– Niczego ci nie obiecaliśmy. Nie wiem, co z tego wyniknie. Czy będzie to finał twojej historii, czy może początek nowego wspaniałego rozdziału. Ale ci z nas, którzy kochają sport, zachowają nadzieję. Mamy to w swej naturze. To natura wszystkich prawdziwych wojowników i kibiców.
Clipowi załamał się głos.
– Tak już jest – ciągnął. – Przypominam ci o tym niechętnie, Myron, ale muszę. W imieniu New Jersey Dragons witam cię, znakomity i dzielny graczu, w naszym zespole. Życzymy ci wszystkiego najlepszego. Jesteśmy pewni, że bez względu na to, co cię spotka na boisku, przyniesiesz zaszczyt naszemu klubowi. – Zamilkł, zacisnął usta. – Dziękuję – dorzucił prędko i wyciągnął rękę do Myrona.
Myron wszedł w rolę. Wstał, chcąc uścisnąć Clipowi dłoń, ale ten miał inny pomysł. Otoczył go ramionami i przyciągnął do siebie. Flesze aparatów rozmigotały się jak światła w dyskotece. Kiedy Clip wreszcie puścił Myrona, dwoma palcami otarł oczy. A bodaj go, zagrał to lepiej niż Pacino. Clip wyciągnął rękę i poprowadził Myrona do pulpitu.
– Jakie to uczucie wrócić do sportu? – zawołał jakiś reporter.
– Straszne – odparł Myron.
– Jest pan zdolny do gry na tym poziomie?
– Nie za bardzo.
Jego szczerość na chwilę powstrzymała dziennikarzy. Ale tylko na chwilę. Clip roześmiał się, a inni poszli w jego ślady. Wzięli to za żart. Myron nie myślał wyprowadzać ich z błędu.
– Wciąż ma pan dobrze ustawiony celownik do rzutów za trzy punkty? – spytał inny.
Myron skinął głową.
– Celownik owszem, ale nie wiem, czy dopełniacz. Zapożyczony żart, ale co tam. Znów rozległy się śmiechy.
– Dlaczego wraca pan dopiero teraz? Co pana przekonało do powrotu?
– Telewizyjna Stacja Jasnowidzów.
Clip wstał i podniesieniem ręki powstrzymał dalsze pytania.
– Wybaczcie, ludzie, ale na dziś wystarczy. Myron musi się przebrać do meczu – powiedział.
Myron podążył za Arnsteinem do jego gabinetu, w którym czekał już Calvin. Clip zamknął drzwi.
– Jak się sprawy mają? – spytał, zanim usiadł.
Myron powiedział mu o krwi w suterenie. Clip wyraźnie zbladł. Mrożonka zacisnął palce na poręczach fotela.
– Co sugerujesz? – spytał ostrym tonem Clip.
– Sugeruję?
Clip Arnstein wzruszył teatralnie ramionami.
– Nic z tego nie rozumiem – powiedział.
– Tu nie ma nic do rozumienia – odparł Myron. – Greg zniknął. Nikt nie widział go od pięciu dni. Nie korzystał z bankomatu ani karty kredytowej. A w suterenie jego domu jest krew.
– W pokoju zabaw dla dzieci? Tak powiedziałeś. W pokoju zabaw.
Myron skinął głową.
Clip spojrzał pytająco na Calvina, a potem uniósł dłonie w górę.
– I co to znaczy, u licha? – spytał.
– Trudno powiedzieć.
– To jeszcze nie dowodzi, że kogoś tam zabito – ciągnął Clip. – Zastanów się, Myron. Jeżeli Grega zamordowano, to gdzie są zwłoki? Zabrał je morderca lub mordercy? Co się tam wydarzyło? Zaskoczono go? Samego? W pokoju zabaw, gdzie bawił się lalką? I co dalej? Zabili go, wywlekli ciało z domu, ślady krwi pozostawiając tylko w suterenie? – Clip rozłożył ręce. – Gdzie tu sens?
Myrona zaniepokoił taki scenariusz. Zerknął na zamyślonego Calvina. Clip wstał.
– Równie dobrze mogło się tam skaleczyć któreś z jego dzieci – rzekł.
– Jeśli tak, to bardzo mocno – odparł Myron.
– Albo komuś poszła krew z nosa. Z nosa krew wali jak diabli. Może ktoś po prostu rozkwasił tam sobie nos.
– Albo zarżnął kurę. To też możliwe.
– Po co ten sarkazm, Myron?
Myron odczekał chwilę. Spojrzał na Calvina. Żadnej reakcji. Spojrzał na Clipa. Nic.
– Znowu brak mi jasności – powiedział.
– Słucham?
– Wynajął mnie pan, żebym znalazł Grega. Wpadłem na ważny trop. A pan nie chce o nim słyszeć.
– Jeśli sądzisz, że nie chcę dopuścić myśli, że Grega spotkało najgorsze…
– Ja nie o tym. Pan się czegoś boi. Czego? Bo nie tylko tego, że Grega spotkało najgorsze.
Clip spojrzał na Calvina. Mrożonka prawie niedostrzegalnie skinął głową. Clip usiadł. Zabębnił palcami w biurko. Stojący zegar w kącie tykał jak echo.
