Изменить стиль страницы

– Aha, znaczy „lepszy diabeł znany" i tak dalej?

– Nie. Serio pytam; co z tego? Załóżmy, że Judas faktycznie podstawił mnie, przewidując z modeli naszych frenów wzorzec interakcji. Że zaplanował instynkty, sny i uczucia. A przynajmniej obstawił jedne przeciwko innym – i wygrał. Załóżmy. Nijak to nie zmienia szczerości tych instynktów i uczuć. Nie rozumiesz?

Zamoyski powoli pokręcił głową. Miał za plecami czerwony blask tonącej gwiazdy i Angelika nie widziała dokładnie jego twarzy. Zaraz jednak Sophia, program zarządzający McPherson, podkręciła stosownie kontrast i ostrość obrazu.

– Musisz przecież to znać. – Angelika oparła się łokciami na szklanym blacie i zamknęła dłoń Adama w swoich dłoniach. Powstrzymała odruch odrzucenia na plecy włosów, które opadły jej na okulary. Ścisnęła dłoń Zamoyskie-go. – Tak było od zawsze – zaczęła półszeptem. – Na przykład bogacze. Odwieczne pytanie: „Zakochałaś się we mnie, czy w moich pieniądzach?" I co ma nieszczęsna odpowiedzieć? Tak czy inaczej – skłamie. Nie można oddzielić człowieka od jego życia: jeśli jest, jaki jest, to między innymi dlatego, że ma te pieniądze. Jako biedak byłby kimś innym. Czy zakochałaby się i w nim? To już jest pytanie do jasnowidza, nie do niej. Stąd właśnie biorą się te wszystkie bajki o królewiczach w żebraczym przebraniu szukających żony. Że niby uczucie będzie wtedy „czyste". Ale to jakaś sprzeczna wewnętrznie abstrakcja! Zawsze są powody, zawsze są przyczyny zewnętrzne i ukryte motywacje; jakiś Judas McPherson z tyłu głowy. Pieniądze, ale i nie pieniądze, także rzeczy niematerialne. Że na przykład jest przystojny. Czy zakochałaby się, gdyby nie był? Czy zatem kocha dla jego wyglądu? Albo że jest inteligentny, wykształcony. Czy zakochałaby się, gdyby nie był? Albo że ma pogodne usposobienie. Że jest energiczny. Że ma dobre maniery. Ze ma

wyobraźnię. Cokolwiek. Nie istnieje człowiek bez właściwości. Jak ocenisz, które uczucie „prawdziwe"? To niemożliwe. Trzeba grać z kotem Schródingera.

– Widzę, że bardzo dokładnie to przemyślałaś. Uśmiechał się pod wąsem. Zirytowała się. Puściła jego

dłoń, usiadła prosto, o mało nie strącając przy tym szklanki.

Niepotrzebnie wygłosiłam tę przemowę. Błąd, błąd. Teraz będzie sobie wyobrażał Bóg wie co. I czemu właściwie miałoby mi zależeć na jego zaufaniu? Nie tkwimy już w jednym Saku czy w brzuchu Deformantu. Mogłabym na przykład wrócić do Puermageze. Zresztą „gdzie" nie ma już takiego znaczenia dla mieszkańców wyższych partii Krzywej. Puermageze, nie Puermageze – tak naprawdę mieszkam teraz w swojej głowie. Ja. Ja: Angelika McPherson minus ciało.

Ale, czemu u licha, on się bez przerwy uśmiecha? A może to znowu jego randomizer…?

– No co? – warknęła. – Szpiega nie widział? Leniwym machnięciem odpędził pszczołę.

– Loża przyznała mi właśnie Klucz – rzekł. – Ogłoszą za kilka minut.

Zmieszała się; nie wiedziała, co powiedzieć. Taka władza – na dodatek do Narwy w jego głowie – czyniła z Za-moyskiego de facto jednoosobową instytucję polityczną Cywilizacji HS. Zważywszy, iż Sak z Narwą utrzymywało w zwinięciu tysiące deformanckich Kłów, przekazanych przez Zmartwychwstańca w bezpośredni zarząd Adama, był on także jednym z najbogatszych stahsów. Czy zresztą Zmartwychwstaniec musiał je w ogóle Zamoyskiemu przekazywać? Być może Zamoyski od początku zarządzał Kłami, Sakiem. Czyż nie w ten sposób obronił się przed plazmą Suzerenowej mortmanifestacji na weselu Beatrice? A może jednak nie on, może zrobiła to sama Ul z wnętrza Saka. No ale właśnie: jaka to różnica? Skoro Adam jest jej

awatarem. A jest, ani on w to już nie wątpi, ani Angelika, ani nawet meta-fizycy Gnosis.

W politykę zostałby wmieszany tak czy owak: negocjatorzy pełnomocni rozmaitych zrzeszeń Deformantów od tygodnia prowadzą rozmowy trójstronne (bo również z udziałem przedstawicieli Cywilizacji) w sprawie zwrotu owych Kłów. Angelika wiedziała, że, wraz z Judasem i Cesarzem, Zamoyski szykuje się do powtórnego otwarcia Saka – w En-Porcie, aby ustanowić na Narwie swoją stałą manifestację i podplateau'owy kanał komunikacyjny; aby wyczyścić układ Hakaty z pozostałości Cywilizacji Śmierci wyplutych z oktagonów3 Gnosis i tego kupca antari. Wtedy też miałaby nastąpić owa wymiana Kłów. Negocjatorzy podnosili to w publicznych debatach; nazwisko Adama nie schodziło z wysokich indeksów massmediów.

