Znalazłszy się w hotelu, uspokoiłam się. Apartamencik do Ritza się nie umywał, ale był całkiem przyjemny i wygodny, ze wszystkim co potrzeba. Ciekawość powolutku znów zaczynała się we mnie budzić, więc przez wszystkie okna wyjrzałam i nawet na mały tarasik wyszłam, ale poza dziedzińcem i wyjazdem na szosę, tylko zieleń ujrzałam, drzewa i krzewy, trochę latarniami oświetlone. Błysnęła mi nawet myśl, że Ewa przesadziła, nie tak całkiem lasy zostały wycięte, boć przecież od własnego domu nie mogłam znajdować się dalej niż jakie tysiąc kroków. Przeto te drzewa i krzewy do mojego własnego lasu powinny należeć!

Restauracja przyjemnie wyglądała. Uspokoiwszy się, apetyt odzyskałam i zjadłam tam kolację, nagle przy niej poczuwszy, że istotnie we własnej ojczyźnie się znalazłam. Pierogi domowej roboty w karcie znalazłam, bigos i zrazy z kaszą, co mnie skusiło, a do tego Roman, którego przywykłam już przy własnym stole widzieć, namówił mnie na kieliszek zwykłej, polskiej, czystej wódki. Zważywszy, iż czystej polskiej wódki nigdy w życiu dotychczas w ustach nie miałam, uległam dość chętnie.

Pierogi, trzeba przyznać, były doskonałe, choć nieco inne niż sama robiłam. No dobrze, nie sama, kucharka była od tego… Bigos się do naszego nie umywał i zrazy też bym ciekawiej kazała doprawić, ale, ogólnie biorąc, nie było to złe. Wódka zaś zaskoczyła mnie zupełnie, mimo swojej mocy, tak jakoś łatwo przez gardło przechodziła, że nagle pojęłam pijaków, którzy umiar tracą.

Kto wie czy sama bym nie straciła, spokój i doskonałe samopoczucie z nagła odzyskawszy, gdyby nie to, że, jak zwykle, Roman mnie umitygował. Sam dla mnie czarną kawę zadysponował, z naciskiem żądając małej ilości i potrójnej.

– Kawy naprawdę porządnej jaśnie pani tu się byle gdzie nie doczeka – rzekł do mnie przyciszonym głosem. – Rzadko gdzie i rzadko kto w Polsce umie parzyć porządną kawę i nic nie mówiłem do tej pory, bo nie było potrzeby, ale naprawdę rzetelną i prawdziwą kawę potrafią robić tylko Arabowie. Znam jednego takiego, który kawę pijał po wszystkich zakątkach świata, a takiej, jak u Arabów, i to w byle jakiej knajpie, nigdzie nie spotkał. Nie będę jaśnie pani namawiał tak zaraz na podróż do Tunezji albo Maroka, bo Algieria chwilowo odpadła, ale przy okazji… Ostatecznie Włochy na samym południu, Sycylia może…

Zadowolona z życia czułam się jak rzadko. Co do podróży na Sycylię, nie widziałam żadnych przeszkód, pod warunkiem, że towarzyszyłby mi Gaston. Ślub z nim ustalony był na październik, czemuż byśmy nie mieli w podróż poślubną udać się na Sycylię? Kłopot widziałam w jednym, mianowicie chętnie zabrałabym go tu, do siebie, żeby zaprezentować mu pierogi, bigos, zrazy z kaszą, flaki z kołdunami i szczyt osiągnięć mojej kucharki, placki kartoflane z kwaśną śmietaną! Jak tu jechać równocześnie w dwie przeciwne strony…?

No dobrze, po kolei, najpierw tam, potem tu, albo może odwrotnie…

W tych planach matrymonialno-podróżniczych własny dom całkowicie wyleciał mi z głowy i prawie zapomniałam, gdzie jestem. Po dobrej godzinie, jakąś sałatkę owocową jeszcze zjadłszy, trochę zdrowego rozumu odzyskałam i namyśliłam się pójść do pokoju, szczególnie że Roman namówił mnie na obejrzenie programów polskiej telewizji. Na jakieś polityczne dyskusje mogłam trafić, na jakieś reportaże, warto było może z tym się zapoznać…

Zapoznawałam się nie dłużej niż pół godziny, bo dyskusja, na jaką trafiłam, wydała mi się zwykłym przelewaniem z pustego w próżne, potem zaś młodzieniec postury niedźwiedzia nogi z miejsca na miejsce przestawiał, wydając z siebie chrapliwe ryki, co nie wyglądało zbyt pociągająco. Poszłam zatem zwyczajnie spać.

Obudziłam się o dość wczesnym poranku.

W pierwszych chwilach dość bezmyślnie rozglądałam się wokół siebie, nie bardzo rozumiejąc, co widzę. Potem błysnęła mi pierwsza myśl, nader pocieszająca.

Co za szczęście, że już raz to przeżyłam! Ogłupiona poczułabym się ostatecznie i bezdennie, gdyby nie to pierwsze doświadczenie! Teraz, chociaż zlodowacenie jakby w żyłach poczułam, jakieś pojęcie o sytuacji pojawiło się we mnie i trwało.

