Изменить стиль страницы

Samochód sprawiał wrażenie zimnego, jakby nie pracował od wielu godzin.

Facet był sam. Obserwował i czekał.

Na co?

Reacher wykonał zwrot i wrócił do hotelu tą samą drogą. Poszedł do holu i usiadł w fotelu. Siedział tak, rozmyślając o nowej hipotezie, która zaczęła kiełkować w jego głowie.

„Zadzwoniła do mnie jego żona”, powiedziała Neagley.

„Czego chciała od ciebie żona Franza?”.

„Niczego – odparła Neagley. – Po prostu powiedziała, co się stało”.

Po prostu powiedziała, co się stało.

Charlie sięgający na palcach klamki. Reacher zapytał: „Czy możesz sam otwierać drzwi?”. Mały chłopiec odpowiedział: „Tak, mogę”.

Później: „Charlie, idź się pobawić”.

„Myślę, że coś przed nami ukrywasz”.

„Zwykłe koszty prowadzenia działalności”.

Reacher siedział w aksamitnym fotelu stojącym w holu Chateau Marmont, wiedząc, że ten, kto pierwszy wejdzie do środka – członkowie jego dawnego zespołu czy uzbrojeni po zęby zastępcy szeryfa – dowiedzie prawdziwości lub fałszywości jego przypuszczenia.

30

Pierwsi w drzwiach pojawili się członkowie jego dawnego zespołu lub ci, którzy z niego pozostali. Reszta. O’Donnell, Neagley i Dixon. Szybcy i niespokojni. Na jego widok zamarli z zaskoczenia. Pomachał im na powitanie.

– Nadal tu jesteś? – zapytał O’Donnell.

– Skądże, to złudzenie.

– Niezwykła sprawa.

– Co powiedziała Angela?

– Nic. Nie zna jego klientów.

– W jakim jest stanie?

– W takim jak kobieta, która niedawno straciła męża.

– Co sądzisz o Charliem?

– Miły dzieciak. Podobny do ojca. W pewnym sensie Franz ciągle żyje.

– Dlaczego jeszcze tu jesteś? – zapytała Dixon.

– To bardzo dobre pytanie – odparł Reacher.

– Znasz odpowiedź?

– Czy zastępca szeryfa nadal tu jest? Dixon skinęła głową.

– Widzieliśmy go z końca ulicy.

– Chodźmy na górę.

***

Poszli do pokoju Reachera i O’Donnella. Był to podwójny pokój, a więc nieco większy od pokoju Dixon. Reacher od razu wyciągnął pieniądze, paszport i kartę bankomatową z torby O’Donnella.

– Wygląda, że z nami zostaniesz – zauważył O’Donnell.

– Faktycznie. – Reacher skinął głową.

– Dlaczego?

– Ponieważ Charlie sam otworzył drzwi.

– Co z tego wynika?

– Odnoszę wrażenie, że Angela jest bardzo dobrą mamą. W najgorszym razie, normalną. Charlie był czysty, nakarmiony, ładnie ubrany, spokojny, zadbany i dopilnowany. Na tej podstawie wnioskuję, że Angela jest dobrą matką. Mimo to pozwoliła, aby dziecko otworzyło drzwi dwójce nieznajomych.

– Niedawno dowiedziała się o śmierci męża – rzekła Dixon. – Może była w szoku.

– Wręcz przeciwnie. Jej mąż zginął ponad trzy tygodnie temu. Sądzę, że doszła już trochę do siebie po jego śmierci. Teraz przylgnęła do Charliego silniej niż kiedyś, został jej tylko on. Mimo to pozwoliła dziecku otworzyć drzwi, a później poprosiła, aby wyszedł się pobawić. Nie kazała mu pójść do swojego pokoju. Kazała mu wyjść na zewnątrz. W Santa Monica? W domu położonym przy ruchliwej ulicy? Dlaczego tak się zachowała?

– Nie mam pojęcia.

– Ponieważ wiedziała, że chłopak był bezpieczny.

– Skąd?

– Wiedziała, że zastępca szeryfa obserwuje dom.

– Tak sądzisz?

– Dlaczego zadzwoniła do Neagley dopiero po dwóch tygodniach?

– Była w szoku – powtórzyła Dixon.

– Niewykluczone – przytaknął Reacher. – Albo uczyniła to z innego powodu. Może w ogóle nie zamierzała do nas dzwonić. Uważała, że należymy do zamierzchłej przeszłości. Wolała obecne życie Franza. Dlatego że sama je tworzyła. My byliśmy symbolem starych złych czasów – twardych, niebezpiecznych, prostackich. Myślę, że odnosiła się do jego przeszłości z dezaprobatą. Może nawet z pewną dozą zazdrości.

– Zgadzam się – powiedziała Neagley. – Odniosłam podobne wrażenie.

– W takim razie dlaczego zadzwoniła?

– Nie wiem.

– Postaw się na miejscu zastępców szeryfa. Mały posterunek, ograniczone zasoby. Znaleźli zwłoki na pustyni, zidentyfikowali je i wprawili machinę w ruch. Postępowali zgodnie z przepisami. Najpierw sporządzili psychologiczny profil ofiary. W międzyczasie dowiedzieli się, że facet należał do specjalnej wojskowej grupy śledczej. Odkryli, że wszyscy starzy kumple z wyjątkiem jednego nadal pracują.