Teraz jednak został uprawomocniony w swym statusie przez Lożę.

Jej wywód sprzed minuty nie wyglądał więc już na tak oderwany od rzeczywistości. Adam się przez ten czas nie zmienił – ale zmienił się kontekst, i chociaż siedzi tu Adam w takiej samej pozie, tak samo mrużąc oczy, z wykrzywiającym wargi manierycznym grymasem, który Angelika też już dobrze zdążyła poznać, nie może się ona do Zamoyskiego odnosić w sposób, w jaki odnosiłaby się jeszcze przed chwilą; nie może, nie potrafi, nie jest w stanie nawet sobie wyobrazić. Inne będą słowa, inne będą gesty, inna szczerość.

Słabość do jakiego Zamoyskiego chciał więc u niej wykorzystać Judas: do tego tu Lorda Orientu, w aurze władzy i pewności siebie, czy tamtego pijaka, zagubionego w obcym świecie i czasie?

Wzięła głębszy oddech, spojrzała przez czarne szkła na Adama.

– Szczerze. Zapomnij o polityce. Wierzysz mi?

– Ale właśnie w tym rzecz, że nawet jeśli -

– Nie. Czy ty mi wierzysz?

– Pytasz o wrażenie? Jaki model twojego frenu w sobie noszę?

– Nie. Czy ty mi wierzysz?

– Co to znaczy? Przecież -

– Czy ty mi wierzysz?

Aż zamrugał i odchylił się na oparcie krzesła.

– Czy wierzę? Tak. Ale co to ma do -

Angelika założyła ramiona na piersiach, odwróciła czarne spojrzenie.

– Muszę cię jakoś wyleczyć z tych paranoi.

– Paranoi? Ha! Paranoi to jeszcze nawet nie powąchałaś.

– Niech zgadnę: jestem częścią spisku mającego na celu wykradzenie ci z głowy Narwy tudzież sekretu drogi do Fizyki Alfa.

Wyprostował mentorsko palec wskazujący.

– To nie paranoja. To trzeźwa ocena sytuacji.

Przyjrzała się wysokiej szklance, zakręciła w niej różowym koktajlem, raz, drugi, trzeci – i zanim uniosła ją do warg:

– Strzelaj.

– Okay. Jesteś Suzerenem. Zakrztusiła się.

– Kfprch! Kch. Poddaję się. Jednak cię nie doceniałam. Sięgnęła pod stół i podała Adamowi złoty diadem.

– Noś z dumą koronę Króla Paranoi.

Z uroczystą miną nałożył ją sobie na głowę.

– Niegodnym, niegodnym. Ale z rąk twoich -

– Gadaj.

Poprawił diadem, rozparł się na krześle jak na tronie.

– Zastanawiałem się mianowicie nad moją rozmową z ambasadorem rahabów. Skąd mogę wiedzieć, z kim naprawdę rozmawiałem? Nigdy nie spotkam się z rahabum bez pośrednictwa Plateau, zawsze zdany będę na manifesta-

cje, zwięzyki, protokoły cesarskie i cesarskie krypto. Jak mam zdobyć stuprocentową pewność, że rozmawiałem z prahbe'um identyfikującym się w Subkodzie HS jako Michał Ogień – a nie z Suzerenem, który Spłynął na jenu Pola transferowe?

– Zdajesz sobie sprawę, jak skomplikowana musiałaby to być mistyfikacja?

– Ale dla Suzerena możliwa, prawda? – Zamoyski umoczył usta w drinku. – I im dłużej myślałem nad słowami Ogniu, tym bardziej brzmiały mi one jak próba spowiedzi Suzerena, wytłumaczenia się z jego odruchów obronnych. Mówiłu o historii Cywilizacji, o naturalnej walce o przetrwanie -

– Ale tak naprawdę nie wierzysz, że to był Suzeren.

– I nie wierzę, że ty nim jesteś – że Spłynął między ciebie a twoją tu manifestację i konwersuje ze mną pod hawajskim słońcem. Ale mógłby.

– Zaczynam pojmować…

– Doprawdy? Król Paranoi chętnie podzieli się swymi bogactwami. Uważasz, że stanowisz szczególny przypadek? Podejrzana jest każda manifestacja zawiadywana via Plateau. I Suzeren bynajmniej nie musi przejmować pełnej kontroli. Może komunikować się drobnymi, nadmiarowymi gestami, słowami dygresyjnymi, krótkimi minami… Jaki cudowny wynalazek: randomizer behawioru! Stosują go wszystkie inkluzje, wszyscy phoebe'owie i większość stah-sów późnych Tradycji. Dzięki niemu nie dziwi ich, gdy wtem robią i mówią coś wbrew swej woli. Suzeren może Spływać bezpiecznie. Czy teraz widzisz, jak postępuje paranoja? Zacząłem już analizować swoje własne zachowanie, własne słowa; przyglądam się odbiciu twarzy swej manifestacji. Podejrzewam siebie. Suzeren mówi przeze mnie. Mam go w głowie. Kiedy się zapomnę i -