Изменить стиль страницы

Ilekroć wchodził z Maurą do restauracji, nawet młodzi faceci się za nią oglądali. Miała w sobie to coś. Nigdy nie nosiła wyzywających ciuchów, jak ta tutaj. Nie musiała odsłaniać ciała, żeby zwracać uwagę. I tak wszyscy ją zauważali.

Carla to Maura dla ubogich i chyba nawet sama zdaje sobie z tego sprawę. Mimo stanika na fiszbinach i samoopalaczy nigdy nie przeskoczy swojej ciotki. To była jej słabość, na której Tommy grał. Znał się na tym dobrze, był starym wyjadaczem.

Carla przywarła do niego, gdy zaczął jej dotykać. Czuł jej usta, język i perfumy Versace.

Objął ją mocno.

***

Telefon Maury zadzwonił znowu, gdy razem z Kennym oglądała pobojowisko, które wcześniej było salonem Jacka. Ze zniecierpliwieniem przerwała połączenie. Jednak telefon natychmiast powtórnie zadzwonił.

– Halo? – odezwała się szorstko.

Ale nie słyszała niczego poza odgłosami w tle. Potem słyszała ruszający samochód i zorientowała się, że telefon Tommy’ego włączył się przypadkowo, wybierając numer ostatniego rozmówcy. Jej numer. Gdy już miała się rozłączyć, usłyszała kobiecy głos. Serce zamarło jej w piersi. potem usłyszała odpowiedź Toma. Tych dwoje świntuszyło podczas jazdy samochodem.

– Wszystko w porządku, Maws?

Benny jakoś dziwnie jej się przyglądał. Inni próbowali ocucić Jacka i niczego nie zauważyli.

– Nie najlepiej się poczułam. Jestem dziś w kiepskiej formie.

– Nie w tak kiepskiej jak ten biedny dupek.

Maura nie mogła się zmusić, by wyłączyć telefon, chociaż instynkt podpowiadał jej, że powinna to zrobić. Niepewnym krokiem wyszła z salonu z komórką przyklejoną do ucha. Słuchała, jak rozmawiali, i była pewna, że w pewnym momencie zaczną mówić o niej. Chciała to słyszeć i zarazem drżała na samą myśl o tym.

Garry wyszedł za nią i zawołał:

– Lepiej chodź, Maura! Jest gotowy, będzie śpiewać.

Nie odpowiedziała.

– Kogo masz na linii? I co się z tobą dzieje? Wyglądasz na chorą, dziewczyno. O co chodzi?

Podała mu telefon, przyłożył go do ucha i przez chwilę słuchał. Potem popatrzył na nią smutno i przerwał połączenie, a komórkę zgniótł butem.

– Pieprzyć go. I ją też, tę małą dziwkę. Nie są ciebie warci, Maws. Ale przynajmniej mamy odpowiedź na kilka pytań.

– Co masz na myśli, Gal?

– Później. Najpierw skończmy z tym alfonsem. Kiwnęła głową i weszła z powrotem do salonu, tłumiąc uczucie żalu i zawodu.

Nie pierwszy raz i nie ostatni musiała zapomnieć o sobie. Rodzina zawsze jest na pierwszym miejscu. Tak uczył siostrę Michael Ryan.

Rozdział 14

Vic obserwował najazd bandy Ryanów na jego ostatnią kryjówkę. Rozśmieszał go widok facetów biegających jak wielkie karaluchy dookoła starej stodoły w Ingatestone, którą zaadaptował na swoje schronienie. Nie pozostawił w niej nic, co mogłoby im cokolwiek zdradzić. Z wyjątkiem namazanego sprayem na ścianie pozdrowienia: „Pieprzyć was! Ha, ha!”.

Ilekroć sobie to przypomniał, uśmiechał się pod wąsem.

Od jakiegoś czasu miał pod obserwacją każdego z Ryanów i gdy tylko dostał wiadomość, że naszli Jacka, ewakuował się stąd. Teraz przez lornetkę przyglądał się, jak szukają wiatru w polu, i miał niezłą uciechę.

Leżał w wysokiej trawie i żałował, że nie zabrał ze sobą automatu. Mógłby ich wszystkich powystrzelać, jednego po drugim. Cieszyło go, że jak dotąd udawało mu się być zawsze jeden krok przed nimi.

Wyjął portfel, a z niego zdjęcie Sandry. Była prześliczna i z każdym dniem coraz bardziej mu jej brakowało. Miała w sobie coś szczególnego; wytworzyła się między nimi więź, jaka nie łączyła go wcześniej z żadną inną kobietą. Doskonale się rozumieli.

Ryanowie zapłacą za jej śmierć, a on przy okazji zgarnie trochę kasy. Sentymenty nie mogą przesłonić interesów, to jasne. Życie musi toczyć się do przodu. Nawet gdyby miało to być zupełnie puste życie.