– Uznali nas za podejrzanych?

– Nie, myślę, że już na samym początku usunęli nas z kręgu podejrzeń. Później dochodzenie stanęło w miejscu. Brak śladów. Żadnego przełomu. Utkwili w martwym punkcie.

– I?

– Po dwóch tygodniach pełnych frustracji wpadli na pomysł. Angela powiedziała im o naszym zespole, o wzajemnej lojalności i naszej starej dewizie. Dostrzegli w tym szansę. Mieli w odwodzie niezależną grupę dochodzeniową. Inteligentnych i doświadczonych ludzi, którzy chcieli odkryć prawdę. Namówili Angelę, aby do ciebie zadzwoniła. Powiedziała, co się stało, i nic więcej. Wiedzieli, że to tak, jakby uruchomić króliczka z baterią Energizer. Wiedzieli, że przyjedziemy w mgnieniu oka. Wiedzieli, że będziemy poszukiwali odpowiedzi. Wiedzieli, że wystarczy, jeśli będą nas obserwować i podążać naszym tropem.

– To śmieszne – żachnął się O’Donnell.

– Sądzę, że tak właśnie było – kontynuował Reacher. – Angela powiedziała, że udało się jej zadzwonić do Neagley, więc umieścili ją na liście obserwowanych. Przejęli ją, gdy tylko pojawiła się w mieście, i śledzili, kryjąc się w zaroślach i patrząc, jak przybywają następni. Od tamtej pory obserwowali wszystkie nasze poczynania. Właśnie tego nie powiedziała nam Angela. Zastępcy poprosili ją, aby nas wystawiła, a ona wyraziła zgodę. Właśnie dlatego nadal jestem z wami. Nie ma innego wyjaśnienia. Zaliczyli złamany nos do kosztów działalności.

– Czubki.

– Jest sposób, aby to ustalić. Obejdź hotel i pogadaj z zastępcą.

– Naprawdę tak sądzisz?

– Powinna pójść Dixon. Nie była z nami w Santa Ana. Jeśli się mylę, facet chyba jej nie zastrzeli.

31

Dixon wróciła trzydzieści minut później.

– Nie zastrzelił mnie – oznajmiła.

– To dobrze – powiedział Reacher.

– Przyznał się do czegoś?

– Nie potwierdził ani nie zaprzeczył.

– Jest zły z powodu swojej twarzy?

– Siny z wściekłości.

– Opowiedz mi wszystko.

– Zadzwonił do swojego szefa. Chcą się z nami spotkać. Tutaj. Za godzinę.

– Kim jest jego szef?

– Facet nazywa się Curtis Mauney. Pracuje w biurze szeryfa hrabstwa Los Angeles.

– W porządku – rzekł Reacher. – Tyle możemy zrobić. Zorientujemy się, co wie. Potraktujemy go jak dupowatego komendanta żandarmerii polowej. Będziemy brać i nie damy nic w zamian.

***

Godzinę dzielącą ich od spotkania przeczekali w holu na dole. Bez stresu, bez napięcia. Służba wojskowa uczy człowieka sztuki czekania. O’Donnell wyciągnął się na kanapie i zaczął czyścić paznokcie nożem sprężynowym. Dixon jeszcze raz przejrzała siedem arkuszy, a następnie odłożyła je i zamknęła oczy. Neagley siedziała samotnie w fotelu przy ścianie. Reacher przycupnął pod starą oprawioną w ramki fotografią Raquel Welch. Zdjęcie wykonano przed hotelem, późnym popołudniem, kiedy światło miało złocistą barwę jak jej skóra. Fotograficy nazywają tę porę magiczną godziną. Krótką, pełną blasku, uroczą. Podobnie jak sława, pomyślał Reacher.

***

Czekał także ciemnowłosy czterdziestolatek posługujący się nazwiskiem Mason. Niebawem miał odbyć potajemnie spotkanie w swoim pokoju w hotelu Brown Palace w centrum Denver. Był dziwnie podenerwowany i nieswój. Z trzech powodów. Po pierwsze, pokój okazał się ciemny i zaniedbany. Oczekiwał czegoś innego. Po drugie, przy ścianie stała walizka. Ciemnoszara plastikowa walizka Samsonite, starannie dobrana podobnie jak wszystkie przedmioty, które były jego własnością – wystarczająco droga, aby harmonizować z atmosferą zamożności, którą roztaczał wokół siebie, lecz nie dość ostentacyjna, aby przyciągnąć niechcianą uwagę. W środku były obligacje na okaziciela i cięte diamenty, a także hasła dostępu do konta w banku szwajcarskim, na którym ulokowano znaczną kwotę. Ściśle mówiąc, sześćdziesiąt pięć milionów dolarów amerykańskich. Miał też świadomość, że ludzie, z którymi zamierzał się spotkać, nie należeli do tych, którym rozsądny człowiek powierzyłby łatwe do przeniesienia i niepozostawiające śladu aktywa.