Изменить стиль страницы

– Śniadanie gotowe. Fox puścił dłoń Layli i odwrócił się. Wziął głęboki oddech i zawołał psa.

Musieli zająć się technicznymi aspektami wspólnego mieszkania. Trzeba było odgarniać śnieg, przynosić drewno, zmywać naczynia i gotować posiłki. Calowi wydawało się, że jego dotychczas przestronny dom stał się nieco ciasny z sześciorgiem lokatorów i psem, ale razem byli mniej narażeni na niebezpieczeństwo.

– Nie chodzi tylko o bezpieczeństwo. – Quinn odpracowywała swoją kolejkę z szuflą. Uznała, że przekopanie ścieżki do komórki Cala zastąpi solidny trening na siłowni. – Myślę, że tak miało być, Ta przymusowa bliskość daje nam czas, żebyśmy mogli przyzwyczaić się do siebie nawzajem, nauczyć działać w grupie.

– Daj, teraz ja poodśnieżam. – Cal odstawił butlę z gazem, którym zasilany był generator.

– Nie, widzisz, to właśnie nie jest praca zespołowa. Wy, faceci, musicie uwierzyć, że my dziewczyny, możemy wykonywać nasze obowiązki. Gage robiący dziś rano śniadanie jest doskonałym przykładem pracy w zespole, bez dyskryminacji ze względu na płeć.

Zespół bez dyskryminacji ze względu na płeć! Jak mógł nie kochać kobiety, która używała takich terminów?

– Wszyscy możemy gotować – ciągnęła. – Wszyscy możemy odśnieżać, nosić drewno, ścielić łóżka. Wszyscy możemy robić to, co do nas należy – oczywiście według naszych sił, ale dotychczas zachowywaliśmy się jak na szkolnej potańcówce.

– Czyli jak?

– Chłopcy pod jedną ścianą, dziewczynki pod drugą i nikt nie jest do końca pewny, jak zebrać się razem. Teraz jesteśmy razem. – Zatrzymała się, by rozprostować ramiona. – I musimy z tego skorzystać. Nawet my, Cal, z tym, co czujemy do siebie, wciąż się poznajemy, uczymy zaufania wobec siebie nawzajem.

– Jeśli chodzi ci o kamień, to rozumiem, możesz być zła, że nie powiedziałem ci wcześniej.

– Nie, naprawdę nie jestem zła. – Przerzuciła jeszcze trochę śniegu, ale już tylko na pokaz, bo ból ramion stał się nieznośny. – Chciałam się wkurzyć, ale nie mogłam. Bo rozumiem, że wy trzej przez całe życie tworzyliście zespół. Nie sądzę, żebyście pamiętali czasy, gdy nie byliście razem. Jeśli dodać do tego fakt, że przeszliście razem coś, co – myślę, że nie przesadzę, jeśli tak powiem – wywróciło wasz świat do góry nogami… Jesteście jak jedno ciało o trzech głowach, prawda? – oddała Calowi szuflę.

– Nie jesteśmy jakimś cholernym cyborgiem.

– Nie, ale prawie. Jesteście jak zaciśnięta pięść, razem, ale – pomachała palcami w rękawiczce – osobno. Instynktownie działacie razem. A teraz – uniosła drugą dłoń – pojawiła się druga część i musimy wykombinować, jak je połączyć. – Splotła palce obu dłoni.

– To, co mówisz, ma sens. – Cal poczuł lekkie ukłucie winy. – Sam trochę kopałem.

– I nie masz na myśli śniegu. Pewnie mówiłeś o tym Foxowi i Gage'owi.

– Chyba coś wspomniałem. Nie wiemy, gdzie Ann Hawkins spędziła kilka lat, gdzie urodziła synów i gdzie mieszkała, zanim wróciła do Hollow, do domu rodziców. Myślałem o jakiejś dalszej rodzinie. Kuzynach, ciotkach, wujach. Ciężarna kobieta nie mogła odbywać dalekich podróży, nie w tamtych czasach, więc może zamieszkała gdzieś w okolicy. W szesnastym wieku odległość dwudziestu, trzydziestu kilometrów wydawała się o wiele większą przeszkodą niż dziś.

– To dobry pomysł. Sama powinna byłam na to wpaść.

– A ja powinienem był powiedzieć o tym wcześniej.

– Tak. Teraz musisz wszystkie informacje przekazać Cyb. Ona jest królową poszukiwań. Ja jestem dobra, ale ona lepsza.

– A ja jestem zwykłym amatorem.

– Nie ma w tobie nic zwykłego. – Quinn uśmiechnęła się szeroko i skoczyła mu w ramiona. Cal pośliznął się, Quinn zaś pisnęła ze śmiechem, gdy zachwiał się do tyłu i upadł, a ona wylądowała twarzą w białym puchu.

Bez tchu nabrała dwie garście śniegu i wtarła je w twarz Cala, po czym próbowała przeturlać się na bok, ale on złapał ją wpół i pociągnął na siebie. Quinn tak się śmiała, że ledwo mogła się bronić.

