Изменить стиль страницы

22

– Udawajcie, że zatrzymaliście się mimochodem i rozejrzyjcie dookoła, jakbyście chcieli ostatni raz spojrzeć na dom. Rozmawiajcie ze sobą – polecił Reacher.

O’Donnell odwrócił się.

– Ta okolica przypomina kwatery żonatych oficerów w Fort Hood – doszedł do wniosku.

– Jeśli pominąć skrzynki na listy. Neagley odwróciła się.

– Podobają mi się – powiedziała. – Wiecie, te skrzynki.

– W odległości czterdziesta metrów na zachód stoi zaparkowana crown victoria. Śledzi nas. Siedzi Neagley na ogonie. Była w pobliżu, gdy spotkałem się z nią w Sunset. Towarzyszyła nam, gdy złożyliśmy wizytę w domu Franza. Teraz jest tutaj.

– Domyślasz się, kto to może być? – zapytał O’Donnell.

– Nie – odrzekł Reacher. – Uważam jednak, że czas najwyższy to ustalić.

– Tak jak kiedyś? Reacher skinął głową.

– Właśnie. Ja prowadzę.

Ostatni raz spojrzeli na dom Swana, odwrócili się i ruszyli w stronę krawężnika. Wsiedli do wozu wypożyczonego przez O’Donnella. Reacher zajął miejsce za kółkiem, Neagley obok niego, O’Donnell z tyłu. Żadne nie zapięło pasów.

– Nie uszkodź samochodu – poprosił O’Donnell. – Nie mam dodatkowego ubezpieczenia.

– Powinieneś je wykupić – odparł Reacher. – Zawsze warto się zabezpieczyć.

Uruchomił silnik i wolno ruszył spod krawężnika. Spojrzał przed siebie i sprawdził tył w lusterku wstecznym.

Chwilę później raptownie skręcił kierownicę, szybko zawrócił wóz w poprzek drogi, aby ponownie wcisnąć gaz i z dużą prędkością pokonać trzydzieści metrów. Gdy nacisnął hamulec, O’Donnell wyskoczył na drogę w odległości metra od maski crown vica. Reacher ponownie wcisnął gaz i zatrzymał wóz dokładnie na wysokości drzwi kierowcy. O’Donnell był już przy drzwiach pasażera. Reacher wyskoczył, a O’Donnell wybił szybę pięścią, wpychając nieznajomego wprost w ramiona Reachera. Ten zadał mu jeden cios w brzuch i jeden w twarz. Szybkie, mocne uderzenia. Facet osunął się na kolana. Reacher wykorzystał to, aby zadać mu ostatni, trzeci cios, tym razem łokciem w boczną część głowy. Gość powoli osunął się na ziemię jak zwalone drzewo. Leżał nieruchomo, rozciągnięty na plecach. Bezwładny i pozbawiony świadomości, z krwią sączącą się obficie ze złamanego nosa.

– Słuchajcie, to nadal działa – zauważył O’Donnell.

– Pod warunkiem że ja wykonam najtrudniejszą część – powiedział Reacher.

Neagley ujęła leżącego za klapy sportowej kurtki i przewróciła na bok, aby krew z nosa spływała na drogę zamiast do gardła. Uduszenie gościa mijało się z celem. Pochyliła się, aby poszukać wewnętrznej kieszeni i znieruchomiała.

Facet miał kaburę na ramieniu. Starą i sfatygowaną, wykonaną ze znoszonej czarnej skóry. W kaburze tkwił glock 17. Mężczyzna miał pasek z miejscem na dodatkowy magazynek i uchwytem, w którym tkwiły stalowe kajdanki.

Standardowe policyjne wyposażenie.

Reacher zajrzał do wnętrza crown vica. Przedni fotel pasażera był zasłany kawałkami szyby. Pod deską rozdzielczą spostrzegł zamontowane radio.

Nie było to radio, jakiego używają kierowcy taksówek

– Jasna cholera, załatwiliśmy gliniarza – powiedział.

– To ty wykonałeś najtrudniejszą robotę – przypomniał O’Donnell.

Reacher przykucnął, kładąc palce na szyi leżącego. Wyczuł puls. Silny i regularny. Facet oddychał. Jego nos kiepsko się prezentował, co później stanowiłoby pewien problem natury estetycznej, jednak nieznajomy od początku nie był szczególnie przystojny.

– Dlaczego nas śledził? – zapytała Neagley.

– Później się tego dowiemy – rzekł Reacher. – Kiedy znajdziemy się daleko stąd.

– Dlaczego uderzyłeś go tak silnie?

– Byłem wkurzony z powodu psa.

– Ten facet o niczym nie wiedział.

– Teraz mi to mówisz.

Neagley przejrzała jego kieszenie i wyciągnęła skórzany jakby portfel. W środku tkwiła chromowana odznaka oraz laminowana karta wetknięta w okienko z przezroczystego plastiku o mlecznym zabarwieniu.

– Thomas Brant – powiedziała. – Zastępca szeryfa hrabstwa Los Angeles.

