Tak, mówię to. Bez ścierny, bez specjalnych gorzkich żalów, bez pierdolenia się z jakimiś łzami, z jakimiś uczuciami. Ponieważ to w przypadku, jakim jest Magda, nie ma cienia szansy na wyrozumiałość. Jej aempatia mnie przeraża, mnie wyniszcza. Magda w jeszcze gorszy, bardziej zaawansowany po prostu płacz. Mówi, że nikt w życiu jeszcze jej tak nie skrzywdził jak właśnie ja swoją brutalnością, swoją oschłością, swoją mentalną, uczuciową skorupą. Łuską wręcz, która mnie pokrywa. Mówi, że ci dwaj chcieli ją zwyczajnie zabić jak psa i również mnie by zabili. Gdyż gdyby ona nie powiedziała im, że jestem nienormalny umysłowo, oni by mnie również zajebali. Mieli pistolety, wiatrówkę na pucharki, noże myśliwskie, różne bronie. Wszystko pod kurtką, gdyż jej to pokazali. Musiała udawać, że jestem jej bratem, który ma nasrane w bańce, jako że chciała mnie powstrzymać od niechybnej śmierci.

Ponieważ jestem na granicy wytrzymałości, szoku i czegoś jeszcze, co nie mogę nazwać. Gdyż to, co słyszę, jest już przegięciem, przesadą, czystym etycznym matactwem, które na dłuższą metę jest nie do wytrzymania. Magda korzysta z mojej chwili milczenia między nami. Toczy monolog na temat swojej dobroci, poświęcenia i zrobiła się nagle szaleńczo rozmowna jak umysłowa dziwka, jak umysłowa dama do towarzystwa… Ja mówię tak: słuchaj, Magda. Ona dalej od rzeczy. Ja na to w ten sposób: masz skurcz w łydce czy nie masz?

Ona na to w ten sposób, choć mówi z wyraźną ociężałością, gdyż amfetamina powoduje wstrząs kości szczękowej, która drga w jej twarzy nieprzytomnie: czy mam. czy nie mam, nie jest to już twoja rzecz, gdyż ja stąd spadam, ja stąd jadę, biorę swą torebkę w troki i stąd spierdalam, gdyż tacy chamscy, bez krztyny kultury pozbawieni mężczyźni nigdy mnie nie obchodzili, nigdy dla nich nie miałam swych uczuć, mnie interesuje kultura i sztuka, pewna delikatność w obejściu, prawdziwa miłość na wieki, prawdziwa czułość, która może zajść między ludźmi dwojga płci. Gówno mnie interesuje twoje lesbijskie zainteresowanie, choć zawsze uważasz, iż kręcą cię lesbijki, to ja ci coś powiem, jesteś zwykłym zbokiem niczym wszyscy inni i interesuje cię tylko jedno, jeszcze w sposób typowo zboczony, o czym wiesz, że mnie to nie interesuje, że mnie to obrzydza, coś takiego. A może nawet jesteś o gejowskim charakterze, co nie mogę ci udowodnić, bo o to jest zawsze trudno na dowody, ale mogę ci to powiedzieć w oczy, gdyż to właśnie na twój temat myślę. To ci teraz powiem: nienawidzę cię, gdyż jesteś prosty, płytki. Nie interesujesz się obrazami, czasopismami, kinem, co ja zawsze lubiłam, aczkolwiek nie miałam okazji na okazanie tego, co więcej, nawet powiem ci, że bałam się z tym wyjawić, gdyż mógłbyś mi odpowiedzieć na to negatywnie, że nie. Powiem ci, że nie interesuje mnie miłość w taki sposób, w jaki ty chcesz to robić, dlatego zawsze nasz temat do rozmowy był kruchy, rwał się. Ponieważ mój światopogląd w dużym procencie polega na uwolnieniu się kobiet spod jarzma, na zaprzestaniu feudalizmu w tym temacie, w tej kwestii. Powiem ci, że dość i że wznoszę tę pięść przeciw takim właśnie ludziom jak ty, którym chodzi tylko o jedno, o hołd pruski u ich stóp. Jeszcze by tak dalej poszło, to do ostatniej krzty straciłabym swą osobowość, swój osobisty, indywidualistyczny wymiar, tryb zachowania się, poglądów, który złożyłabym ci w lennie wiernopoddańczym. To ci jedno powiem, jakkolwiek bądź staje się dla mnie życie koszmarem u twego boku, to uczucie wygasło we mnie już wczoraj i powiem ci, że patrzyłam wtedy na Lewego, że on na pewno jest od ciebie lepszy, czulszy, że gdy z nim byłam, cały świat wydawał mi się przepełniony głębokością, cierpieniem, ale poprzez właśnie taki egzystencjalistyczny nurt w jego zachowaniu ja czułam, że o co chodzi w życiu, to właśnie o mądrość, czytelnictwo, obsługę komputera. Że roztacza się przede mną przyszłość zmechanizowana, skomputeryzowana, nauczenie się podstaw ksera, nauczenie się podstaw angielskiego, wyjazdy zagraniczne. A wtedy twoje pojawienie się w moim życiu poprzez Lola, choć z nim nawet też byłam bardziej szczęśliwsza, choć był on człowiekiem oschłym, surowym, nie pozwalającym na swój głos, swoje zdanie. Twoja obecność zniszczyła we mnie wszystko, każdą chęć, która pochodziła z mojego wnętrza. Ogółem to nie wiem, po co z tobą byłam, gdyż od początku właściwie było źle między nami, różne napięcia, paranoja i choć nie mówię tego nigdy, co mi Lewy wtedy wyjawił, wyjawił mi on, że jesteś zwyczajnym, nieedukacyjnvm skurwielem, który nie ma pojęcia o dziewczynie, prawdopodobnie nawet że będę dla ciebie twoją pierwszą inicjacją zaraz po Arletce, która jest moją przyjaciółką, choć ty się do tego nie przyznasz, ponieważ główną wiodącą twoją cechą jest zakłamanie. Wyjawił mi, że nigdy by nie pozwolił, abym z tobą była, gdyż nigdy w życiu tak nie było, byś ty używał trzech magicznych słów, proszę, dziękuję, przepraszani, byś otworzył przed dziewczyną drzwi. Lub chociażby symboliczną przysłowiową perspektywę.

