– Nie. Czemu pytasz?

– Zawsze chciałam spędzić tam miesiąc miodowy. Tak tam romantycznie, tak pięknie. Zwłaszcza w okresie świąt Bożego Narodzenia.

Riggs sprawiał wrażenie zakłopotanego.

– Widzisz, kochanie, ciężko pracuję, ale to małe miasteczko, drobnych przedsiębiorców budowlanych nie stać na takie rzeczy. Przykro mi. – Oblizał nerwowo wargi. – Zrozumiem, jeśli po tylu latach opływania w dostatku, nie będziesz mogła tego zaakceptować.

W odpowiedzi LuAnn otworzyła torebkę i wyjęła karteczkę z numerem konta w szwajcarskim banku. Konto otwarto, wpłacając sto milionów dolarów. Jackson dotrzymał słowa. Zwrócił kapitał, którym obracał przez dziesięć lat. Te pieniądze tam były, czekały. Zarabiały. Sześć milionów dolarów rocznie samych odsetek. Mimo wszystko zatrzymała swoją loteryjną wygraną. I tym razem nie miała z tego powodu najmniejszych wyrzutów sumienia. Uważała, że na to zapracowała. Przez dziesięć lat próbowała stać się kimś, kim nie była. Była bardzo bogata i bardzo nieszczęśliwa. Przez resztę życia zamierzała być sobą i cieszyć się tym. Miała piękną, zdrową córkę i dwóch mężczyzn, których kochała. Koniec z uciekaniem, koniec z ukrywaniem się. Los naprawdę był dla niej łaskawy.

Uśmiechnęła się do Riggsa i pogłaskała go po twarzy.

– Wiesz co, Matthew?

– Co?

– Myślę, że damy sobie jakoś radę – powiedziała i pocałowała go [1] .

***
Wygrana pic_2.jpg

[1] Pojedyncze błędy merytoryczne, które wnikliwy Czytelnik zapewne zauważy w tekście, wynikają z faktu, że autor oraz tłumacz chcieli umknąć udzielania instruktażu. (Przyp. wyd.)