– Dam sobie radę.

– Nie o to chodzi. Zawarłaś ze mną układ, LuAnn. Spodziewam się, że będziesz go honorowała. Zobaczysz, że na dłuższą metę nasze interesy są zbieżne. Chyba że jesteś głupia i nie chcesz ze mną współpracować. Jeśli tak, to zaraz zatrzymuję wóz, wyrzucam cię razem z dzieckiem na ulicę i dzwonię na policję, żeby cię aresztowali. Wybieraj. Decyduj. Teraz!

LuAnn, speszona takim postawieniem sprawy, rozejrzała się z rozpaczą po wnętrzu limuzyny. Jej wzrok zatrzymał się w końcu na Lisie. Córeczka wpatrywała się w nią dużymi, wilgotnymi oczami. Malowało się w nich całkowite oddanie. LuAnn wzięła głęboki oddech. Jaki w końcu miała wybór?

– Dobrze.

Jackson zaszeleścił znowu papierami.

– Mamy akurat tyle czasu, żeby przebrnąć przez te dokumenty. Musisz parę z nich podpisać, ale pozwól, że najpierw przybliżę ci podstawowe sprawy. Spróbuję to zrobić możliwie najprzystępniej. Wygrałaś sto milionów dolarów z kawałkiem. Pieniądze te przelane zostały na specjalne konto depozytowe otwarte na twoje nazwisko przez Komisję Loteryjną. A przy okazji, załatwiłem ci numer ubezpieczenia społecznego na twoje nowe nazwisko. To ci znacznie ułatwi życie. Po podpisaniu przez ciebie tych dokumentów moi ludzie będą mogli przenieść pieniądze z konta depozytowego na inne, nad którym mam pełną, niczym nieskrępowaną kontrolę.

– A jak ja będę mogła korzystać z tych pieniędzy? – spytała zaniepokojona LuAnn.

– Cierpliwości, LuAnn, zaraz ci wszystko wyjaśnię. Pieniądze będą inwestowane tak, jak uznam to za stosowne, i na moją odpowiedzialność. Jednak z tego funduszu inwestycyjnego będziesz miała minimalne gwarantowane odsetki w wysokości dwudziestu pięciu procent rocznie, co daje około dwudziestu pięciu milionów dolarów w skali roku. Pieniądze te będą dla ciebie dostępne na każde żądanie przez okrągły rok. Nie martw się, mam księgowych i doradców finansowych, którzy się nimi w twoim imieniu zaopiekują. – Uniósł palec. – Zauważ, że to tylko odsetki. Kapitał wynoszący sto milionów dolarów pozostaje nienaruszony. Będę nim obracał przez okres dziesięciu lat i inwestował, w co uznam za stosowne. Pełny rozruch planów, jakie mam wobec tych pieniędzy, potrwa kilka miesięcy, a więc ów dziesięcioletni okres rozpocznie się gdzieś późną jesienią bieżącego roku. Dokładną datę podam ci później. Po upływie dziesięciu lat od tej daty otrzymasz z powrotem całe sto milionów dolarów. Zatrzymujesz naturalnie wszystko, co odbierzesz w ciągu tych dziesięciu lat w formie odsetek. Te pieniądze również w twoim imieniu zainwestujemy, nieodpłatnie. Wiem, że się na tym nie znasz, ale przy stopie procentowej, którą ci proponuję, twój majątek, nawet przy dużych wydatkach na cele bieżące, będzie się podwajał co jakieś trzy lata, zwłaszcza że nie będziesz płaciła żadnych podatków. Skromnie licząc, pod koniec dziesięcioletniego okresu, o którym mówię, nie ponosząc w tym czasie żadnego ryzyka, będziesz miała setki milionów dolarów. – Jacksonowi oczy błyszczały, kiedy rzucał tymi sumami. – Robi wrażenie, prawda, LuAnn? Jak się do tego ma sto dolarów tygodniowo? Długą drogę przebyłaś w ciągu tygodnia, chyba przyznasz? – Roześmiał się serdecznie. – Na początek wypłacę ci zaliczkowo pięć milionów dolarów. Nie potrącę od tej sumy procentu. Powinno ci to wystarczyć do czasu, kiedy zaczną spływać zyski z inwestycji.

LuAnn, słysząc tę gigantyczną sumę, przełknęła z trudem ślinę.

