Изменить стиль страницы

Ta kobieta, która dotarła z dzieckiem z biednej wioski Północy do miasta na bardziej zamożnym Południu, stała się cząstką żywiołu stanowiącego dziś największy problem Afryki. Tworzą go ludzie, dziesiątki milionów ludzi, którzy opuścili wieś i zapełnili monstrualnie rozdęte miasta, nie znajdując w nich jednak określonego dla siebie miejsca ni zajęcia. W Ugandzie nazywają ich – bayaye. Zauważycie ich od razu, ponieważ to oni właśnie tworzą uliczny tłum, tak różny od europejskiego. W Europie człowiek na ulicy zmierza na ogół do określonego celu. Tłum ma kierunek i rytm, rytm często nacechowany pośpiechem. W mieście afrykańskim tylko część ludzi zachowuje się podobnie. Reszta nie idzie nigdzie: nie ma dokąd i po co. Snują się, przesiaduj ą w cieniu, gapią się, drzemią. Nie mają co robić. Nikt na nich nie czeka. Najczęściej są głodni. Najmniejsze wydarzenie uliczne – kłótnia, bójka, schwytanie złodzieja -zgromadzi od razu tłum tych ludzi. Bo są tu wszędzie – bezczynni, nie wiadomo, na co oczekujący, nie wiadomo, z czego żyjący – gapie świata.

Główna cecha ich statusu to wykorzenienie. Na wieś już nie wrócą, w mieście nie maj ą miejsca. Trwają. Jakoś istnieją. Jakoś – oto, co najlepiej określa ich sytuację, jej kruchość, jej niepewność: jakoś się żyje, jakoś śpi, jakoś czasem pożywa. Ta iluzoryczność i nietrwałość egzystencji powoduje, że bayaye czuje się stale zagrożony, że wiecznie prześladuje go strach. Dodatkowo jego lęk potęguje to, że często jest on przybyszem, niechcianym imigrantem z innej kultury, religii, języka. Obcym, niepotrzebnym konkurentem do miski, która i tak jest pusta, do pracy, której i tak nie ma.

Amin to typowy bayaye.

Wyrasta na ulicach Jinji, miasteczka, w którym mieszczą się koszary batalionu brytyjskiej armii kolonialnej – King's African Rifles. Model tej armii wymyślił jeszcze w końcu XIX wieku generał Lugard, jeden z twórców Imperium Brytyjskiego. Lugard tworzył oddziały z najemników rekrutowanych z plemion obcych w stosunku do ludności, na której terytorium stacjonowały: nasłani okupanci, krótko trzymający miejscowych. Ideałem Lugarda byli młodzi, rośli mężczyźni z ludów nilockich (sudańskich), które odznaczały się zapałem do wojaczki, wytrzymałością i okrucieństwem. Nazwano ich Nubians (Nubijczykami) – określenie, które w Ugandzie budziło niechęć pomieszaną z lękiem. Natomiast oficerami i podoficerami w tej armii byli przez długie lata wyłącznie Anglicy. Kiedyś jeden z nich zauważył szwendającego się w pobliżu koszar młodego, potężnego, herkulesowej budowy Afrykańczyka. Był to Amin. Szybko został zwerbowany do armii. Dla takich ludzi – bez zajęcia, bez perspektyw – służba w wojsku była losem wygranym na loterii. Miał ledwie cztery klasy szkoły podstawowej, ale dzięki opinii, że jest posłuszny i gorliwie stara się uprzedzić życzenia dowódców, zaczął szybko awansować. W dodatku zdobył sobie renomę jako bokser – został mistrzem Ugandy w wadze ciężkiej. W czasach kolonialnych wojsko było wykorzystywane do coraz to nowych, karnych ekspedycji. Przeciw powstańcom Mau-Mau, przeciw bojownikom Turkana albo niezależnemu ludowi Kara-modżong. Amin wyróżniał się w tych akcjach: organizował zasadzki i natarcia, nie znał litości dla przeciwnika.

Były lata pięćdziesiąte, zbliżała się epoka niepodległości. Przyszedł czas afrykanizacji, również w armiach. Ale brytyjscy i francuscy oficerowie chcą w nich zostać jak najdłużej. Żeby dowieść, że są niezastąpieni, spośród podwładnych Afrykańczyków awansuj ą ludzi trzeciego rzutu, niezbyt lotnych, ale posłusznych, z dnia na dzień z kaprali i sierżantów robią pułkowników i generałów. Bokassa w Republice Środkowej Afryki, Soglo w Dahomeju, Amin w Ugandzie – mogą być przykładem.