Położyłam się spać w niewielkiej, ale miłej sypialni, z dużym oknem, z telewizorem na stoliczku w kącie, z lustrem nad konsolką, z lampką nocną na szafce… Ocknęłam się w komnatce z belkowanym sufitem, z maleńkim okienkiem, z baldachimem nad głową, z komodą pod ścianą, z umywalnią marmurową, parawanem częściowo osłoniętą, z nocną szafką, owszem, na której jednakże świeca w lichtarzu stała… Od razu złe przeczucie mnie tknęło.

Chwilę leżałam, spojrzeniem ogarniając pokój, aż poderwało mnie nagle. Rzuciłam się ku jedynym widocznym drzwiom, otwarłam je gwałtownie, za nimi ujrzałam salkę jakby jadalną, ze stołem pośrodku, z kredensikiem, z wielką szafą, z konsolką, obciążoną świecznikiem ogromnym…

Skokiem wróciłam do łoża z baldachimem i ręką pod nie sięgnęłam. Nie zawiodłam się, nocne naczynie wymacałam z łatwością, wyciągnęłam je i nad nim zamarłam.

Wszystko wokół, całe otoczenie, było mi znane doskonale. Powinnam była może z ulgą odetchnąć, do własnych czasów nagle wróciwszy, ale jak gromem raziła mnie jedna myśl: GDZIE ŁAZIENKA?!!!

A otóż to. Z góry wiedziałam, że łazienki nie znajdę i obyć się muszę przeklętym i upiornie niewygodnym nocnikiem oraz niemal równie niewygodną umywalnią. Niech ona sobie i będzie marmurowa albo zgoła ze złota, prysznicu w niej nie wezmę! Wykąpać się nie zdołam! O, na miły Bóg…!!!

Długą chwilę trwałam w bezruchu, jedyną pociechę znajdując w myśli o jakiejś osobie, która znalazłaby się w takiej sytuacji po raz pierwszy. Normalna kobieta z końca dwudziestego wieku, ujrzawszy znienacka to otoczenie, bez wątpienia zbaraniałaby znacznie bardziej ode mnie i Bóg raczy wiedzieć jak dałaby sobie radę. Ja, na szczęście, znałam te czasy i obyczaje i umiałam się w nich znaleźć…

Chociaż dopiero teraz pojęłam, jak bardzo, w tak krótkim czasie, przyzwyczaiłam się do tych łazienkowych wygód i jak trudno mi będzie obyć się bez nich. Niespokojnym okiem rzuciłam na bagaże, owszem, stały, mała walizka i neseser, dużą walizę Roman zostawił w samochodzie, dałby Bóg, żeby się nie przemieniła w tłumok czy kufer…

Boże wielki, samochód…!!!

Rzuciłam się do okna, próbując je otworzyć, bez skutku, zabite było gwoździami. Omal szyby nie wytłukłam, chcąc wyjrzeć, ale okazało się to niepotrzebne, bo i bez tłuczenia na dziedzińcu przed domem własną karetę ujrzałam i własne konie, akurat zaprzęgane. Przy nich Romana. Od ulgi na jego widok prawie zesłabłam.

Starczyło mi jednak siły, by szarpnąć dzwonek na służbę, do którego ręka mi sama trafiła, choć w pierwszej chwili wzrokiem guzików na futrynie usiłowałam poszukać. Dźwięk w głębi domu się rozległ, za chwilę kroki usłyszałam śpieszne i dziewka służebna w drzwiach się ukazała. Tacę ogromną ze śniadaniem trzymała w rękach, co trochę w dygnięciu jej przeszkodziło.

Tacę kazałam na stole postawić, bo widać było, że zamierza mi ją do łóżka zanieść, i wody gorącej zażądałam. To nie do wiary, jak człowiek do mycia się przyzwyczaja… Zęby i bodaj twarz… Ożywić się, zanim jeść zacznę.

Nim z wodą wróciła, z ciekawością obejrzałam śniadanie, bo już zdążyłam zapomnieć, co jadałam we własnych czasach. No tak, oczywiście, polewka piwna z serem, kaszanka na słoninie smażona, jeszcze skwiercząca, jajecznica, połówka pulardy na zimno, miód, chleb razowy świeżutki, masło, konfitura wiśniowa i wczesne groszki. Do tego kawa ze śmietanką, bardzo słaba. Dziw, że mi baby drożdżowej nie dołożyli. Ależ, na miły Bóg, na cały dzień by mi tego pożywienia starczyło, a kto wie czy nie na dwa!

Prawdę mówiąc, po odrobinie spróbowałam wszystkiego, chcąc sobie znane smaki przypomnieć i aż śmiać mi się chciało. Znów zadzwoniłam na dziewkę, żeby tacę zabrała, i dopiero potem zaczęłam się ubierać, nic jeszcze na ten temat nie myśląc. Włosy umiałam już sama zwinąć i w węzeł wielki na głowie upiąć, pomoc nie była mi do tego tak bardzo potrzebna. Wczorajszy strój włożyłam, tylko bieliznę zmieniwszy, twarz przed lustrem uporządkowałam jak zwykle, sama z łatwością spakowałam neseser i peniuar razem z koszulą nocną wrzuciłam do walizki. Jedno, czego się nie nauczyłam, to piżam do spania używać i w ogóle spodni nosić. Po czym znów wezwałam służbę.