Изменить стиль страницы

Nie ma żadnej Bożej opatrzności nad światem, żadnego zwierzchnictwa – o którym tak często mówi Kościół! Nie istnieje żadna opieka!!! Gdyby przyjąć istnienie czegoś takiego, należałoby również odwrotnie – obciążyć Boga wszelkim złem i cierpieniem na ziemi. Opatrzność oznacza bowiem także pełny nadzór i kontrolę. Uwielbiamy Boga za słońce, deszcz, urodzaje – a co z suszami, powodziami i klęskami głodu! Dziękujemy za szczęśliwą podróż samochodem czy samolotem – a co z tymi, dla których podobne wojaże kończą się kalectwem lub śmiercią! Idąc konsekwentnie tokiem „kościelnego” rozumowania, należałoby obarczyć winą za to wszystko wcześniejszego „Dobroczyńcę” i nazwać Go teraz „mordercą”, „tyranem”, „sadystą”, a w najlepszym wypadku powiedzieć: „Bóg nas opuścił, gniewa się na nas…”. Przypomnijmy sobie, jak często w modlitwach błagaliśmy z całej duszy o to czy tamto. Fakt, iż Niebo pozostało głuche na nasze wołania ma oznaczać Boży gniew, nauczkę; albo to, że On nie istnieje!? Według doktryny katolickiej – to pierwsze; ateiści przyjmą drugie rozwiązanie. Obydwa są błędne. Naturalnie Wszechmogący może ingerować w życie ziemian i bez wątpienia często dzieje się to w indywidualnych przypadkach, ale nie uczynił tego wobec całego rodzaju ludzkiego od czasu Ukrzyżowania i Zmartwychwstania Chrystusa; zgodnie z zapowiedzią, że „żaden znak” nie będzie więcej dany ludzkości [24].

Kościół, który przypisuje sobie pośrednictwo Boskiej Mocy wydaje się być często żenująco naiwny w swoim przepowiadaniu i ograniczony w myśleniu, albo (co bardziej prawdopodobne) ma za takich, swoich własnych wiernych. Pytam się naszego drogiego papieża, dla którego mam wielki szacunek: jak wytłumaczyć to, że wkrótce po jego uroczystym apostolskim błogosławieństwie we Wrocławiu – ziemię tę zalały niszczące masy wody? Czy jest to dowód na Bożą opatrzność; znak szczególnej łaski dla namiestnika Chrystusowego; a może fakt ten łączy się ściśle z mocą samego błogosławieństwa? Nie bez powodu trudno jest wytypować miasta, które nasz wielki Rodak ma odwiedzić podczas kolejnej pielgrzymki do Ojczyzny w przyszłym roku – Polacy boją się po prostu nadmiaru „łask”, które jak zwykle mają obficie spłynąć na Kraj, po wizycie „Ojca Świętego”.

Nie papież jest tu jednak winien, ale archaiczna, głupia doktryna, czyniąca go wielkim czarownikiem we własnym plemieniu. Swoją drogą „zaklinanie” przez księży uciążliwych zjawisk pogodowych czyli tzw. modlitwy o słońce lub deszcz, przypominają do złudzenia czasy plemienne w historii ludzkości, kiedy funkcję tę pełnili właśnie czarownicy. Wierzcie mi, że Pan Bóg też ma co innego do roboty niż topienie niewinnych ludzi albo nękanie ich gradem, suszą czy wichurą. Niemal dwa tysiące lat po Zmartwychwstaniu Tego, Który uciszał burze i wiatry – ludzie ciągle żądają „znaku”, a duchowni jak zwykle skwapliwie wychodzą naprzeciw zapotrzebowaniu klientów. Zawsze przecież można powiedzieć, że Msza albo modlitwa nie poskutkowała, ponieważ: „Pan Bóg ciągle się gniewa”; „daje znak swojej opatrzności”; „napomina i ostrzega!”

„Macie oczy, a nie widzicie; macie uszy, a nie słyszycie? [25] – światem po prostu rządzi PRZYPADEK!!! Bóg puścił sprawy na ŻYWIOŁ! Tylko On mógł to zrobić, bo tylko On wie, jakie będą nasze losy. Za cenę doczesnej przypadkowości czeka nas pocieszenie i wieczna nagroda po śmierci. To jedyne rozsądne wytłumaczenie tego, co dzieje się wokół nas; tego całego niezawinionego zła, pozbawionego jakiegokolwiek sensu.

