Czyli pozytywka gra, wszystko w porzo, elegancki powrót ze świata umarłych do świata żywych i gadających, powrót, co by nie, w wielkim zatrważającym stylu, fanfary, ciocia amfa postawi na nogi umarłego. Już mnie gówno obchodzi te głazy, co z siebie wytoczyła do armatury w łazience, o co z nimi chodzi, nie będę o tym gadał z tą półgłową desperatką. Gdyż jej narcystyczna kariera pseudointelektualistyczna nie jest w tej w chwili mym priorytetem.

Nie będę ściemniał za dużo i przejdę od razu do rzeczy kluczowej, o którą głównie przecież chodziło od samego początku, o znajomość damsko-męską. Gdyż taka wyraźnie zaszła. Zanim jednakoż do tego udokumentowanego wyraźnie faktu doszło, był spory, jak wiadomo, przestój. Taki ot przestój, że Andżelce po mojej pierwszej pomocy fachowo jej udzielonej odżyła krzywa dupa. A raczej twarz z narządem mowy. Nie sposób mi przytoczyć wszystkich słów, co miały miejsce, gdyż ona zaraz po odzyskaniu żywotności stała się bardzo rozmowna na każde tematy. Bujna gestykulacja niczym niezmierny las rozrastający się na mych oczach z jej rąk, nóg, części twarzy. Dużo różnych słów, dużo z jej strony rozmowy. Do kogo, bo chyba nie do mnie? Przeróżne tematy. Bardzo oralna była, tak rozmawiając bezustannie, tak sobie do siebie zagadując o wszystko, o psy, o ogólnie zwierzęta. Potem wjechała na szatana. Iż już nuży ją ten styl, mroczny, śmiertelny, iż wolałaby być całkowicie bardziej przeciętna niż jest. Że by pragnęła czasem być niczym różne jej z klasy koleżanki, głupie zupełnie zwykłe dziewczyny, co do szkoły i ze szkoły, i zero zabawy, zero myśli życiowych o ponurym wymierzę, który świat umie przybrać, zero myśli o śmierci, samobójstwo to dla nich nie do pomyślenia, gdyż są na wskroś ograniczone, nieotwarte na nowe trendy. A dla niej samobój to pikuś, jeden ruch nożem, jedno kilo tabletek i ona nie żyje, a w gazetach jej zdjęcia na tle morza, z makijażem, w kolczugach i draperiach, w gazetach nekrologi, przeprosiny, tłumaczenia, iż tak młoda utalentowana bardzo artystka nas tu zostawiła samych sobie. Tak mówiła, rzecz jasna nie omijając tematów spożywczych, iż od urodzenia nie trawi mięsa i jajek, gdyż są to produkty zbrodni.

Był to przestój dla mnie, jako że oglądałem wtedy telewizor, w którym absolutnie zero ciekawostek. Jedno porno na tysiąc kanałów, niemieckie i raczej science medieval fiction. Rzecz miejsce miała w zamku, facet w zbroi, a glemrokowa niemiecka gównojadka dawała mu w żadne odkrywcze sposoby. Raczej klasyka, surowa wątroba i podroby, natomiast w miejsce fonii która dla zachowania całości być powinna, Andżela podkładała mono swe dialogi. Gówno. Andżela co jakiś czas wtrącała, że czemu się tak głupio cieszę. Wkurwiałem się o to. Bo jak już oglądać film to oglądać, a nie że ja na pogaduszki mam zmarnować połowę akcji i nie wiedzieć, o co chodzi teraz, dlaczego się tak rżną a nie inaczej na przykład.

Tak to było. Mówiłem jej, iż dlatego się cieszę, iż ją tu widzę przy mnie i że ona przy mnie jest, co mi sprawia wielką radość, przyjemność. Po czym szybko starałem się wyłapać, co się wydarzyło przez te chwile mej nieuwagi i o ile się posunęła akcja. Lecz mimo tych kilkakrotnych zamachów na ciągłość zdarzeń, zawsze wyłapywałem, co się dzieje. Gdyż mam po temu doświadczenie i najczęściej można z odrobiną intuicji wywnioskować, co akurat się dzieje.

Tak to było. W jednym słowie wykład na temat do spraw odznaki turystycznej i karty rabatowej na wszystkie schroniska w rejonie podkarpackim. Jeszcze taka chwila, a Andżeli bym dał w łapę rozpięty parasol i wypchnął bez mała przez okno, niech frunie do siebie na chatę.

Lecz tak też się nie stało. Przewracam się akuratnie teraz w zafrancowanym tapczanie, przeważnie pamiętam jednakowoż, by wyminąć to miejsce, co Andżela zrobiła tam zalakowaną pieczęć ze swego dziewictwa, niech je piekło zabierze. Przewracam i rozmyślam, co stało się później.