Kiedy jesienią 1962 roku Uganda staje się niepodległym państwem, Amin jest już – z brytyjskiej promocji – generałem i zastępcą dowódcy armii. Rozgląda się. Co prawda ma wysoką rangę i stanowisko, ale pochodzi z Kakwa – małej społeczności, która w dodatku nie jest traktowana jako rdzennie ugandyjska. Tymczasem większość armii to ludzie z plemienia Langi, z którego pochodzi premier Obote, i zbratanego z nim ludu Acholi. Langi i Acholi traktują Kakwa z wyższością, mając ich za ciemnych i zacofanych. Poruszamy się tu w paranoicznym, obsesyjnym świecie uprzedzeń, wstrętów i niechęci etnicznych – wewnątrzafrykańskich, jako że wszelkie rasizmy i szowinizmy występuj ą nie tylko na liniach wielkich podziałów, np. na Białych i Czarnych, ale są równie, a często nawet bardziej ostre, zacięte i nieubłagane wewnątrz tej samej rasy, wśród ludzi o tym samym kolorze skóry. Wszak większość Białych zginęła na świecie nie z rąk Czarnych, ale właśnie Białych, a większość Czarnych zginęła w naszym stuleciu z rąk Czarnych, a nie Białych. Zaślepienie etniczne powoduje, że np. w Ugandzie nikogo nie będzie interesować, czy jakiś XY jest mądry, dobry, życzliwy czy odwrotnie – zły i wredny, lecz czy jest z plemienia Bari, Toro, Busoga czy Nandi. Tylko według tej przynależności będzie klasyfikowany i oceniany.

Przez osiem pierwszych niepodległościowych lat władzę w Ugandzie sprawuje Milton Obote – człowiek niezwykle zarozumiały, pewny siebie, pyszałkowaty. Kiedy prasa ujawnia nagle, że Amin ukradł pieniądze, złoto i kość słoniową, którą dali mu na przechowanie ludzie z antymobutowskiej partyzantki w Zairze, Obote wzywa Amina, każe mu pisać wyjaśnienie, a sam przekonany, że nic nie może mu zagrozić, odlatuje na konferencję premierów Wspólnoty Brytyjskiej do Singapuru. Amin zdaje sobie sprawę, że kiedy premier wróci, zaraz poleci go aresztować, więc uprzedza ten krok, organizuje zamach wojskowy i przejmuje władzę. Teoretycznie Obote mógł być spokojny – Amin mu nie zagrażał, jego wpływy w wojsku były ograniczone. Ale Amin i ludzie, na których liczył, zastosowali od pierwszych godzin nocy 25 stycznia 1971, kiedy to zajęli koszary w Karn-pali, taktykę brutalnego i morderczego zaskoczenia – od razu zaczęli strzelać. I to w ściśle określony cel – w wojskowych z Langi i Acholi. Efekt zaskoczenia był paraliżujący: nikt nie zdążył stawić oporu. Już pierwszego dnia zginęły w koszarach setki ludzi. I rzeź trwała nadal. Odtąd Amin posługiwał się tą metodą zawsze: od razu strzelał. Przy czym chodziło nie tylko o to, żeby strzelać do swoich wrogów. To było dla niego oczywiste i proste. Poszedł dalej: bez namysłu likwidował tych, o których sądził, że mogliby okazać się jego wrogami. A ponadto terror w państwie Amina polegał na powszechnie stosowanych torturach. Nim ktoś zginął, był poddawany męczarniom. •

Wszystko to dzieje się w prowincjonalnym kraju, w małym mieście. Izby tortur znajdują się w budynkach stojących w centrum. Okna są otwarte – bo to tropik. Kto przechodzi ulicą, może słyszeć krzyki, jęki, strzały. Kto wpadnie w ręce oprawców, zniknie. Szybko zaczęła rosnąć kategoria tych, których w Ameryce Łacińskiej nazywano desaparecidos: tych, którzy zaginęli, zniknęli. Wyszedł z domu i nie wrócił. – Nani? – pytali potem policjanci, jeżeli ktoś z rodziny domagał się wyjaśnień. -Nani? (nani to znaczy w języku swahili „kto"; człowiek stawał się już tylko znakiem zapytania).

Uganda zaczęła przemieniać się w tragiczny, ociekający krwią teatr jednego aktora – był nim Amin. W miesiąc po przewrocie Amin mianował się prezydentem, potem – marszałkiem, następnie – marszałkiem polnym i wreszcie – dożywotnim marszałkiem polnym. Coraz to przypinał sobie nowe ordery, medale, odznaczenia. Ale lubił też chodzić w zwykłym mundurze polowym, żeby żołnierze mówili o nim: swój chłop. W zależności od ubioru jeździł różnymi samochodami. W garniturze na przyjęcia – ciemnym mercedesem, w dresie, na przejażdżkę – czerwonym maserati, a kiedy miał na sobie mundur polowy – wojskowym range-roverem. Samochód ten wyglądał jak wóz z filmu science fiction: wystawał z niego las anten, jakieś druty, przewody, reflektory. W środku woził granaty, pistolety, noże. Jeździł tak uzbrojony, bo ciągle obawiał się zamachu. Przeżył ich kilka. Ginęli w nich wszyscy – jego adiutanci, jego obstawa. Amin tylko otrzepywał się z kurzu, poprawiał na sobie mundur. Aby zmylić ślady, jeździł też zupełnie przypadkowymi samochodami. Ludzie idący ulicą spostrzegali nagle, że za kierownicą jakiej ś ciężarówki siedzi Amin.