Pogwizdywał przez zęby, patrząc na zamieszanie tam w dole. Motocykl z silnikiem o pojemności 1000 centymetrów sześciennych ukrył u podnóża górki, by zwinąć się, jak tylko teren się oczyści.

Lubił motory, bo hełmy zapewniały anonimowość. A na niej mu ostatnio szczególnie zależało.

***

Tommy podwiózł Carlę do domu, ale odrzucił jej zaproszenie na kawę. Wypiłowała go do ostatka i musiał przyznać w duchu, że nie jest w stanie sprostać jej seksualnym potrzebom.

Nadąsała się jak mała dziewczynka, a on jęknął:

– Dość na dziś, Carla. Wykończyłaś mnie.

– Moglibyśmy tylko wypić kawę i porozmawiać.

Pokręcił głową. Rozmowa z Carla przy kawie była ostatnią rzeczą, na jaką miałby ochotę. Opowiadałaby, co wyczytała w „Hello”. Nieszczególny materiał do stymulującej wymiany zdań.

– Nie dzisiaj.

Ale ona nadal siedziała w samochodzie, patrząc na niego, i Tommy zrozumiał, że tak łatwo się jej nie pozbędzie. Najwyraźniej doszła do wniosku, że sytuacja dojrzała do poważnej rozmowy. Miał duszę na ramieniu. Oczy Carli zrobiły się zimne jak dwa zielone szkiełka. Dlaczego wcześniej tego nie widział?

– Co z nami będzie, Tom?

Znowu ten dziecinny głosik. Nie pasował ani do jej wieku, ani doświadczenia życiowego. Tommy zesztywniał w swoim fotelu. Podejrzewał, że kiedyś dojdzie do takiej rozmowy, ale jeszcze nie teraz. Jej się spieszyło, jakby zapomniała, że nie skończył romansu z jej ciotką. Nie wiedziała, że wcale niemiał takiego zamiaru.

– A co ci chodzi po głowie, złotko?

Pytał protekcjonalnym tonem, jaki mężczyzna rezerwuje dla kobiet pewnego pokroju.

– Kiedy powiesz o nas Maurze?

Uśmiechnął się z politowaniem.

– Dlaczego miałbym mówić o tym Maurze? Ja ją kocham.

Z grymasem bólu wyrzuciła z siebie:

– Naprawdę? Wobec tego co jest między nami, jeśli tak bardzo ją kochasz?

– Chcieliśmy się trochę popieprzyć, dla sportu, nie pamiętasz już, Carla? To były twoje słowa, kochanie, nie moje.

Zapaliła papierosa i zaciągnęła się mocno.

– Nie, to nie tak, Tommy. Miałam wrażenie, że chcemy być ze sobą. Wiem, że ciężko ci będzie powiedzieć o tym Maurze. Ja mogę to zrobić, chcesz?

A więc według tej dziwki powstrzymywał go lęk przed jej ciotką i gotowa była sama ogłosić jej nowinę. Oczywiście z największą przyjemnością. Piękne świadectwo lojalności w klanie Ryanów.

– Posłuchaj, Carla: powiesz, co chcesz i komu chcesz, ale to nie zmieni faktu, że chciałem cię tylko przelecieć i to wszystko. Jestem znany z tego, że nie przepuszczam żadnej spódniczce, więc ciebie też zerżnąłem. A teraz zapomnij o marszu weselnym i weź się w garść.

Zabłysły jej łzy w oczach.

– Jesteś skurwysynem, Tommy Rifkindzie.

Znowu uśmiechnął się z politowaniem.

– Mówiły mi to już lepsze laski niż ty, kochanie.

Carla wyskoczyła z samochodu, dając mu jeszcze okazję, by nasycił oczy widokiem jej pupy, której nie skrywały majtki.

Gdy wchodziła do domu, uświadomił sobie, że znalazł się w sytuacji naprawdę nie do pozazdroszczenia. Wiedział, niemal słyszał, co na to powie Joss: „Mówiłem ci, że tak będzie”.

Siedział jeszcze przez chwilę w samochodzie przed domem Carli, postukując palcami w kierownicę. Wpadł w tarapaty w jakich jeszcze nie był.

Kiedy odjeżdżał, nawet nie zauważył, że na ogonie siedzi mu Abul.

***

Kenny przyprowadził lekarza, bo Jack bezwzględnie wymagał pomocy medycznej. Odmówił pójścia do szpitala, nawet do zaprzyjaźnionej prywatnej kliniki, więc Kenny wydzwonił znajomego medyka, który teraz sprawnie i szybko zszywał Jacka.

– Sam sobie to gówno zgotowałeś – mruknął Kenny.

Jack nie odpowiedział, przepłukując gardło kolejnym łykiem swojej pięćdziesięcioletniej brandy.

– Dlaczego nie powiedziałeś im, co chcieli wiedzieć? Nie pogrążyłbyś się przez to w niczyich oczach. A tak, tylko spójrz na siebie: wyglądasz, jakby cię potrącił samochód.