Później stało się tyle mądrego, iż Andżela przestała drobić po całym mym chajzu, łypiąc czarnym swym okiem na meblościankę, i bym pokazał jej swe jakieś zdjęcie, co byłem mały i na golasa. Jeszcze czego. Ja nigdy nie byłem mały – powiedziałem jej. Na poważnie. Już urodziłem się dość duży i z zarostem, a potem tylko już rosłem, nawet nie musiałem nic jeść. Bajerujesz – powiedziała ona i się bachnęła na tapczan. Dżordż od razu, lecz ani słowa o tym nie będę już mówił. Jesteś jakaś zmęczona? – spytałem jej. Ona na to, że nie, lecz lubi ogólnie leżeć, leżeć i marzyć. No i mniejsza z tym, o czym tam ona planowała sobie marzyć, o ogrodach czy o czarnej odznace dla najczarniej przebranego mieszkańca powiatu, lecz położyłem się tuż obok przy niej. Już mniejsza z tym, o czym dalej się ta rozmarzyła. Wyjęła sobie z torebki portfel z dokumentami. Ja zaczęłem. Lecz o tym nic, to są osobiste me sprawy. Takiej nie należy przede wszystkim płoszyć, gdyż to trzydzieści kilo wariatki jest w każdej chwili gotowe, by wywlec ze swego portfela małe gibkie skrzydełka i odlecieć przez wywietrznik na skargę do Policyjnej Izby Dziecka. No dosłownie. Z takimi pojebanymi to nie ma żartów. Więc ja ją spokojnie, bez żadnej superbrutalności. Ona wyciąga zdjęcie dość przygnębiającego faceta. Robert Sztorm – mówi i patrzy w sposób rozmarzony. Dobra, myślę, niech się na czym innym skupi swe uwagę. I bliżej do niej cały manipuluję, lecz to takie osobiste. Ona na to zaczyna wywlekać swe różne kolekcje śmieciów, swe listy do koleżanki z Anglii, co nigdy jej nie odpisała. Gdyż to może nie był ten adres lub nie ten język. Gdyż, mówi Andżela, jest różnica między angielskim a slangiem. Slang to taki język co się też używa. I przykładowo tamta właśnie Angielka mówiła slangiem, a listu po angielsku nie rozumiała. Myślała, że to nie do niej, bo adres Andżela też napisała po angielsku. Lub też myślała, że to list-łańcuszek i zaraz wyrzuciła wraz z obierkami od ziemniaków i zużytą chusteczką. Tak mogło właśnie być – szepczę jej w ucho, by ją trochę zainteresować innymi ważniejszymi sprawami. Ona nic. Jakbym z niej kieckę zdjął to by się skapnęła dopiero, gdyby była już przeleciana zdrowo, a może i nawet to nie. Tę drogą postanawiam iść. Z superostrożnością. Ona cały czas bokiem, robi układanki ze swych karteluszków, ze swych pierdółek. To jest liść z drzewa. To jest kamień węgielny. To jest kip, którego dotknął swymi ustami Pan Bóg. To jest jej Pierwsza Komunia, co ją wypluła po przyjęciu i zasuszyła, co nosi teraz na szczęście. To jest jej pierwszy włos. To jest jej pierwszy ząb. To jest jej pierwszy paznokieć, a to jest jej pierwszy chłopak Robert Sztorm z profilu ze strzelbą myśliwską na polowaniu w bractwie kurkowym. No to ja dalej. Rajtki. Ona nic, spikerka telewizyjna z Teleekspresu, gadający łeb a od pasa w dół może w nią wejść całe po kolei Wojsko Polskie i jej oko nie drgnie. To właśnie Andżela. Doszczętnie zajęta mówieniem. Niech mówi. Co tu będę dużo się rozwlekał. Przy majtkach nawet współpracowała przy ściąganiu. Uniosła dupkę patrząc w kartkę z wakacji, co dostała z Helu od koleżanki ze Szczecina. Że się świetnie bawi, dużo na świeżym powietrzu, ładna pogoda słońce gitara ognisko i dużo dobrego humoru, i PS, piosenka jest dobra na wszystko. No więc jakoś to poszło. Bałem się, jak ona zareaguje i w kluczowej chwili nie wyleci z wrzaskiem. Ciasno, lecz ciepło, raz dwa trzy, moja twarz w jej włosach mokrych, co jej wymyłem łeb pod kranem z wspomnianej wyżej rzygawicy, groźnej choroby, i dżordż śpiewa spokojnie swe piosenko-rymowankę. Ona jako tako, zdaje się, że ze mną nawet współpracuje, choć boję się, iżby mi nie wykręciła jakiegoś nowego numeru z betonem czy innym. Opowiada o tym, jak kiedyś lubiła zbierać znaczki, a teraz wydaje jej się to infantylne, co jej Robert powiedział a o co często się powstawały pomiędzy nimi kłótnie oraz niesnaski.

I co ja tu będę dużo o tym mówił. Co ja będę mówił, potem me dzieciaki, me i Magdy lub nie będzie ta, to będzie inna, wezmą i będą podsłuchiwać, i dowiedzą się, z jakich się powstały istnie biologicznych konfiguracji. Iż ja ich ojciec ich nie znalazłem razem z matką w rowie przy szosie, jadąc na wycieczkę krajoznawczą, tylko iż je zamontowałem w matki trzewiach za pomocą swej ruchliwej przyssawki. I co im powiem. Iż nie jesteśmy ludźmi, tylko zwykłymi jamochłonami, co łączą się po dwa i wykonują zbereźne ruchy. Iż w tych istnych morzach biologicznie aktywnych płynów pływają ogoniaste robaki, które potem nagle dostają zębów, paznokci, ubrania, teczki, okulary. I choć jest miła zabawa, ja nagle z gruntu zaczynam podejrzewać iż z Andżelą coś jest nie bardzo tak. Iż napatyczam się na jakiś jej od wewnątrz opór, jakąś z jej strony fizjologiczną barierę. To się jeszcze okaże.