Изменить стиль страницы

Ciążenie. Światło – miał otwarte oczy, chociaż nie unosił powiek. Biały feniks przelatywał ponad jego głową. Pachniało gorącą wiosną.

Wstał spod platanu, otrzepał spodnie.

Cesarz podniósł się znad kałuży gwiazd.

– Jakie są te warunki, stahs?

– Za chwilę. – Wyciągnął do mandaryna rękę z muszlą. – Jak mogę tym sterować, żeby na polecenia nie reagowało ciało, to znaczy – manifestacja biologiczna?

– Resetując sieć konekcyjną na korze mózgowej. Otworzą się nowe połączenia z aksonami i neuroglejem, podług wybranego schematu. To może być cokolwiek.

– Co na przykład? Mandaryn wzruszył ramionami.

– Druga para rąk. Niematerialne usta. Ogon. Pełny dubel receptorium. Cokolwiek. Menadżer oesu ci opisze, stahs.

– Nie za bardzo mam czas. Chciałbym zostawić menadżera otworzonego w OVR i pytać bez odbić w ciele i manifestacjach – ale nie będę się teraz bawił w ręczne dostrajanie. Jaki jest najpopularniejszy wybór?

– Tej wersji? Anima.

– Odpal mi.

– Udzielasz mi, stahs, pozwolenia na bezpośrednią al-terację zawartości twoich Pól.

– Tylko dla wypełnienia tego polecenia. -Tak.

Cesarz podszedł bliżej do Adama.

– Proszę usiąść.

Zamoyski z powrotem usiadł pod platanem.

– To nie będzie już potrzebne – rzeki mandaryn i zabrał Adamowi muszlę.

Cisnął ją do sadzawki, w której płonęła Mleczna Droga. Przez bliższe ramię galaktyki przeszła krótka fala. (Kraft artystyczny, uśmiechnął się w duchu Adam).

Manifestacja Cesarza zagarnęła szaty, zawinęła je sobie wokół kolan i uklękła naprzeciwko Zamoyskiego, nad brzegiem rozgwieżdżonej czerni.

– Czujesz, stahs? – zapytała, przyglądając mu się badawczo.

– Co? -To.

Adam przechylił głowę, przygryzł wąsa.

– Nie-

Ale już wiedział, że mówi nieprawdę.

Mandaryn dostrzegł jego zmieszanie.

– Oddech. Proszę oddychać. Oddech, oddech, oddech. Oddychał. Mój Boże, ODDYCHAŁ! Miał płuca, ale miał

także PŁUCA. Czuł powietrze i CZUŁ powietrze. Drapało go po podniebieniu i w tchawicy – tej i TAMTEJ. Jeśli wówczas, w ruinach Pałacu Pamięci, była to schizofrenia umysłu – teraz doświadczał schizofrenii ciała. Rozszczepiał się.

– Głęboko.

Głęboko, głęboko, do samego rdzenia kręgosłupa, do jądra każdej komórki nerwowej.

Ostre cięcie wzdłuż dendrytów: szpłacht! – i oto jest dwóch Zamoyskich: /Zamoyski i //Zamoyski, a obaj tu siedzą i wytrzeszczają oczy w pustą przestrzeń nad Eschero-wym Domem Cesarza.

– Skup się teraz wyłącznie na swej animie, stahs. //Zamoyski wstał, wyprostował się. Spojrzał z góry na

klęczącego mandaryna. Obrócił się i spojrzał na siebie – na /Zamoyskiego – na pierwszą manifestację, która nie wstała, nie wyprostowała się, nie obróciła. Spoglądała spod plątana szeroko otwartymi oczyma.

Zakręciło mu się w głowie. Uciekł //wzrokiem od swego primusa. Nawet jednak gdy //patrzył w tym samym kierunku, co on – na mandaryna – //patrzył przecież z innego miejsca, pod innym kątem. I tak //spojrzenie nakładało się na /spojrzenie, oba tłoczące obrazy do tego samego mózgu: Zamoyski /widział i //widział. /Widział i //widział, /słyszał i //słyszał, /czuł i //czuł – dezorientacja rosła z każdą sekundą, tonął w chaosie nadmiarowych bodźców. Zaraz zacznie /myśleć i //myśleć – wtedy ostatecznie zginie Adam Zamoyski, rozerwany na dwa.

Struktura umysłu nie zmienia się równie szybko co struktura konekcyjnego nanoware'u. Nie można wpompować dwóch litrów wrażeń zmysłowych do jednolitr owego frenu; naczynie pęknie.

Zmuszony był zacisnąć powieki, obie ich pary. Zdublo-wane perceptorium dotykowe nie dało się jednak tak łatwo sprofilować i Zamoyski – nie żadna z jego manifestacji, ale: Zamoyski – poczuł, że za moment strzeli mu w mózgu bezpiecznik odpowiedzialny za limit transferu bodźców; że coś się tam przepali, płomień przeskoczy z neuronu na neuron, aż ogień szaleństwa pochłonie wszystko.

– Jak to zamknąć?!

