Изменить стиль страницы

Syn będący stale przy ojcu, uwidacznia postawę człowieka bogobojnego. Ojciec traktuje go na zasadzie -,jak jesteś, to dobrze”. Prawdziwa ojcowska troska kieruje się w stronę tego, który zbłądził – syna marnotrawnego. O niego warto zabiegać, na niego czekać na drodze do domu, bo to on – będąc słabym i grzesznym – zbłądził. Ku niemu zwraca się cała miłość Ojca. A kiedy niewdzięczny, splugawiony największymi grzechami syn uznaje, że ani bogactwo, ani rozpusta nie dały mu szczęścia – powraca skruszony, aby odebrać słuszną karę. Co czyni Ojciec? Rzuca się mu na szyję, ubiera w najpiękniejsze szaty, zakłada na jego palec pierścień (symbol władzy), karze zabić cielę, wyprawia wielką ucztę i ogłasza powszechną radość. Nie liczy się dla niego zło samo w sobie, które popełnił grzeszny syn. Miłość przekreśla najgorsze winy i wszystko przebacza. Ciężar gatunkowy wyrządzonego zła nie ma najmniejszego znaczenia. Im ktoś więcej nagrzeszył, tym większa jest radość z jego nawrócenia, choćby nastąpić ono miało w ostatniej chwili życia. Bóg rozumie nas o wiele lepiej niż nam się wydaje. On patrzy w głąb serca i najbardziej cieszy Go, kiedy sami przekonamy się co jest dla nas lepsze i że nasze miejsce jest przy Nim. Ludzkie grzechy, wbrew temu co mówi Kościół, nie szkodzą Bogu ani Go nie ranią. Porównania do ran Chrystusa są czystą alegorią. Nie zapominajmy, iż opisy biblijne – nie mówiąc już o całej Tradycji Kościoła – to dzieło literackie; natchnione, ale stworzone przez ludzi. Bogu tak naprawdę zależy na tym, żeby jak najwięcej zatwardziałych w grzechach synów marnotrawnych, odnalazło drogę do Niego. Na tych, którym to się nie udało albo którzy nie zdążyli, zawsze czeka maleńka kropla krwi Zbawiciela, obmywająca ze wszelkich win.

Czy można sobie wyobrazić, aby Kochający Ojciec potępił swoje dzieci, choćby nie wiem jak nabroiły!? A rodzice ziemscy, czy wyrzekają się popełniających błędy własnych dzieci? Wręcz przeciwnie, są one obiektem ich nieustannej i szczególnej troski! Biblia mówi jasno: „Bóg nie chce śmierci grzesznika, lecz aby się nawrócił i żył”… „Ja nie mam żadnego upodobania w śmierci – wyrocznia Pana Boga…” [20]

Kto twierdzi, że Bóg – Najlepszy Ojciec, Który Syna swojego dał na Ofiarę za nas – jest jednocześnie mściwym katem i oprawcą, wtrącającym za karę ludzi do piekła na wieczne męki – jest winien obrazy Boskiej. Winni są wszyscy teolodzy i współcześni „uczeni w Piśmie”, którzy straszą biednych ludzi Bogiem – sadystą.

Żeby nie wyglądało to w ten sposób – wymyślono przewrotną, szatańską tezę, iż to sam człowiek, popełniając grzech skazuje się na ogień wieczny, a Pan Bóg nie ma z tym nic wspólnego. Wyobraźmy sobie palące się w pożarze dziecko i stojącego obok spokojnie ojca. A może to teolodzy i bibliści są sadystami!? Nie posądzam ich o to, ale jak potrzebowali bicza na owieczki to go ukręcili! Prawda jest taka, że „Bóg za dobre wynagradza”, a złe puszcza w niepamięć nawróconym; przebacza zaś grzesznikom. Jeśli tak nie jest, to cóż warte byłoby nasze życie – ciężkie i pełne cierpienia, niepewności i strachu; kończące się śmiercią, sądem i mękami!? Już sama wiara w Jezusa Chrystusa, a nie pełnienie dobrych uczynków, jest dla naszego Ojca wystarczającym powodem, aby przebaczyć nam nawet najcięższe winy. Jeśli ktokolwiek ma co do tego jakieś wątpliwości – musi koniecznie przeczytać List Świętego Pawła do Rzymian [21]. Ja jestem tylko ułomnym człowiekiem i mogę kłamać, ale Słowo Boże nie kłamie!!!

Nie jest żadną tajemnicą, iż przesłania płynące z Biblii oraz moje poglądy odbiegają zasadniczo od stanowiska i dogmatów kościelnych. Nie waham się jednak występować otwarcie przeciw zwodniczym, anachronicznym naukom – nie mającym żadnego oparcia w Piśmie Świętym. Obecnie, teologowie katoliccy mają najwięcej pracy z „naciąganiem” skostniałej, niehumanitarnej doktryny – wyrosłej na autokratywnych rządach papieży – do współczesnej myśli ludzkiej.