– Jestem mistrzem zapasów w śniegu – ostrzegł ją Cal. – Zadzierasz nie ze swoją ligą, Blondyneczko.

Udało jej się wcisnąć mu dłoń między nogi i pogłaskać, po czym korzystając z gwałtownego spadku IQ Cala, wrzuciła mu za kołnierz kulę puszystego śniegu.

– To wbrew zasadom Związku Bokserskiego!

– Sprawdź regulamin, koleś. Rozdział dotyczący zawodników różnej płci.

Próbowała wstać, ale tylko sapnęła, gdy Cal przygniótł ją swoim ciężarem.

– I tak wygrałem – obwieścił i już miał ją pocałować, kiedy ktoś otworzył drzwi.

– Dzieci – powiedziała Cybil – na górze jest ciepłe łóżko, jeśli chcecie się bawić. A tak dla waszej informacji, właśnie włączyli prąd – spojrzała przez ramię w głąb domu. – Telefony też już działają.

– Telefony, elektryczność. Komputer. – Quinn wydostała się spod Cala. – Muszę sprawdzić pocztę.

Cybil oparła się o suszarkę, podczas gdy Layla ładowała ręczniki do pralki.

– Wyglądali jak para zakochanych yeti. Cali w śniegu, rumiani i napaleni na siebie.

– Świeża miłość nie zważa na warunki klimatyczne. Cybil zachichotała.

– Wiesz, nie musisz się zajmować tym praniem.

– W tej chwili czyste ręczniki są już tylko wspomnieniem, a zaraz może znowu zabraknąć prądu. Poza tym wolę prać ręczniki w suchej i ciepłej pralni niż odgarniać śnieg na mrozie. – Odrzuciła włosy. – Zwłaszcza, że nie czeka tam nikt napalony na mnie.

– Dobry argument. Wspomniałam o tym, bo z moich obliczeń wynika, że wieczorem jest kolejka twoja i Foxa na gotowanie.

– Quinn jeszcze nie gotowała, Cal też nie.

– Quinn pomagała przy śniadaniu, a to jest dom Cala. Pokonana Layla zamknęła bęben pralki.

– Do diabła z tym. Zajmę się kolacją.

– Możesz zrzucić to na Foxa, używając prania jako wymówki.

– Nie, nie wiemy, czy on potrafi gotować, a ja umiem. Cybil popatrzyła na nią zwężonymi oczami.

– Umiesz gotować? Nie wspominałaś o tym wcześniej.

– Utknęłabym w kuchni, gdybym powiedziała. Cybil wydęła usta i pokiwała wolno głową.

– Diaboliczna i egoistyczna logika. Podoba mi się.

– Sprawdzę zapasy i zobaczę, co mogę zrobić. Coś… – Zamilkła i postąpiła krok do przodu. – Quinn? Co się stało?

– Musimy porozmawiać. Wszyscy. – W drzwiach stanęła blada jak ściana Quinn.

– Q? Kochanie. – Cybil wyciągnęła do niej rękę. – Co się stało? – Przypomniała sobie, że przyjaciółka sprawdzała pocztę. – Wszystko w porządku? Chodzi o twoich rodziców?

– Tak, w porządku. Chcę wszystkim o tym opowiedzieć. Musimy się zebrać.

Quinn usiadła na fotelu w salonie, a Cybil przycupnęła na poręczy. Quinn miała ochotę skulić się na kolanach Cala, ale to nie był dobry moment na pieszczoty.

To nie był dobry moment na nic.

Wolałaby, żeby już nigdy nie włączyli prądu. Żałowała, że skontaktowała się z babcią i namówiła ją na badanie historii rodziny.

Nie chciała wiedzieć tego, co babcia jej przekazała.

Nie ma już odwrotu, upomniała samą siebie. A to, co ma do powiedzenia, może zmienić całą przyszłość.

Zerknęła na Cala. Wiedziała, że go zaniepokoiła. Wyciąganie tego na światło dzienne nie było fair. Co potem będzie o niej myślał?, zastanawiała się.

– Moja babcia zdobyła informacje, o które ją prosiłam. Dotarła do stron z rodzinnej Biblii i do zapisków jakiegoś rodzinnego historyka z osiemnastego wieku. Ach, Layla, mam też wiadomości na temat Clarków, może ci się przydadzą. Nikt nie badał tej gałęzi rodu, ale może tobie uda się czegoś dowiedzieć na podstawie tego, co mam.

– Dobrze.

– Wygląda na to, że moja rodzina podchodziła do badania korzeni z niemal religijną czcią. Nie tyle dziadek, ile jego siostra i paru kuzynów. Najwyraźniej byli bardzo dumni z faktu, że ich przodkowie należeli do pierwszych Pielgrzymów, którzy osiedlili się w Nowym Świecie. Dlatego mamy nie tylko Biblię, ale też profesjonalnie wykonane drzewo genealogiczne sięgające aż do Anglii i Irlandii piętnastego wieku. Interesuje nas tylko gałąź, która przyjechała do Nowego Świata. Tutaj, do Hawkins Hollow – powiedziała do Cala.