Krzyknął //Zamoyskim, Cesarz jednak go usłyszał. Mandaryn uniósł głowę, pochwycił paniczne spojrzenie // Zamoyskiego.

– Istota podobnego software'u rozszerzającego polega nie na przesunięciu perceptorium i stworzeniu pozaciele-snej manifestacji, bo to odbywa się zawsze, gdy korzystasz z Plateau – rzekł spokojnie Azjata – lecz na zarządzaniu równoległym. Ludzie bowiem nie żyją w trybie multitaskingu; ludzie całe życie zamieszkują tylko jedną manifestację naraz: swego biologicznego pustaka. – Mandaryn uderzył przed //Zamoyskim czołem o ziemię. – Nie jesteś już stahsem Czwartej Tradycji.

– Co ty mówisz…?

– Przesunąłeś się wzwyż po Krzywej Progresu, stahs. //Zamoyski zamachał rękoma; wraz z energią uwalniał

obłęd. {Szaleństwo jak swędzenie całego ciała: powierzchni skóry i wnętrza organów; obu ciał).

Ponownie obejrzał się na /Zamoyskiego, nadal klęczącego nieruchomo naprzeciwko mandaryna.

Wprogramowany we fren instynkt spełnił rolę instrukcji obsługi. Adam przyskoczył do swej prymarnej i wepchnął palce w jej oczodoły, w uszy, w nozdrza, w usta, do wnętrza głowy…

Z ulgi aż odetchnął. Znowu bodźce płynęły pojedynczym strumieniem. Wygładzała się powierzchnia myśli

i gasł paniczny gniew, pierwsza reakcja Zamoyskiego na każde zagrożenie: wściekłość napędzana strachem.

Dostrzegł dyskrerny uśmiech na twarzy mandaryna. (Ale skoro w ogóle dostrzegł – nie był on dyskretny).

– To, co właśnie zrobiłeś, stahs – rzekł Cesarz, odpowiadając na nie zadane pytanie – to po prostu przełączenie się z jednej manifestacji na drugą. Doradzałbym powrót do manifestacji prymarnej, zwłaszcza że o miejsce twojego pobytu pytają właśnie Gnosis i Oficjum.

– Powiedz im, że zjawię się za pięć minut. K-czasu, oczywiście.

– Oni najpierw spytali ciebie, nie mnie. Zgłosili się na twoje Pola, stahs. Usłyszałbyś ich pytania uszami swej animy – zobaczył jej oczyma, doświadczył jej perceptorium. Pytania, informacje, światy, życia. Tak, jak ustawisz filtry.

– No dobra. To w jaki sposób mam im odpowiedzieć?

– Więc na to chcesz poświęcić te pięć minut, stahs?

Jakiś feniks pikował właśnie ku fontannie i anima zamrugała, oślepiona. Naromiast odłączonemu secundusowi nawet nie drgnęły powieki. W pustaku biologicznym przynajmniej reaguje wegetatywny układ nerwowy – opuszczona manifestacja AR musi mieć do tego specjalne programy… //Zamoyski potrząsnął głową.

Ku czemu obrócić uwagę? Wskazówka busoli strachu wiruje szaleńczo.

Przełknął symulowaną ślinę przez symulowane gardło. Franciszek. Suzeren. Łowcy głów. Oktagony3. Co jeszcze?

– Nie. Masz rację. Teraz tylko trzy rzeczy. – Zamoyski uniósł //dłoń i wyliczył na //palcach. – Menadżer oesu. Zarządzanie transferem. Gwiazda. Wykonaj.

Cesarz wykonał.

Prymarna manifestacja stahsa Adama Zamoyskiego przyjęła stahsa Moetle'a i phoebe'u Patricku Gheorgu McPhersonów oraz osca Cressu i phoebe'u Scernu w komnatach w Domu Cesarskim.

Zamoyski wynajął je na Tpentyn, płacąc ponownie powierzchnią swych Pól. Jak należało się spodziewać, Słowiński przydzieliłu byłu mu obszar absurdalnie rozległy, rozmieszczając Pola transferowe Adama w maksymalnym rozproszeniu, by mieć na owego meta-fizycznego byka jak największą płachtę. (Chciału przecie sprzedać Zamoyskie-mu całe Plateau!) Teraz zatem Zamoyski spieniężał wadium teoretyka.

Nie była to wszakże żadna fortuna. Nie mógł tak ciąć swych Pól bez końca, wreszcie zrobi mu się na nich za ciasno.

= Druga manifestacja oznacza podwójny transfer i podwójny bufor = szeptał menadżer oesu w uszy //Zamoyskiego = i im częściej, im intensywniej korzystać będziesz z Plateau, tym więcej Pól będziesz potrzebował.

Zamoyski sformatował był swą animę wyłącznie do słuchu i aparatu mowy. To wydawało mu się jeszcze jakoś znośne: potrafił przecież już wcześniej słuchać dwóch osób naraz, potrafił mówić i pisać, i jeszcze wystukiwać przy tym stopą rytm słuchanej muzyki…

Prawda? Potrafił, potrafił, potrafił – jako człowiek. Teraz więc także nie przestanie z tego powodu być człowiekiem.