиль страницы

– Ależ ona nie ma na szyi ani jednego ugryzienia – odparowała dziewczyna, posyłając mi pogardliwe spojrzenie. Równie dobrze mogła mnie nazwać tchórzliwym kurczakiem i zamachać rękoma jak skrzydłami. Mój gniew wzrósł i byłam o krok od wybuchu.

– Mam towarzyszkę – powtórzył Bill, tym razem twardszym tonem.

– Nie wiesz, co tracisz – zagruchała. Jej duże, jasne oczy zaiskrzyły się z obrazy.

– Ależ wiem – mruknął.

Cofnęła się, jakbym naprawdę ją spoliczkowała i odeszła do swojego stolika.

Ku mojemu oburzeniu okazała się pierwszą z czterech osób (obojga płci), które usiłowały nawiązać intymne kontakty z moim wampirem, całkiem odważnie sobie w tej materii poczynając.

Bill poradził sobie z nimi wszystkimi ze spokojem i opanowaniem.

– Nic nie mówisz – zauważył, kiedy jakiś czterdziestolatek odszedł, niemal zrozpaczony odrzuceniem przez Billa.

– Nie mam nic do powiedzenia – rzuciłam chłodno.

– Mogłabyś odesłać ich wszystkich do diabła. O co ci chodzi? Mam cię zostawić w spokoju? Ktoś inny przypadł ci tu do gustu? Widzę, że Długi Cień, nasz barman, pragnie spędzić z tobą nieco czasu.

– Och nie, na litość Boską, nie! – Nie czułabym się bezpiecznie z żadnym innym wampirem w barze, bałabym się, czy nie jest podobny do Liama bądź Diane. Bill zwrócił na mnie ciemne oczy i wydawał się czekać, aż coś dodam. – Ale muszę popytać tutejszych, czy widzieli w barze Dawn lub Maudette.

– Mam z tobą pójść?

– Tak, proszę – odparłam głosem bardziej przestraszonym, niż sobie zamierzyłam; chciałam przecież poprosić Billa niedbałym tonem o jego towarzystwo.

– Tamten wampir jest dość przystojny. Dwukrotnie badawczo ci się przyglądał. – Zastanowiłam się, czy Bill nie ugryzł się w tym momencie w język.

– Drażnisz się ze mną – odcięłam się niepewnie po chwili.

Wskazany przez niego osobnik rzeczywiście był przystojny. Promienna cera, blond włosy, niebieskie oczy, wysoki wzrost, szeroka pierś. Nosił kowbojki, dżinsy i trykotowy podkoszulek. Tak! Wyglądał jak facet z okładki romansu. I… śmiertelnie mnie przeraził.

– Na imię ma Eric – dopowiedział Bill.

– Ile ma lat?

– Dużo. Jest najstarszy w tym barze.

– Czy jest zły?

– Wszyscy mamy w sobie sporą dozę niegodziwości, Sookie. Jesteśmy bardzo silni i bywamy ogromnie gwałtowni.

– Nie ty – wtrąciłam. Dostrzegłam, że rysy mu tężeją. – Pragniesz się przecież zaadaptować i żyć wśród ludzi – dodałam szybko. – Nie będziesz się zachowywał aspołecznie.

– Ilekroć pomyślę, że taka naiwna istotka jak ty nie może się tu przecież kręcić sama, rzucasz jakiś tekst świadczący o niezwykłej przebiegłości – zauważył poważnie, po czym krótko się zaśmiał. – W porządku, pójdziemy razem porozmawiać z Erikiem.

Eric, który rzeczywiście zerknął w moją stronę raz czy drugi, siedział przy jednym ze stolików z równie śliczną jak on wampirzycą. Odprawili już kilka przypochlebiających im się osób. Jeden wzgardzony młody mężczyzna podpełzł właśnie na kolanach i pocałował buty wampirzycy. Ta zapatrzyła się na niego, po czym kopnęła go w ramię. Odniosłam wrażenie, że musiała się strasznie powstrzymywać, by nie celować w twarz. W tym momencie wielu turystów się obruszyło, a jakaś para wstała i wyszła pośpiesznie, miłośnicy kłów jednak uznali najwidoczniej tę scenkę za rzecz naturalną.

Kiedy podeszliśmy, Eric podniósł ku nam twarz z nachmurzoną miną. Dopiero po sekundzie zdał sobie sprawę, kim jesteśmy.

– Bill – powiedział, kiwając głową. Wampiry chyba nie miały zwyczaju ściskać sobie dłoni.

Bill nie podszedł do samego stolika, lecz stanął w „bezpiecznej” odległości, a ponieważ trzymał mnie za ramię ponad łokciem, również musiałam się zatrzymać. Staliśmy więc i grzecznie czekaliśmy.

– Kim jest twoja przyjaciółka? – spytała wampirzyca. Eric mówił z lekkim akcentem, ona natomiast jak rdzenna Amerykanka, okrągłej twarzy i słodkich rysów mogłaby zaś jej pozazdrościć każda panna. Wampirzyca uśmiechnęła się. Wysunięte kły nieco zepsuły jej idealny wizerunek.

– Cześć, jestem Sookie Stackhouse – zagaiłam uprzejmie.

– Ależ jesteś słodziutka – zauważył Eric. Miałam nadzieję, że myśli o moim charakterze.