Całe Pismo Święte potwierdza tę prawdę. Weźmy na przykład uzdrowienia, które dokonał Jezus. Iluż było na ulicach miast i wsi Izraela – niewidomych, epileptyków, trędowatych, chromych i opętanych? Były ich tysiące! Dlaczego Jezus uzdrowił tych, a nie innych? Czy ci inni byli mniej warci? Nic podobnego – na nich po prostu trafił Zbawiciel. Ta przypadkowość ingerencji Boga świadczy o zupełnej przypadkowości powodów tejże ingerencji. Nie znaczy to wcale, że Boga nie obchodzi co się z nami teraz dzieje, wręcz przeciwnie! Dał nam przecież najlepszy przykład Swojego Syna. Poświecił go dla nas. Cierpienie i śmierć Jezusa Chrystusa mają nas nauczyć mężnego i wytrwałego znoszenia własnych cierpień, które posiadają moc oczyszczającą. Ofiara z Syna Bożego złączyła się z ofiarami wszystkich ludzi wszystkich czasów i tak jak one, ale w sposób najdoskonalszy (bo Boski), stała się zadośćuczynieniem za nasze złe wykorzystanie wolnej woli. Była także największym wyrazem miłości i solidarności w cierpieniach pomiędzy Bogiem Ojcem, a nami – Jego dziećmi. Kto twierdzi, iż po takiej Ofierze z samego Boga, człowiek może jeszcze cierpieć wieczne męki w piekle – podważa wartość Ofiary Chrystusa; neguje miłość Stworzyciela i Odkupiciela człowieka. To właśnie ono, tzw. Święte Officjum Kościoła popełnia bluźnierstwo, a przy okazji sieje demagogię i fałsz.

Słowa, które napisałem nie pochodzą wprost ode mnie. Wyczytałem je w oczach cierpiących niewinnie ludzi – załamanych surowością życia, powalonych ciężką chorobą, stojących w obliczu śmierci. Widziałem w nich niemoc i strach przed czymś nieodgadnionym. Bezsilność doprowadzała ich do rozpaczy albo krańcowego przygnębienia. Wszyscy zagubieni, przybici swoim losem ludzie wołają z całej duszy do Boga: „dlaczego!!?”, „za co!!?”. W ich wołaniu ukryta jest już odpowiedź – to wszystko nie ma najmniejszego sensu; jest tylko dziełem przypadku.

Co odpowiadają tym ludziom księża? – „…Cierpisz za grzechy swoje i całego świata”, „Wytrwaj do końca to będziesz zbawiony”, „Ofiaruj swoje cierpienia w intencji zatwardziałych grzeszników”, „Bóg tak chce…ma w tym swój zbawczy plan…”

Kompletne bzdury!!! Obarczać winą Boga za cierpienia ludzi!!! Z tych biedaków robi się jeszcze na siłę ofiary. Przypomina to trochę rytualne mordy na niewinnych ludziach w kulturach pierwotnych. Oni też (np. palone żywcem dziewice) mieli być przebłagalną ofiarą dla różnych pogańskich bożków. Jak można dzisiaj wciskać ludziom takie bzdety!? Zresztą taka argumentacja wcale do nich nie przemawia. Wiem o tym doskonale, bo kilka lat wstecz sam próbowałem karmić ich takim „sianem”. Oni chcą żyć, cieszyć się życiem – do tego zostali stworzeni. Trzeba mówić im prawdę – o bezgranicznej miłości Boga, Który czeka na nich z utęsknieniem, aby oddać im stokroć więcej niż stracili przez zły los. Otumanieni kościelną demagogią nieszczęśnicy, tracą ostatnią nadzieję i gubią zupełnie sens tego, co ich spotkało. Tymczasem sami nie wiedzą, jak bardzo blisko Boga się znajdują, przez sam fakt cierpienia. Pozornie są jeszcze daleko – często zbuntowani, a nawet złorzeczący. Jednak wokół nich czuje się już Ducha Bożego, wszechogarniającą miłość Zbawiciela. On już tęskni za nimi i czeka na drodze, aby rzucić się na szyję swojemu zbłąkanemu dziecku, ubrać go w dostojne szaty i wyprawić na jego cześć wielką ucztę.

Stworzyciel patrzy na ubywający ciągle piasek w klepsydrach naszego życia. Wie, że na ziemi jesteśmy tylko prochem skazanym na poniewierkę, w zależności od tego jaki zawieje wiatr: dobry lub zły. Nie chce w to wszystko ingerować, pomagać, wspierać – bo wie, że wszystko co nas spotyka jest przejściowe.

вернуться

[24] Mt 12, 38 – 40.

вернуться

[25] Mk. 8, 18; Iz. 6, 9; Jr. 5, 21; Ez. 12, 2.