Papieże, począwszy od Jana XXIII a zwłaszcza Pawła VI, doskonale zdawali sobie sprawę, że to „ostatni dzwonek” dla Kościoła. Trzeba było (ciągle się to robi) wyprostowywać najbardziej okrutne prawa w historii świata, jak np. „wieczne pozbawienie oglądu Boga” przez maleńkie, nowonarodzone dzieci i wszystkich dorosłych, którzy nie zdążyli przyjąć Chrztu. Dopiero Paweł VI złagodził nieco tę katolicką naukę. Jak czuli się przez całe wieki rodzice martwych noworodków albo przedwcześnie zmarłych niemowląt, kiedy „na pociechę” po stracie dziecka, Kościół skazywał ich nieszczęsne maleństwa na męki w „nieugaszonym ogniu” – za „skazę” grzechu pierworodnego. Wystarczyło kilka sekund spóźnienia lub chwilowy brak wody do Chrztu i „pechowa” istotka szła do piekła, z powodu głupiego jabłka zjedzonego 6000 lat wcześniej przez oszukaną Ewę.

Kolejnym przykładem „nieomylności” Kościoła może być odwrót od stanowiska w sprawie celu aktu seksualnego. Aż do czasów obecnych, każde zbliżenie mężczyzny i kobiety było grzeszne, nawet…w małżeństwie. Tylko Maryja była „bez grzechu poczęta”. Niedawno dokonała się prawdziwa rewolucja – grzechu nie ma,,jeśli stosunek ma na celu poczęcie dziecka”. Najnowsze poglądy teologów moralnych mówią nawet nieśmiało już nie o prokreacji, ale o miłości jako głównym celu małżeństwa.

Takie przykłady można mnożyć. Teologowie mają masę pracy z zachowaniem choćby cienia pozoru stałości doktryny katolickiej – sztandarowego hasła Kościoła. Rezultat tych wysiłków jest jednak żałosny, a oczywiste zaprzeczanie nauce wcześniejszych papieży, dowodzi niezbicie ich omylności.

ROZDZIAŁ VI OPATRZNOŚĆ I JEJ BRAK

Powróćmy jednak do naszych rozważań i początkowych, kluczowych pytań – jak traktuje nas Bóg? jak pogodzić nieskończoną miłość Boga z bezmiarem zła i cierpień na ziemi? Spróbujmy jeszcze raz wyobrazić sobie całą ludzką niedolę – zarazy dziesiątkujące przez wieki całe narody, nieludzkie prawa i okrutne tortury, niewolnictwo, wojny, komory gazowe, nieuleczalne choroby; klęski głodu, żywiołów itd. Każdy z nas mógłby dopisać do tej listy własne życiowe udręki i zmagania z losem. Dlaczego Bóg dopuszcza (nie zsyła!!!) do takich rzeczy – czyniąc z ziemi, którą dał człowiekowi – „padół łez”!?

Aby to wszystko zrozumieć, należałoby spojrzeć na świat i ludzi z Jego perspektywy, która jest nieogarniona! My sami, zmagając się z problemami dnia codziennego, widzimy tylko czubek własnego nosa. Bóg widzi wszystko: przeszłość, teraźniejszość i przyszłość – zamiary, działania i konsekwencje. Przede wszystkim jednak wie najlepiej, co będzie naszą nagrodą. Bez wątpienia gra jest „warta świeczki”, bo – jak zapewnia św. Paweł: „Ani oko ludzkie nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują” [22].

Dla nas, żyjących w ograniczonym świecie materii, życiowe fatum wydaje się zupełną tragedią; każde niepowodzenie – dotkliwą udręką; załamanie planów – sytuacją bez wyjścia; śmierć – końcem wszystkiego. Najlepiej świadczą o tym samobójstwa, popełniane już niemal na skalę masową. Tymczasem Bóg wie, że całe nasze ziemskie życie, wraz z jego bagażem radości i smutków, jest tylko chwilą – usychającym z każdą chwilą źdźbłem trawy. Przecież nawet małe dziecko z każdą sekundą przybliża się do śmierci. Dosłownie należy brać słowa Biblii, która mówi wielokrotnie: „Do nieśmiertelności Pan Bóg stworzył człowieka”. Ziemia nie jest naszą ojczyzną, ani naturalnym miejscem istnienia. Od Boga wyszliśmy i do Boga zdążamy. Obecne życie to tylko jedna wielka przygoda, jaką Ojciec zafundował swoim dzieciom. Jesteśmy tu jak dumne, dzikie zwierzęta, zamknięte tymczasowo w ogrodzie zoologicznym, które próbują się w nim jak najlepiej urządzić. Jest to jednocześnie czas oczyszczenia. Same niedogodności, których doświadczamy żyjąc na ziemi, automatycznie i bezpowrotnie gładzą nasze synowskie nieposłuszeństwa. Śmierć jest jedynie przejściem do prawdziwego życia i ukojeniem duszy po trudach wcielenia. „Nasza bowiem ojczyzna jest w Niebie” [23] – mówi Pismo Święte.

вернуться

[21] Rzym. 3, 21 – 31 oraz 5, 20 – 21.

вернуться

[23] Filip, 3, 20 – 21.