– Jesteśmy w hrabstwie Orange – zwrócił uwagę O’Donnell. – Facet znalazł się poza obszarem swojej jurysdykcji. Podobnie jak w Sunset i Santa Monica.

– Sądzisz, że nam to pomoże?

– Niewiele.

– Posadźmy go wygodnie i spadajmy.

O’Donnell chwycił leżącego za nogi, a Reacher ujął go pod ramiona i chwilę później Brant leżał na tylnym siedzeniu swojego samochodu. Rozciągnęli go i ułożyli w pozycji zalecanej przez lekarzy, na boku, z jedną nogą uniesioną, tak aby mógł oddychać, aby się nie zadławił. Crown vic to przestronny wóz. Silnik był wyłączony, a przez zbite okno dostawało się do środka dość powietrza.

– Nic mu nie będzie – ocenił O’Donnell.

– Mam nadzieję – pocieszył się Reacher.

Zamknęli drzwi i wrócili do samochodu wypożyczonego przez O’Donnella, który w dalszym ciągu stał na środku ulicy z pootwieranymi drzwiami i pracującym silnikiem. Reacher usiadł z tyłu. Tym razem w rolę kierowcy wcielił się O’Donnell. Neagley usiadła obok niego. Uprzejmy głos GPS skierował ich na autostradę.

– Powinniśmy zwrócić ten wóz – powiedziała Neagley. – Natychmiast. A później mojego mustanga. Musieli zapisać numery rejestracyjne.

– W jaki sposób będziemy się poruszać? – zapytał Reacher.

– Pora, żebyś ty coś wypożyczył.

– Nie mam prawa jazdy.

– W takim razie będziemy musieli korzystać z taksówek. Trzeba ich zgubić.

– To oznacza zmianę hotelu.

– Pewnie tak.

***

Aparat GPS nie pozwalał na zmianę punktu docelowego w trakcie jazdy. Kwestia odpowiedzialności. O’Donnell zjechał na pobocze, zatrzymał wóz i zmienił cel podróży z Beverly Wilshire na parking Hertza na lotnisku w Los Angeles. Przez chwilę urządzenie „wytyczało trasę”, a następnie ponownie odezwał się cierpliwy głos, nakazując O’Donnellowi, aby zawrócił i pojechał na zachód zamiast na wschód, w stronę drogi Czterysta Pięć zamiast Piątki. Na bocznych drogach panował umiarkowany ruch, lecz wszystkie autostrady były zakorkowane.

– Neagley, opowiedz mi o swoim wczorajszym dniu – poprosił Reacher.

– Co chciałbyś wiedzieć?

– Co robiłaś?

– Przyleciałam na lotnisko w Los Angeles, wynajęłam samochód i pojechałam do hotelu w Wilshire. Zameldowałam się i pracowałam przez godzinę. Następnie pojechałam do restauracji Denny’ego w Sunset. Tam czekałam na ciebie.

– Musieli cię śledzić przez całą drogę z lotniska.

– To jasne. Pytanie dlaczego.

– Nie, to drugie pytanie. Pierwsze pytanie brzmi jak. Kto wiedział, kiedy i gdzie wylądujesz?

– Gliniarz, którego załatwiłeś. Przekazał moje nazwisko agentowi Departamentu Bezpieczeństwa Krajowego, który dał mu cynk, gdy tylko kupiłam bilet.

– Okej. Dlaczego?

– Prowadził dochodzenie w sprawie śmierci Franza. To jeden z zastępców szeryfa hrabstwa Los Angeles. Wiedzą, że byłam współpracowniczką Franza.

– Wszyscy byliśmy.

– Ja przyleciałam pierwsza.

– Sądzisz, że nas podejrzewają?

– Być może. Z braku innych podejrzanych.

– Są tacy głupi?

– Są normalni. My również przyjrzelibyśmy się współpracownikom zamordowanego.

– Nie zadzieraj ze specjalną grupą śledczą – odparł Reacher.

– Racja – przytaknęła Neagley. – Właśnie zadarliśmy z pracownikami biura szeryfa hrabstwa Los Angeles. Staniemy się sławni. Mam nadzieję, że ci faceci nie mają podobnego powiedzenia.

– Założę się, że mają.

***

Na lotnisku w Los Angeles panował gigantyczny chaos. Podobnie jak każde lotnisko, które Reacher oglądał w swoim życiu, także to znajdowało się w stanie ciągłej rozbudowy. O’Donnell przedarł się przez strefę robót i obwodnice, aby w końcu dotrzeć do punktu odstawiania wypożyczonych pojazdów. W długich szeregach stały samochody różnych wypożyczalni – czerwone, zielone, niebieskie i na koniec żółte, należące do Hertza. Kiedy O’Donnell stanął w sporej kolejce aut ustawionych zderzak w zderzak, facet w firmowym ubraniu podszedł i ręcznym czytnikiem zeskanował kod umieszczony na tylnej szybie. Urwali się tamtym.