– Nie znam się na inwestowaniu, ale na jakiej podstawie może mi pan gwarantować tyle pieniędzy co rok?

Jackson sprawiał wrażenie obruszonego.

– Na tej samej, na której zagwarantowałem ci, że wygrasz na loterii. Jeśli potrafiłem dokonać tej czarodziejskiej sztuczki, to chyba poradzę sobie i na Wall Street.

– A jak mi się coś stanie?

– W kontrakcie, który za chwilę podpiszesz, jest klauzula dotycząca spadkobierców i osób upoważnionych. – Wskazał ruchem głowy Lisę. – Wpiszemy tam twoją córkę. Z tym że wszystkie zyski wraz z kapitałem przeszłyby na nią dopiero po upływie tego dziesięcioletniego okresu. Dokumenty zawierają również pełnomocnictwo. Pozwoliłem już sobie sporządzić stosowny akt notarialny. Jestem człowiekiem wszechstronnym. – Zachichotał. Podał jej plik dokumentów i pióro. – Miejsce na podpis jest wszędzie wyraźnie zaznaczone. Mam nadzieję, że satysfakcjonują cię warunki. Od początku mówiłem ci, że mile cię zaskoczą, pamiętasz?

LuAnn zawahała się na moment.

– Jakiś problem, LuAnn? – zapytał ostro Jackson.

Pokręciła głową, podpisała szybko dokumenty i oddała mu je. Jackson odsunął wnękę w konsoli limuzyny.

LuAnn usłyszała, jak wystukuje coś na klawiaturze, a potem rozległo się ciche brzęczenie.

– Faks to wspaniały wynalazek, zwłaszcza kiedy liczy się czas – powiedział Jackson. – Za najdalej dziesięć minut pieniądze znajdą się na moim koncie. – Odbierał kolejno kartki wysuwające się z urządzenia i wkładał je do nesesera. – Twoje torby są w bagażniku. Bilety na samolot i rezerwacje hoteli mam przy sobie. Zaplanowałem ci marszrutę na pierwsze dwanaście miesięcy. To będzie wspaniała podróż; mam nadzieję, że ci się spodoba. Uczyniłem zadość twojemu życzeniu odwiedzenia Szwecji, kraju przodków twojej matki. Traktuj to jako bardzo długie wakacje. Może w końcu umieszczę cię na stałe w Monako. Nie ściągają tam podatków od dochodów osobistych. Ostrożności nigdy za wiele, spreparowałem ci więc dokładnie udokumentowany zastępczy życiorys. W skrócie, wyjechałaś ze Stanów jako mała dziewczynka. Poznałaś i poślubiłaś bogatego cudzoziemca. Dla urzędu podatkowego wszystkie pieniądze należą do niego. Rozumiesz? Kapitał będzie przechowywany wyłącznie na kontach za granicą w bankach innych państw. Banki amerykańskie są zobowiązane do ujawniania stanu konta klienta na żądanie urzędu podatkowego. Ani jeden dolar z twoich pieniędzy nie będzie nigdy trzymany w Stanach Zjednoczonych. Pamiętaj jednak, że podróżujesz z paszportem Stanów Zjednoczonych, jako obywatelka Stanów Zjednoczonych. Mogą tu spłynąć jakieś przecieki o twoim majątku. Musimy być na to przygotowani. Jeśli jednak całe pieniądze należą do twojego męża, który nie jest obywatelem amerykańskim, który nie przebywa aktualnie w tym kraju, który nie uzyskuje żadnych bezpośrednich przychodów w Ameryce ani nie czerpie zysków z inwestycji czy interesów związanych z tym krajem, to ogólnie rzecz biorąc, urząd podatkowy nie może cię tknąć. Nie będę cię zanudzał skomplikowanymi amerykańskimi przepisami podatkowymi dotyczącymi takich źródeł dochodów, jak zyski z obligacji emitowanych przez amerykańskie koncerny, dywidendy wypłacane przez amerykańskie korporacje oraz inne transakcje i przychody ze sprzedaży własności, które mają namacalny związek ze Stanami Zjednoczonymi i na których może się potknąć ktoś nieuświadomiony. Wszystkim tym zajmą się moi ludzie. Możesz mi wierzyć, że nie będzie żadnych problemów.