– Nieszczególnie – odparłam.

Zaskoczony wampir gapił się na mnie przez chwilę, potem się roześmiał, a wampirzyca mu zawtórowała.

– Sookie, to Pam, a ja jestem Eric – przedstawił się w końcu blondyn. Bill i Pam po wampirzemu kiwnęli sobie głowami.

Zapadła cisza. Zamierzałam się odezwać, lecz Bill ścisnął moje ramię.

– Moja przyjaciółka, Sookie, chciałaby wam zadać parę pytań – oświadczył wreszcie.

Wampiry przy stoliku wymieniły znudzone spojrzenia.

– Na przykład jak długie są nasze kły i w jakich trumnach śpimy? – palnęła Pam przepojonym pogardą głosem. Były to zapewne rzucane przez turystów pytania, których szczerze nienawidziła.

– Nie, moja droga – odparłam. Miałam nadzieję, że Bill przestanie w końcu szczypać moją rękę. Uważałam, że zachowuję się wyjątkowo taktownie i kulturalnie. Wampirzyca gapiła się na mnie w zdumieniu. Czym ich, do diabła, tak zaskakiwałam? Ich zaszokowane spojrzenia zaczynały mnie trochę męczyć! Zanim Bill zdąży mi dać jeszcze więcej bolesnych ostrzeżeń, otworzyłam torebkę i wyjęłam zdjęcia. – Chcę się dowiedzieć, czy widzieliście w barze te kobiety. – Wolałam wampirzycy nie pokazywać fotki Jasona. Jej niechybne zainteresowanie mogłoby mieć paskudne konsekwencje dla mojego brata.

Oboje przyjrzeli się zdjęciom. Bill czekał z obojętną miną. W końcu Eric zerknął na mnie.

– Byłem z tą – oznajmił chłodno, stukając w fotkę Dawn. – Lubiła ból.

Pam wyraźnie się zdziwiła, że Eric w ogóle mi odpowiedział. Widziałam to po jej zmarszczonym czole. Niemniej jednak poczuła się jawnie zobowiązana podążyć za jego przykładem.

– A ja pamiętam je obie – powiedziała. – Chociaż nigdy z żadną nie byłam. Ta – wskazała palcem zdjęcie Maudette – była stworzeniem żałosnym.

– Dziękuję wam bardzo, że poświęciliście mi swój czas – oświadczyłam. Próbowałam się odwrócić i odejść, jednak Bill ciągle więził moją rękę.

– Billu, bardzo jesteś przywiązany do swojej przyjaciółki? – spytał Eric. Upłynęła sekunda, zanim zrozumiałam, co się dzieje. Blondwłosy przystojniak pytał, czy może mnie pożyczyć!

– Sookie jest moja – odburknął Bill. Choć nie wykrzyczał tych słów, tak jak wcześniej, do paskudnych wampirów z Monroe, tym niemniej zabrzmiały dość, cholera, ostro.

Eric skłonił złotą głowę, pobieżnie szacując mnie wzrokiem. Na pewno, w każdym razie, zaczął ogląd od mojej twarzy.

Teraz mój wampir się odprężył. Skłonił się Ericowi, a równocześnie Pam, wycofał dwa kroki i w końcu pozwolił mi się odwrócić plecami do siedzącej pary.

– Rany julek, o co tu chodziło? – spytałam wściekłym szeptem. Już sobie wyobrażałam wielkiego sińca, jakiego będę miała następnego dnia.

– Są ode mnie starsi o stulecia – wyjaśnił Bill. Wyglądał strasznie wampirzo.

– Istnieje hierarchia? Oparta na wieku?

– Hierarchia – powtórzył w zadumie. – Niezłe określenie naszych układów. – O mało się nie roześmiał; zauważyłam, że zadrgała mu warga. – Gdybyś była zainteresowana, musiałbym ci pozwolić odejść z Erikiem – powiedział, gdy wróciliśmy na miejsca przy ławie i każde wypiło po łyku swojego napoju.

– Nie – rzuciłam ostro.

– Dlaczego więc nie oponowałaś, gdy kolejni fani podchodzili do naszej ławy, usiłując mnie od ciebie oderwać?

Odkryłam, że nie nadajemy na tej samej fali. Czyżby wampiry nie przywiązywały wagi do form towarzyskich? Miałam mu tłumaczyć takie niuanse?

Z czystego rozdrażnienia wydałam dźwięk absolutnie niegodny damy.

– W porządku – warknęłam ostro. – Posłuchaj, Bill! Musiałam cię zaprosić do mojego domu. I tu przyszedłeś ze mną na moją jednoznaczną prośbę. Wizyta w „Fangtasii” nie była twoim pomysłem, lecz moim. Wprawdzie zaczaiłeś się na drodze do mojego domu, a raz kazałeś mi wpaść do twojego i zostawić listę z nazwiskami fachowców… te dwie sprawy jednak się nie liczą. Wynika zatem, że zawsze ja wszędzie zapraszam ciebie! Jak więc mogę ci narzucać swoje towarzystwo w barze? Jeśli te dziewczyny oddają ci swoją krew do ssania… albo tamten facet, no nie wiem… Po prostu czuję, że nie mam prawa stawać ci na drodze!