Изменить стиль страницы

– Najświętsze Serce Jezusowe…

Bóg jest dobry, zapewni jej spokój i zasłużony odpoczynek, była tego pewna. Modliła się za to dziecko, tak jak modliła się za swoje dzieci i za wieczne odpoczywanie męża. Musi wybłagać łaskę niebios dla wszystkich, zanim opuści ziemski padół. Modliła się więc żarliwiej niż zawsze. Nie wiedziała, co więcej mogłaby zrobić. Ból się nasilał. Ściskał obręczą jej pierś i miała problemy ze złapaniem tchu.

Zmusiła się do głębokiego, miarowego oddychania i cały czas się modliła. Ale ból był nieznośny.

Widziała Bena i odciętą głowę, widziała, jak trzyma ją w rękach i śmieje się. Nie zdawał sobie sprawy, iż zrobił coś bardzo złego. W jej Michaelu nie było tyle zła – chociaż miał trudny start, a Benny dostawał wszystko, co według telewizji i gazet dziecko powinno otrzymać. Jednak od zawsze był łobuzem i nie minie wiele czasu, a sprowadzi na nich coś jeszcze gorszego niż ostatnie nieszczęścia.

Mimo to kochała go całym sercem i duszą. Kiedy się do niej uśmiechał lub ją przytulał, czuła się najszczęśliwszą istotą na świecie. Było to szczególne uczucie: jakby zaufało ci dzikie zwierzę. Benny miał tak mało miłości do ofiarowania, że kiedy ją dawał, było to zniewalające, bo wiązało się z tym poczucie przynależności do garstki wybrańców.

Serce Sarah zaczęło bić szybciej i intensywnie się pociła. Zmusiła umysł do powrotu do modlitw i miała nadzieję, że ta noc szybko się skończy. Cokolwiek przyniesie nowy dzień, wiedziała, że sobie z tym poradzi. Bóg dał ci grzbiet do dźwigania ciężarów, tak mówiła jej matka. A Sarah miała mocny grzbiet i silną wiarę – i to było wszystko, czego potrzebowała. Pójdzie na mszę o ósmej i przystąpi do komunii świętej. To ją zawsze uspokajało, kiedy miała zmartwienie.

***

Tony Dooley i Geny Jackson zrobili przegląd zabudowań i terenu wokół, teraz oświetlonego lampami łukowymi. Wszystko wyglądało nieskazitelnie. Nie pozostawiono niczego obciążającego, żadnych odcisków opon czy butów mogących świadczyć o tym, że ktokolwiek z nich był tutaj. Żadnych obciążających ich śladów.

Usiedli wewnątrz magazynu i zapalili razem skręta, wspominając stare dzieje. Niebezpieczeństwo krwawej potyczki zostało zażegnane i będą mogli bez przeszkód wrócić do domu.

Przynajmniej taką mieli nadzieję, czekając na przyjazd gliniarzy. Wtedy dopiero, nie wcześniej, będą mogli stąd wyjechać.

A tamtym się nie spieszyło.

Tony Dooley zaczął zwijać kolejnego skręta.

– Człowieku, jak ja nienawidzę czekać.

Gerry wzruszył ramionami.

– Nie mamy wyboru. Ale kiedy już się załatwimy z tymi w kajdankach, wszystko to skończy się nie tylko na dzisiaj, lecz raz na zawsze. Wiesz, Tony, to dziwne i śmieszne, ale lubiłem Vica. Ja i Michael szlajaliśmy się z nim lata temu. To przez prochy tak się z nim stało, nie? Każdemu odbierają rozum.

Tony przytaknął.

– Na ilu takich się napatrzyłem… Przeciągnął powoli językiem po bibułce do skręta i dodał cicho: – Najbardziej żal mi Roya.

Gerry westchnął.

– Gdyby to był mój chłopak… wolę o tym nie myśleć.

– Benny jest pojebany, to wariat, ale takie jest życie. Należało zrobić z nim porządek, gdy był jeszcze dzieckiem.

Gerry pokiwał z ubolewaniem głową, a w duchu był zadowolony, że żaden z jego synów nie odbiega od normy. Byli zimnymi i bezwzględnymi draniami, ale w końcu dobrze im to służyło.

Oparli się o ścianę i palili skręta, użalając się nad Royem i jego kłopotami, dobrze im się gadało ze sobą. Obaj byli przerażeni tym, co się miało jeszcze wydarzyć, ale wiedzieli, że to konieczne. W gruncie rzeczy aż dziwne, że to się nie stało wcześniej. Benjamin Ryan był od kilku lat jak niewypał, który w każdej chwili może wybuchnąć.

