Изменить стиль страницы

Mały Nicholas Giancola, wiek cztery tygodnie, jeden dzień, został uznany za zmarłego o dwunastej trzynaście w nocy. Był trzecim dzieckiem, którego nie udało się uratować.

ROZDZIAŁ 2

Jennifer Hartman była przerażona. Była w szóstym miesiącu ciąży i właśnie dowiedziała się, że nie może już liczyć na swojego ginekologa. Nie wyrzucił jej za drzwi; po prostu postanowił przekazać Jennifer pod opiekę specjalisty ze Szpitala Uniwersyteckiego. Nie dlatego, że nie chciał się nią opiekować! Po prostu, jego zdaniem, potrzebny był jej w tej chwili ktoś, kto ma doświadczenie w prowadzeniu ciąży wysokiego ryzyka. Och, oczywiście, nieraz przyjmował porody bliźniąt, wtedy jednak był młodszy. A teraz tyle się mówi o surowym karaniu winnych błędów w sztuce lekarskiej…

Bliźnięta! Jennifer oniemiała z wrażenia. Chwyciła kurczowo drzwi samochodu, nie mogąc otrząsnąć się z szoku. Nie wiedziała, czy się śmiać, czy płakać. Już sam fakt, że zaszła w ciążę, uważała za istny cud, ale nigdy nawet nie przeszło jej przez myśl, iż mogłaby urodzić więcej niż jedno dziecko. Kiedy wreszcie wgramoliła się do samochodu, owładnęły nią sprzecznej uczucia. Jednym z nich było dziwne przeświadczenie, że pozostawiono ją na łasce losu.

Pacjentką doktora Stronga była od zawsze. Owszem, miał już swoje lata i niektórzy uważali go za staroświeckiego. Ale był przy niej, kiedy walczyła z bezpłodnością, i zawsze traktował ją jak dobry wujaszek, bezustannie dodając otuchy. Na szesnaście tygodni przed porodem cieszyła się na myśl, że to właśnie Strong znajdzie się z nią w sali porodowej. A teraz… dobry Boże, bliźnięta! Za kilka minut będzie musiała zadzwonić do Richarda i powiedzieć mu o rym. Najpierw jednak potrzebowała porady medycznej. Wyjeżdżając z parkingu, włączyła telefon komórkowy i przywołała jeden z numerów zapisanych w pamięci urządzenia.

– Chciałabym rozmawiać z doktor Morgan Robinson – powiedziała do mikrofonu. Po chwili dodała: – Mówi siostra. – Nastąpiła krótka przerwa. – Morgan? To ja, Jen. Nie uwierzysz, co się stało.

Jak zawsze, postanowiła najpierw porozmawiać ze swoją starszą siostrą. Przez ostatnich pięć lat to właśnie Morgan była ostoją tego, co Jennifer nazywała rodziną, dopóki nie zjawił się Richard – mężczyzna, który nie przypadł do gustu jej rodzicom. Nie dlatego, że nie miała innych krewnych; po prostu niezbyt często z nimi rozmawiała. Brat, młodszy od niej o dwa lata, wolny duch, właśnie kończył studia na Hawajach.

Co się natomiast tyczy jej rodziców. No cóż… Starsi Robinsonowie szczycili się swoją ciężko wywalczoną pozycją społeczną i nie tolerowali mezaliansów. Kiedy Jen poznała Richarda, który pochodził z rodziny robotniczej i nie miał wyższego wykształcenia, rodzice przestali ją zauważać. Po ślubie było jeszcze gorzej. Odkąd rodzice wyprowadzili się do Arizony, Jennifer wymieniała z nimi pozdrowienia świąteczne, ale niewiele ponadto. Nawet nie wiedzieli, że jest w ciąży.

Kiedy Jen skończyła mówić, z aparatu na desce rozdzielczej rozległ się głos jej siostry.

– Nie chcę ci nic wypominać – powiedziała – ale pamiętasz, jak wszyscy mówili, że strasznie ci wysadziło brzuch? Nie wiem, czemu ten twój łapiduch odkrył to dopiero teraz. Wierz mi, będzie ci lepiej bez tego starego…

– Morgan, daj spokój, co? Rozmawiałyśmy o tym już z tysiąc razy. Powiedz mi tylko, co wiesz o tym nowym lekarzu.

– Przepraszam, Jen. Nie chciałam się wymądrzać. Przypomnij mi, jak on się nazywa.

Jennifer spojrzała na wizytówkę, którą dostała od Stronga.

– Właściwie to dał mi nazwiska dwóch lekarzy. Jeden z nich to jakiś doktor Schubert…

– Schubert? Arnold Schubert, ten facet od selekcji płodów?

– Co to takiego?!

– Nieważne – pospiesznie odparła Morgan. – A ten drugi to kto?

– Hawkins. Brad Hawkins ze Szpitala Uniwersyteckiego. Znasz go?