LuAnn poprosiła o bilety.

– To za chwilę, LuAnn, przed nami jeszcze parę spraw do załatwienia. Przede wszystkim policja.

– Jakoś sobie z nimi poradzę.

– O, doprawdy? – W tonie Jacksona pobrzmiewało rozbawienie. – Bardzo bym się zdziwił, gdyby w tej chwili nie rozmieszczano nowojorskich stróżów prawa na każdym lotnisku, na każdym dworcu autobusowym i stacji kolejowej. Ponieważ jesteś przestępczynią przekraczającą granice Stanów, prawdopodobnie powiadomili też FBI. A ci są ostrzy. Nie będą biernie czekali w hotelu, aż się tam pojawisz. – Wyjrzał przez okno limuzyny. – Musimy się przygotować. Da to policji więcej czasu na zastawienie sieci. Ale trudno.

LuAnn czuła od pewnego czasu, że limuzyna zwalnia. Teraz się zatrzymała. Rozległ się przeciągły szczęk, jakby unoszącej się bramy. Kiedy ścichł, limuzyna ruszyła, by po chwili znowu się zatrzymać.

Zadzwonił telefon i Jackson szybko podniósł słuchawkę. Słuchał przez chwilę, po czym odłożył ją bez słowa.

– Potwierdzono, że sto milionów dolarów wpłynęło, chociaż to już po godzinach urzędowania banku. Mam tam specjalne układy. Wszechstronność to bardzo przydatny dar.

Poklepał dłonią siedzisko kanapy obok siebie.

– Przesiądź się teraz tutaj. Ale najpierw zamknij oczy i podaj mi dłoń. Pomogę ci. – Z mroku wysunęła się jego ręka.

– Po co mam zamykać oczy?

– Bądź dla mnie wyrozumiała, LuAnn. Bardzo lubię ubarwiać sobie życie teatralnymi wstawkami. Zwłaszcza że tak rzadko jest po temu okazja. Zapewniam cię, że to, co chcę zrobić, jest absolutnie niezbędne, jeśli masz się bezpiecznie prześlizgnąć przez obławę policyjną i rozpocząć nowe życie.

LuAnn chciała jeszcze o coś zapytać, ale dała spokój. Podała mu bez słowa rękę i zamknęła oczy.

Usiadła obok niego. Poczuła na twarzy światło. Zaraz potem nożyczki odcięły jej pasmo włosów. Szarpnęła głową.

– Dobrze ci radzę, siedź spokojnie – usłyszała tuż przy uchu głos Jacksona. – I bez tego trudno to robić w takiej ciasnocie, w pośpiechu i bez odpowiedniego sprzętu. Nie chciałbym ci wyrządzić krzywdy.

Po postrzyżynach jej włosy kończyły się tuż nad uchem. Ścinki Jackson wrzucał sukcesywnie do dużej torby na śmieci. To, co zostało jej na głowie, natarł jakąś wilgotną substancją, która szybko stwardniała w skorupę. Fryzjerską szczotką wymodelował fryzurę.

Następnie do krawędzi konsoli limuzyny przytwierdził przenośne lusterko otoczone neonowymi lampkami. W normalnych warunkach, przystępując do pracy nad nosem, użyłby dwóch lusterek, by na bieżąco kontrolować powstający profil; teraz jednak, siedząc w ciasnej limuzynie zaparkowanej w podziemnym garażu na Manhattanie, nie mógł sobie pozwolić na taki luksus. Otworzył dziesięciotackowy zestaw z materiałami charakteryzatorskimi oraz z mnóstwem narzędzi do ich nakładania i formowania. LuAnn poczuła na twarzy jego zwinne palce. Zamalował jej brwi kryolanem, nałożył podkład, pociągnął go kremową szminką i zapudrował. Następnie z małej szczoteczki uformował zupełnie nowe brwi. Dokładnie oczyścił dolną część twarzy LuAnn alkoholem kosmetycznym. Nałożył na nos warstwę spirytusowego kleju i zostawił go do wyschnięcia. W tym czasie natarł sobie palce galaretką, żeby nie kleił się do nich kit, który miał zamiar rozrabiać. Rozgrzał kit w dłoniach i przystąpił do nakładania go na nos, modelując i ugniatając metodycznie aż do uzyskania zamierzonego kształtu.