Gerry zaciągnął się głęboko i spojrzał na swoich przystojnych chłopaków, którzy właśnie kończyli pracę. Był dumny z każdego po kolei i zadowolony, że wyrośli na zdrowych przeciętniaków.

Wąską alejką podjeżdżał samochód. Obaj mężczyźni patrzyli, jak Maura i Garry idą w jego kierunku. Instynktownie położyli dłonie na broni. W końcu to wszystko jeszcze się nie skończyło. Daleko do tego!

***

Carla jeszcze nie spała, siedziała na łóżku z papierosem Silk Cut, ogarnięta strachem, jaki w kobiecie może wzbudzić tylko niechciana ciąża. Patrzyła na tester, ale niebieska linia wciąż była wyraźnie widoczna. Była tam od pięciu godzin, lecz Carla ciągle miała nadzieję, że to pomyłka.

Była w ciąży – i to w dodatku z Tommym.

Popiła wodę ze szklanki stojącej na nocnej szafce i zapaliła następnego papierosa. Zastanawiała się, co ma zrobić z tym fantem. Ostatnia rzecz, jakiej by chciała kobieta w jej wieku, to drugie dziecko.

Maura zachowywała się w stosunku do niej przyzwoicie, ale to uleci z wiatrem, kiedy dowie się o ciąży. Wzięła do ręki komórkę i ponownie wybrała numer Rifkinda.

Od razu odezwała się poczta głosowa i Carla zostawiła wiadomość, żeby oddzwonił natychmiast po odsłuchaniu wiadomości, bo to bardzo ważna sprawa. Wiedziała, że tego nie zrobi, ale jeszcze łudziła się, że przyjedzie i wybawi ją z tego kłopotu, zadba o nią i o dziecko. Jeśli nie zadzwoni, trzeba będzie usunąć płód prywatnie i po cichu. Nic innego nie wchodziło w grę, bo Maura na pewno nie życzyłaby sobie, żeby takie małe wspomnienie po Tommym Rifkindzie kręciło się w jej pobliżu. Na zabieg potrzebne były pieniądze, a jedyną metodą ich zdobycia był jak najszybszy powrót do łask.

Popatrzyła na zegar. Minęła trzecia nad ranem, a jej nie chciało się ani trochę bardziej spać niż pięć godzin temu. To była głupota zadurzyć się w Tommym Rifkindzie, ale trudno było mu się oprzeć. Był seksy i ekscytująco niebezpieczny. I miał wielkiego fiuta. A jak ją posuwał! Teraz została ze wspomnieniami i ciążą.

Żałowała, że go spotkała i oszalała na jego punkcie. Ale stało się i musiała jakoś to rozwiązać.

Jak by to nazwał Joey? Konfrontacją z rzeczywistością? No to czekała ją najgorsza konfrontacja z rzeczywistością w całym jej życiu.

***

Maura patrzyła, jak główny inspektor Billings wyłącza silnik i siedzi sztywno, czekając, aż do niego podejdą. Ział bezsilną nienawiścią. Facet bez jaj w potrzasku, pomyślała.

Dziś miał popracować na swoje łapówki i nikt nie udawał, że to będzie przyjemne.

– Dzień dobry, panie Billings. Przyjechał pan szybciej, niż się spodziewałam.

Ironia Maury, czytelna dla niego i wszystkich innych, ubodła inspektora.

Garry otworzył bagażnik samochodu policjanta i wyjął duży, zawinięty w koc pakunek. Zważył go w rękach, po czym z szerokim uśmiechem na twarzy wyciągnął z niego cztery karabiny automatyczne robione specjalnie dla policyjnych snajperów.

– Czyste?

Billings kiwnął głową.

– Oczywiście.

Garry wyszczerzył zęby.

– Dobrze. Możesz już spieprzać.

***

Trzej więźniowie mieli świadomość, że wreszcie przyszedł na nich koniec. Maura patrzyła beznamiętnie, jak Vic i Abul, wyciągani z budynku, szarpią się i protestują, choć wiedzą, że nie unikną tego, co im pisane. Poleciła innym, by na chwilę zostawili ją samą z Joem.

– Nadal tego nie pojmuję – oświadczyła. – Wiem, że Rebekka mnie nienawidziła i może miała powód, ale ty? Byliśmy kiedyś skumplowani.

Wyglądał na wycieńczonego i miał zapadnięte oczy, ale jego głos był zaskakująco silny, kiedy powiedział gorzko:

– Dopóki w mojej rodzinie nie zdarzyła się tragedia, której sprawcami byliście ty i Michael.

Maura była zaskoczona.

– Przecież ty nie masz rodziny, Joe. Jesteś jedynym samotnym osiemdziesięcioletnim playboyem, jakiego znam.

Westchnął ciężko i odparł: