Изменить стиль страницы

– Jeżeli chcesz mnie jedynie do łóżka, postaw sprawę jasno. Jeżeli to, co zaszło między nami, było dla ciebie tylko aktem, powiedz mi to teraz, a zastosujemy się do twoich reguł. Dla mnie to było coś więcej. – Potrząsnął nią, jakby chciał zburzyć mur, którym się od niego odgrodziła. – Cholera, nigdy tak nie było.

– Nie ponaglaj mnie! – zawołała z płonącymi oczami. – Całe życie musiałam tolerować ludzi, którzy wywierali na mnie nacisk. Skończyłam z tym.

– Ale nie skończyłaś ze mną. Jeżeli myślisz, że możesz się przespać i powiedzieć „cześć, dzięki”, to się mylisz. Zostaję. – Na potwierdzenie swoich słów, przycisnął usta do jej warg w brutalnym, władczym pocałunku. – Oboje będziemy się musieli do tego przyzwyczaić.

– Nie muszę się do niczego przyzwyczajać. Mogę powiedzieć „tak”, mogę powiedzieć „nie”, albo mogę… – Urwała i zacisnęła mocno powieki. – Dlaczego się z tobą kłócę? To nie twoja wina. – Odsunęła się delikatnie. – To nie twoja wina. Tucker. Krzykiem nic nie zdziałam.

– Jeżeli o mnie chodzi, możesz pokrzyczeć. Trochę, jeżeli sprawi ci to ulgę. Uśmiechnęła się, trąc z roztargnieniem czoło.

– Myślę, że tabletka doktora Palamo bardziej mi pomoże.

– Spróbujmy czegoś innego. – Ujął ją za ręce i poprowadził do krzesła. – Usiądź sobie tutaj, a ja naleję nam po kieliszku tego wina, które ci kiedyś przyniosłem. Potem opowiesz mi, dlaczego ten telefon tak cię wkurzył.

– Wkurzył. – Usiadła, zamykając znowu oczy. – To wyrażenie obejmuje całą gamę uczuć, prawda? Moja matka powiedziałaby, że jest niewyszukane, ale mnie się podoba. – Kiedy otworzyła oczy, dostrzegł w nich cień rozbawienia. – Byłam nieźle wkurzona przez ostatnie parę miesięcy. A przez telefon rozmawiałam z matką.

– Słyszałem. – Odkorkował butelkę. – Zdaje się, że była… niezadowolona z tego, co wydarzyło się wczoraj.

– W rzeczy samej. Była niezadowolona głównie dlatego, że stało się to tematem rozmowy na przyjęciu. Plotkarstwo jest nałogiem nie tylko Południowców, choć w kręgach mojej matki nazywa się życiem towarzyskim. Zdenerwowało ją zwłaszcza to, że dziennikarze zwąchali sensację, a ja mam w planie Ważny występ. Boi się, że prezydent Stanów Zjednoczonych i rosyjski premier nie zechcą słuchać koncertu skrzypcowego numer pięć Mozarta w wykonaniu kogoś, kto odstrzelił niedawno facetowi twarz. – Wzięła kieliszek z rąk Tuckera i uniosła go w górę. – Córka Georgii Waverly nie powinna być przedmiotem publicznych roztrząsań. Co by na to powiedziała Liga Kobiet?

– Może ona się o ciebie boi?

– Zgadza się. Tak, trzeba jej oddać sprawiedliwość, ona boi się, żeby mi się coś nie stało. Kocha mnie, na swój sposób. – Łyknęła wina. Było chłodne, cierpkie i krzepiące. – Zawsze chciała dla mnie jak najlepiej, w jej rozumieniu oczywiście. Przez całe życie robiłam wszystko, by sprostać jej oczekiwaniom. Teraz muszę przyznać przed sobą i przed nią, że już dłużej nie mogę.

– Ludzie łatwo przyzwyczajają się do tego, co dobre. – Tucker usiadł naprzeciwko niej przy stole. – Może ona potrzebuje więcej czasu na pogodzenie się z faktem, że zmieniłaś zasady gry.

– Albo nie pogodzi się z tym nigdy. – Trzymając kieliszek w obu dłoniach, Caroline rozejrzała się po kuchni. Stara lodówka włączyła się z jękiem. Deszcz skąpy wał rytmicznie z rynny.

Zniszczone linoleum, wyblakłe zasłonki, pomyślała. Światło naftowej lampy było przyjazne dla pokoju, jak dla zmęczonej kobiety. Ta myśl wydała się Caroline bardzo pocieszająca.

– Kocham ten dom – szepnęła. – Mimo wszystkiego, co się wydarzyło, czuję się tu dobrze. I potrzebuję…

– Czego?

– Gdzieś przynależeć. Potrzebuję zwyczajności, stabilizacji i poczucia ciągłości.

– Nie wydaje mi się, żeby były to rzeczy, za które należy przepraszać. A więc on to też zauważył, pomyślała ze smutnym uśmiechem. W jej głosie ciągle jeszcze brzmiał przepraszający ton. Za każdym razem, gdy chciała czegoś dla siebie.