– Zakładam – rzekł Clip – że wszystkim nam leży na sercu interes Grega.
– Mhm.
– Słyszałeś o wrogich przejęciach?
– W latach osiemdziesiątych byłem już na świecie – odparł Myron. – Ktoś nawet niedawno wytknął mi, że jestem bardzo w stylu tych lat.
– No więc próbują tego wobec mnie.
– Myślałem, że ma pan większość udziałów w klubie.
– Czterdzieści procent – odparł Clip. – Reszta ma najwyżej po piętnaście. Dwaj z nich się zmówili i chcą mnie wysadzić z siodła. – Zacisnął dłonie i położył je na biurku jak przyciski do papieru. – Twierdzą, że za bardzo obchodzi mnie koszykówka, a za mało interesy. Że powinienem zająć się graczami i meczami. Za dwa dni będą głosować.
– I co z tego?
– Głosowanie jest tuż – tuż. Wystarczy skandal i po mnie. Myron przyjrzał się obu mężczyznom.
– Mam się tym zająć? – spytał po krótkiej chwili.
– Nie, skądże – zaprzeczył szybko Clip. – Nie w tym rzecz. Nie chcę tylko, żeby prasa zrobiła widły z czegoś, co może być igłą. W tej sytuacji nie mogę dopuścić, by na jaw wyszło coś kompromitującego.
– Kompromitującego?
– Tak.
– Na przykład?
– Skąd mam wiedzieć – obruszył się Clip.
– A jeśli Greg nie żyje?
– W takim razie, choć zabrzmi to cynicznie, dzień czy dwa nic tu nie zmieni. Zresztą jeśli coś mu się przytrafiło, to może nie bez powodu.
– Nie bez powodu?
Clip uniósł ręce.
– Ja nic nie wiem. Wystarczy, że ruszysz trupa czy choćby kogoś, kto się ukrywa, a wypełzną robaki. Rozumiesz?
– Nie – odparł Myron.
– Nie mogę do tego dopuścić. Nie teraz. Nie przed tym głosowaniem.
– Innymi słowy, chce pan, żebym się tym zajął – stwierdził Myron.
– Wcale nie. Chcemy uniknąć niepotrzebnej paniki. Jeżeli Greg nie żyje, nic na to nie poradzimy. Ale jeżeli zniknął, tylko ty dajesz nadzieję, że nie rzucą się na to media i że go uratujesz.
Wciąż coś przed nim ukrywali, lecz postanowił na razie ich nie naciskać.
– Nie domyśla się pan, dlaczego ktoś obserwuje dom Grega? – spytał.
– Ktoś obserwuje dom Grega? – zdziwił się Clip.
– Tak myślę.
– Calvin?
Clip utkwił wzrok w Calvina.
– Nie mam pojęcia – odparł Calvin.
– Ja również, Myron. Domyślasz się, kto to jest?
– Jeszcze nie. Mam pytanie: czy Greg miał dziewczynę? Clip znów spojrzał na Calvina.
Calvin wzruszył ramionami.
– Sypiał na prawo i lewo – rzekł. – Ale wątpię, czy był z kimś związany.
– Nie znasz żadnej z tych, z którymi sypiał?
– Nie z nazwiska. To były fanki, tym podobne.
– Dlaczego to cię interesuje? Myślisz, że uciekł z jakąś kobietą? – spytał Clip.
Myron wzruszył ramionami i wstał.
– Pora iść do szatni – powiedział. – Niedługo mecz.
– Chwileczkę. Myron zatrzymał się.
– Wiem, Myron, że wychodzę na bezdusznego, ale naprawdę przejmuję się Gregiem. Bardzo. Chcę, żeby znalazł się cały i zdrowy. – Clip przełknął ślinę. Zmarszczki na jego skórze pogłębiły się, jakby ktoś go wyszczypał. Pobladł. – Jeżeli szczerze powiesz mi, że najlepiej będzie ujawnić, co wiemy, to tak zrobię. Bez względu na koszty. Przemyśl to sobie. Chcę dla Grega jak najlepiej. Bardzo mi na nim zależy. Bardzo zależy mi na was obu. Świetne z was chłopaki. Na prawdę. Obu wam wiele zawdzięczam.
Clip miał minę, jakby zbierało mu się na płacz. Myron nie bardzo wiedział, co o tym wszystkim myśleć. Postanowił, że nic nie powie. Skinął głową, otworzył drzwi i wyszedł.
Gdy się zbliżał do windy, dobiegł go znajomy ochrypły głos: Kogo ja widzę? Czyż to nie nasz powrotnik?
Myron przyjrzał się reporterce sportowej Audrey Wilson. Była w swoim zwykłym stroju: granatowym żakiecie, czarnym golfie i marmurkowych dżinsach. Jeśli nosiła makijaż, to bardzo dyskretny, paznokcie miała krótkie, niepolakierowane. Barwniejsze były tylko jej buty – niebieskie sportowe chucki taylory. Nie rzucała się w oczy. Brunetka, ostrzyżona na pazia. Jej rysom nie brakowało niczego, ale też niczym się nie wyróżniały.