– Osobiście nie – odparła Morgan – ale słyszałam o nim. Jest stosunkowo młody, ale ma dobrą reputację.

– Co to znaczy „stosunkowo"?

– Czekaj, zajrzę do rejestru. – Z głośnika dobiegł szelest przewracanych kartek. – Już znalazłam. Jest na liście lekarzy, z których usług możesz korzystać w ramach ubezpieczenia. Hawkins, Bradford C. Tu jest data urodzenia, ma trzydzieści osiem lat. Zrobił specjalizację sześć lat temu…

– Z czego?

– Z położnictwa – powiedziała Morgan. – Po czteroletnim stażu na ginekologii i położnictwie można jeszcze spędzić dodatkowe dwa lata na perynatologii. Studia skończył w Yale, staż odbył w Chicago. Stan cywilny – wdowiec.

– Morgan, nie obchodzi mnie…

– W każdym razie jest uważany za dobrego specjalistę. Założono mu tylko jedną sprawę o błąd w sztuce lekarskiej, co jak na położnika pracującego w tych okolicach jest znakomitym wynikiem. Wydaje mi się, że powinnaś pójść do niego, Jen. Szpital Uniwersytecki na pewno jest lepszy niż jakaś podrzędna klinika. Przekazałaś już Richardowi radosną nowinę?

– Jeszcze nie, ale zaraz to zrobię. – Jennifer odetchnęła z ulgą. – Dzięki, Morgan. Zawsze mogę na ciebie liczyć. No to powiedz, jak się czuje moja siostra na myśl, że wkrótce zostanie ciotką, i to dwojga siostrzeńców naraz?

– Właściwie to się już oswoiłam z myślą, że na jednym się skończy, ale jakoś sobie poradzę.

– Mam nadzieję, że AmeriCare nie będzie mi robić żadnych trudności?

– Nawet o tym nie myśl – zapewniła ją Morgan. – Zajmę się wszystkim osobiście.

Odkładając słuchawkę, doktor Morgan Robinson uśmiechnęła się do siebie i pokręciła głową z niedowierzaniem, rozrzucając rude włosy. Czy Jennifer zdawała sobie sprawę, co ją czeka zarówno przed, jak i po porodzie? Morgan, lekarz pediatra, wiedziała, ile muszą wycierpieć matki noszące w łonie więcej niż jedno dziecko. Z drugiej strony w przypadku Jennifer był to owoc prawdziwej miłości. Próbowała zajść w ciążę od trzech lat. Kiedy wyjdzie z szoku, będzie podwójnie szczęśliwa, że zamiast jednego upragnionego dziecka od razu będzie miała dwoje.

Jen była dzielna. Większość ludzi nie potrafiłaby tak godnie jak ona znieść odrzucenia przez rodziców. Dużym problemem było także niedostateczne wykształcenie Richarda. Po ślubie, kiedy Jen musiała zarabiać na nich oboje, coś w ich związku zaczęło się psuć. Morgan obserwowała z podziwem, jak jej młodsza siostra walczy o uratowanie małżeństwa, które wielu innym kobietom nie wydawałoby się tego warte. Kiedy w końcu Richard znalazł obiecującą pracę, ich związek się umocnił. A potem Morgan patrzyła, jak Jen znosi ze stoickim spokojem trzy lata bezpłodności, rzadko użalając się nad sobą.

Morgan wróciła do przeglądania piętrzących się na biurku sprawozdań, czekających na jej opinie. Westchnęła ciężko. Czasami tęskniła do chaosu panującego w klinice, w której przed dwoma laty pracowała jako pediatra. Ale zmiana zawodu była jej decyzją – dokonała wyboru w pełni świadoma tego, co zostawia i co ją czeka. Przynajmniej decyzje, jakie teraz podejmowała, nie miały tak dramatycznych konsekwencji.

Mimo to tutaj także musiała podejmować ich mnóstwo. Jej głównym zadaniem, jako zastępcy dyrektora AmeriCare do spraw medycznych, było rozpatrywanie budzących wątpliwości wniosków o finansowanie opieki medycznej. Początkowo wydawało jej się to czarno-białe: albo określone usługi były objęte ubezpieczeniem, albo nie. Teraz jednak, po dwóch latach pracy, Morgan dostrzegała coraz więcej odcieni szarości. W przypadku jej siostry nie miało to znaczenia. Jennifer była ubezpieczona w AmeriCare i Morgan zamierzała zrobić wszystko, by wszelkie wydatki na opiekę nad Jen i jej dziećmi zostały w pełni pokryte przez firmę.

Doktor Brad Hawkins szedł do sali porodowej, kiedy przy windach na czwartym piętrze natknął się na Meg Erhardt. Na twarzy Meg nie było charakterystycznego dla niej ciepłego uśmiechu, a w kącikach oczu uwidaczniały się cienkie, głębokie zmarszczki.