Изменить стиль страницы

DULSKA

Idź no, idź…

Wychodzi Hesia, Dulska zawiązuje mocniej głowę, słyszy trzepanie dywanów, nadsłuchuje, porywa się, biegnie do okna, otwiera i krzyczy całkiem innym głosem:

Nie wolno!… Na dziedzińcu się trzepie… nie wolno!…(wraca)

HESIA

Ciocia powiedziała, że przyjdzie zaraz.

DULSKA

Teraz idź, ubierz się.

HESIA

A potem, żeby trochę na spacer, co?

DULSKA

Co ci w głowie? tu taki szkandał za pasem, a ona na spacer!

HESIA

No dobrze… dobrze… już idę!

Wybiega do siebie.

SCENA CZWARTA

Dulska, Juliasiewiczowa.

JULIASIEWICZOWA

w płaszczu na matince; z godnością

Ciocia mnie wezwała?

DULSKA

Tak.

JULIASIEWICZOWA

Właściwie nie powinnam przyjść po tak dotkliwej obrazie, ale w nieszczęściu powinno darować się winy. Cóż zatem ciocia sobie życzy?

DULSKA

z nagłym wybuchem

Zlituj się! Ratuj!… Wybaw mnie z tego położenia. Przecież taki ożenek dla Zbyszka to ostatnia zguba. Jak ja ludziom w oczy spojrzę!

JULIASIEWICZOWA

Moja ciociu… sama ciocia piwa nawarzyła. Ja radziłam: odprawić Hankę.

DULSKA

Ale kiedy ci wytłumaczyłam, dlaczego ją trzymam, sama się zgodziłaś, że tak lepiej. Ja to przecież zrobiłam dla jego dobra. Patrzeć już nie mogłam, jak mi się wisusował. To się nieraz robi. Ja nie pierwsza i nie ostatnia.

JULIASIEWICZOWA

Tak, zapewne…

DULSKA

Radź! Ratuj! Ty masz doskonały złodziejski spryt, ty coś wymyślisz. Przede wszystkim – weź tę, tę Hankę do siebie. Wyrzucić jej nie mogę, bo obniesie nas po mieście. U ciebie będziesz ją pilnować, żeby z nikim nie pyskowała.

JULIASIEWICZOWA

A już co to, to nie… Dzięki za taki mebel! Nigdy nie wiadomo z takimi, co w trawie piszczy. Ale trzeba rzeczywiście coś zrobić, bo i dla nas samych to bardzo nieprzyjemne. Mój mąż aż jeść kolacji nie mógł, jak się o tym dowiedział. Czy ona ma jaką rodzinę?

DULSKA

Ma tu tylko matkę chrzestną – praczkę.

JULIASIEWICZOWA

Trzeba ją tu sprowadzić.

DULSKA

Posłałam po nią kucharkę.

JULIASIEWICZOWA

Może się wyda coś o tej Hance… Może ona już dobrze tam na wsi się bawiła. Jeżeli się Zbyszko dowie… Choć, według mego przekonania, Zbyszko jedynie tylko na złość cioci to wszystko zrobił.

DULSKA

z wybuchem

Na złość mnie, matce?! I miej tu dzieci! Takem go chowała! Woziłam się z nim do Rabki… Jak była ta matura, to niby… no… pokierowałam go do prokuratorii skarbu… a tu… a tu…

Płacze.

JULIASIEWICZOWA

Proszę cioci się uspokoić. To nic nie pomoże. Tu trzeba radzić energicznie. Co ona mówi?

DULSKA

A cóż ona może mówić? Nic.

JULIASIEWICZOWA

To jeszcze całe szczęście, że ona, zdaje się, głupia, bo jakby tak wzięła na kieł… Niech jej ciocia da wódki i chleba z masłem.

DULSKA

Co?

JULIASIEWICZOWA

Już ja wiem, co mówię! Miodem się muchy bierze, nie octem.

SCENA PIĄTA

Dulska, Juliasiewiczowa, Tadrachowa.

TADRACHOWA

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

DULSKA

A, to wy! (do Juliasiewiczowej) Ta praczka.

TADRACHOWA

Rączki całuję wielmożnej pani gospodyni. A cóż to, będzie znów duże pranie?

JULIASIEWICZOWA

Niech mnie ciocia pozwoli! (do Tadrachowej) Nie, moja dobra kobieto. My tu was zawezwali całkiem o co innego.

TADRACHOWA

Rączki całuję…

JULIASIEWICZOWA

Tu chodzi o Hankę.

TADRACHOWA

A…

JULIASIEWICZOWA

Widzicie, tak się stało. Hance trafia się doskonały mąż.

DULSKA

Cóż ty…

JULIASIEWICZOWA

Zaraz, ciociu… doskonały mąż. Otóż, ponieważ to jest poczciwy rzemieślnik, wychowanek cioci, więc my chcemy naprzód wiedzieć, jaka też to uczciwość Hanczyna. Bo w takiej małej mieścinie to rozmaicie, jak to pani Tadrachowa wie…

TADRACHOWA

No, no… tak, wielmożna pani… niby… to swoja rzecz.

JULIASIEWICZOWA

Właśnie… więc co do Hanki. Jak się ona tam sprawiała w domu. Tylko niech Tadrachowa powie pod przysięgą, jak na spowiedzi, bo to ważna sprawa.

TADRACHOWA

Niby… co do Hanki? A, wielmożna pani, to dziewczyna była jak szklanka. Nawet rysy nie było.

JULIASIEWICZOWA

Moglibyście na to przysiąc?

TADRACHOWA

Przed Przenajświętszym Sakramentem. Za nią – jak za siebie!

JULIASIEWICZOWA

No, a ten finanzwach?

TADRACHOWA

To insza inszość. On się z nią zaręczył. Ale co do tamtego, to o!… tylko że nie było pieniędzy, niby na gospodarstwo, więc bez to się to ślimaczy. Ale to całkiem uczciwie i honorowo, to sam ksiądz proboszcz może poświadczyć.

JULIASIEWICZOWA

No, a tu, w mieście?

TADRACHOWA

A to już… chyba wielmożna pani gospodyni wie, bo przecie dziewczyna niby tu… jakby pod opieką.

Chwila milczenia.

JULIASIEWICZOWA

Może się pani Tadrachowa wódki napije?

TADRACHOWA

Rączki całuję wielmożnej pani, ja przysięgłam od wódki.

Śmieje się.

JULIASIEWICZOWA

śmiejąc się

Ale od likierku?

TADRACHOWA

No, chyba…

JULIASIEWICZOWA

Do Dulskiej

Daj, Anielko, coś słodkiego.

Dulska wychodzi.

Pani Tadrachowa myśli, że Hanka może z czystym sumieniem iść za niego, co się jej trafia?

TADRACHOWA

Proszę wielmożnej pani, jak się jemu podoba, to chyba nie będzie taki skrupulant. To u państwa takie wymysły. A potem… czy ja wiem?

Dulska wraca z kieliszkiem likieru i stawia przed Tadrachową.

JULIASIEWICZOWA

Pijcie!

TADRACHOWA

Rączki całuję, rączki całuję! (pije) Hi, hi, hi!…

JULIASIEWICZOWA

Dobre?

TADRACHOWA

Aż mgli, takie dobre.

JULIASIEWICZOWA

Więc…