– Masz rację. Pracuję nad tym. Widzisz, ona nigdy nie mogła zrozumieć tego, co czuję. A już na pewno nie rozumie moich potrzeb.

– Więc masz wybór. Albo zadowolisz ją, albo siebie.

– Sama doszłam do tego wniosku. Ale to jest bardzo trudne, ponieważ każda próba zaspokojenia siebie prowadzi do konfliktu. Tucker, ona wyrosła w tym domu. Wstydzi się tego. Wstydzi się, że jej ojciec uprawiał bawełnę, a matka robiła zaprawy. Wstydzi się tego domu i tych dwojga łudzi, którzy dali jej życie i zrobili co w ich mocy, by to życie było dobre.

– To jej problem, nie twój.

– Ale to właśnie ten jej wstyd mnie tu przygnał. On nas łączy. Zdaje się. że na tym właśnie polega rodzina. Nie masz wyboru, musisz stać się ogniwem łańcucha. Nigdy nie dała mi szansy poznania dziadków. Obywali się bez wielu rzeczy, żeby mogła studiować w Filadelfii. Nie powiedziała mi tego moja matka. Usłyszałam to od Happy Fuller. Babcia szyła, haftowała, prała cudze rzeczy, żeby tylko uciułać parę groszy na naukę córki. Całe szczęście, nie musieli robić tego długo. Już na pierwszym semestrze poznała mojego ojca. Często mi opowiadał, jak próbował wykręcić się z randki w ciemno, w którą wrobili go koledzy i jak zakochał się w matce od pierwszego wejrzenia. Potrafisz wyobrazić sobie swoich rodziców, jak idą na pierwszą randkę i się zakochują?

– Mój ojciec zakochał się w mojej matce, kiedy miała dwanaście lat. Czekał na nią sześć.

– Moi uwinęli się prędzej. Pobrali się, zanim matka ukończyła pierwszy rok studiów. Waverly'owie są starą filadelfijską rodziną. Mój ojciec już w chwili swego urodzenia został przeznaczony na prawnika. Wiem, że mojej matce musiało być trudno wpasować się w to środowisko. Ale od kiedy sięgam pamięcią, była większym snobem niż jakikolwiek Waverly. Dom w najlepszej dzielnicy miasta, ubrania od najsławniejszych projektantów, wakacje we właściwych kurortach we właściwej porze roku.

– Większość ludzi przesadza, kiedy wydaje im się, że muszą coś udowodnić.

– Och, ona musiała wiele udowodnić. I natychmiast urodziła dziecko, żeby jej w tym pomogło. Niania zajmowała się tą mniej przyjemna stroną wychowywania dziecka, zaś matka tworzyła decorum, kształciła zachowania i poglądy. Posyłała po mnie, żebym przyszła do salonu. Pachniał zawsze różami z cieplarni i perfumami Chanel. Pouczała mnie, bardzo cierpliwie, czego oczekuje się od Waverlych.

Tucker wyciągnął rękę i dotknął jej włosów.

– Czego oczekuje się od Waverlych? – Doskonałości.

– Ciężka sprawa. Ponieważ jestem Longstreetem, ojciec oczekiwał tylko, że „będę mężczyzną”. Oczywiście było to powiedziane drukowanymi literami. Nasze poglądy na sprawę męskości różniły się przy tym znacznie.

No i nie wykorzystywał salonu. Wolał drewutnię.

– Matka nigdy nie podniosła na mnie ręki. Nie musiała. To ona wpadła na pomysł, żebym zaczęła grać na skrzypcach. Uważała, że to jest w dobrym tonie. Powinnam być jej wdzięczna – powiedziała z westchnieniem. – Ale nie wystarczało jej, że gram dobrze. Musiałam być najlepsza. Na całe szczęście miałam talent. Nazywali mnie cudownym dzieckiem. Zanim skończyłam dziesięć lat, na sam dźwięk tego słowa dostawałam dreszczy. Matka dobierała mi muzykę, instruktorów, ubrania na występy, tak jak dobierała mi przyjaciół. Potem zaczęłam jeździć w trasy koncertowe, sporadycznie na początku, z powodu młodego wieku. Potem było tych tournées coraz więcej. Kiedy skończyłam szesnaście lal, moja droga została wytyczona. Szłam nią przez następne dwanaście lat.

– Chciałaś tego?

Uśmiechnęła się, słysząc to pytanie. Nikt go przedtem nie zadał.

– Ile razy dochodziłam do wniosku, że mam wybór, pojawiała się moja matka. Osobiście, przez telefon, listownie. Zupełnie jakby wyczuwała to ziarenko buntu, które czasem zaczynało kiełkować. Po prostu je wyrywała. Pozwalałam jej na to.

– Dlaczego?

– Chciałam, żeby mnie kochała. – Zamrugała oczami, próbując odpędzić łzy. – Bałam się, że przestanie. Byłam pewna, że przestanie, jeżeli nie okażę się doskonała. – Zawstydzona otarła łzę, która przedarła się przez linie obronne. – To brzmi żałośnie.