Coś ty powiedziała? – ja tak mówię, gdyż z moich trzewi dobywa się nagle głos piskliwy, prawie powiedziałbym: żeński. Jest to efekt uczucia gniewu, które zalało mnie raptownie jak ocean i przysłoniło mi wszelkie racjonalne pobudki, wszelkie racjonalne przesłania. I dostrzegłem się na tym, że nie chcę, by dała mi odpowiedź na to pytanie. Chcę ją zabić, teraz dopiero widzę, iż to odczucie jest to moje wrażenie odnośnie całego wieczoru.

Magda, choć tego imienia nienawidzę do ostatniej krzty, każdą literę po kolei wzdłuż i wszerz chcę skreślić w nim, dostaje strachu o to, co powiedziała przed momentem. Trzęsie tyłkiem o to, co mi wyrządziła. Wygląda jak ktoś, komu ma zaraz zostać spuszczony wpierdol. Skurczona, zmniejszona, łeb wklęsły, noga podkurczona.

Ja tego nie powiedziałam – mówi szybko, zasłaniając rękami swą pustą do ostatniej nitki głowę – to Lewy powiedział.

Co Lewy, co kurwa Lewy, skoroś ty to powiedziała, szmato, tu i teraz i ja jestem na to świadkiem koronnym, żeś to wyrzekła prosto z twoich ust? – mówię na to, a ze względu na zażyty wcześniej w dużej ścieżce proszek jest u mnie ciężko z gadką odnośnie trzęsącej się szczęki.

No Lewy to powiedział, a nie ja. Ale Lewego także nie można traktować jako poważnego człowieka. Wiesz, jaki on jest. Nienormalny, przez co zresztą się skończyła między nami cała zabawa. Szczególnie chodziło o ten tik w jego oku. Co spojrzałam, on miał tik. Zęby całkowicie bez żadnego sensu, nie ustawione w rządek jak u każdego normalnego, tylko inaczej: jak kto chce. To mi również odrażało podczas całowania się. A szczególnie bardzo jednak tik, mówi ona.

Co do Lewego, to się jeszcze policzymy, myślę sobie. Jak jedynie wrócimy na miasto, to z miejsca. Tak sobie w duszy myślę. Wojna polsko-ruska nie ma tu szans. Sztandary, flagi na nic nie pomogą, proszenia, błagania, przebacz, Silny. Nic mu nie zdadzą się w tej krucjacie, która zajdzie między mną a nim. Po jednej stronie ja, po drugiej Lewy. Po jednej stronie Silny przeciwko o dwulicowym poglądzie na świat pierdolonemu Kapitanowi Oko.

A teraz koniec z pitoleniem się, koniec z litością, ze skrupułem, który dotychczas mnie mamił. Teraz będzie miała tu miejsce z prawdziwego wydarzenia rzeź, teraz jest po dwudziestej drugiej, teraz proszę dzieci zamknąć oczy, ten kto ma słabe nerwy.

Dawaj nogę – mówię do Magdy, gdyż mam dosyć po dziurki w nosie jej wyzwolonego pierdolenia rodem z gazety, rodem z przeczytanego poradnika po ciemku. Pierdolniętego w głowę przewodnika po lewym feminizmie. Koniec. Koniec z dobrocią, łagodnością. Ona na to: zostaw mnie, głupi świrze, co chcesz zrobić. Dawaj nogę, nie bajeruj – mówię grubym głosem, będąc tak okrutny jak nigdy mi się nie zdarzało w najgorszych wyjściach na solo, wobec najgorszych przeciwników prosto z anabolu, prosto z koksu. Nie tą, tą ze skurczem, tą co to miałaś w niej taki śmiertelny brak potasu i polichromu. Ona o to zaczyna wić się i jęczeć, mówiąc: jak tylko chcesz, jeśli mnie wypuścisz, to ci powiem wszystko. O tym jaka była prawda z tą nogą. Jeśli mnie tylko wypuścisz. Samotność uderzyła ci do głowy. Amfa uderzyła ci do głowy. Stałeś się naspidowany na prochu lump. Jakub Szela. Pierdolnięty wampir z Zagłębia.