«Hunyady – mruknąłem zamyślony. – Wspominałaś o nim wczorajszego wieczoru. Powiedziałaś, że odniósł zwycięstwo w tysiąc czterysta pięćdziesiątym szóstym roku?»

Popatrzyliśmy na siebie. Każda data przypadająca na lata działalności Draculi stanowiła dla nas sygnał wywoławczy.

«W tym czasie przebywał na Wołoszczyźnie» – wyjaśniła niskim głosem Helen.

Zdawałem sobie sprawą z tego, że nie miała na myśli Hunyadyego, gdyż zawarliśmy niepisany pakt niewymieniania imienia Draculi publicznie.

Ciotka Eva była jednak zbyt bystrą osobą, by zmyliły ją nasze milczenie lub bariery językowe.

«Hunyady?» – zapytała i dodała coś po węgiersku.

«Ciocia pyta, czy interesujesz się specjalnie czasami Hunyadyego?» wyjaśniła Helen.

Nie wiedziałem, co odpowiedzieć, więc wyjaśniłem, że coraz bardziej zaczyna interesować mnie historia tej części Europy. Owo nieprzekonujące wyjaśnienie sprawiło, iż Eva zmarszczyła brwi. Szybko więc dodałem:

«Zapytaj panią Orban, czy mogę zadać jej osobiste pytanie».

«Naturalnie». – Na twarzy Helen pojawił się promienny uśmiech, gdyż w lot pojęła intencję mej prośby.

Kiedy przetłumaczyła pytanie ciotce, ta popatrzyła w moją stronę z czujnym uśmiechem na twarzy.

«Ciekaw jestem, czy to prawda, co mówią na Zachodzie o odwilży węgierskiej «.

Twarz Helen stężała i lada chwila oczekiwałem bolesnego kopnięcia w piszczel. Ale jej ciotka kiwnęła tylko głową i kazała siostrzenicy przetłumaczyć moje słowa. Kiedy wyjaśniła jej, o co mi chodzi, na twarzy Evy pojawił się łagodny, pobłażliwy uśmiech.

«Węgrzy zawsze najwyżej cenili własny styl życia i niezależność. Dlatego czasy panowania osmańskiego, a później austriackiego, stanowiły dla nich okres tak ciężkiej próby. Prawdziwy rząd Węgier zawsze i nieodmiennie służył swemu narodowi. Kiedy nasza rewolucja wydobyła robotników i chłopów z niewoli i ubóstwa, rozpoczęliśmy nową erę w dziejach naszej ojczyzny. – Jej uśmiech jeszcze bardziej się pogłębił, a ja miałem tylko nadzieję, że dobrze odczytałem jego sens. – Komunistyczna Partia Węgier nadąża za duchem czasu».

«Tak zatem i pani czuje, iż Węgry rozkwitają pod rządami Imre Nagya?»

Od chwili kiedy pojawiłem się w tym kraju, zastanawiałem się nad zmianami administracyjnymi, jakie wprowadził nowy, nadzwyczaj liberalny premier Węgier, zastępując twardogłowego, komunistycznego premiera Rakosiego. Byłem ciekaw, czy cieszy go sympatia, jaką darzyła Nagya prasa zachodnia. Helen tłumaczyła moje słowa lekko drżącym głosem, ale z twarzy Evy nie schodził pełen pewności siebie uśmiech.

«Widzę, że śledzisz najnowsze wydarzenia polityczne, młody człowieku^

«Zawsze interesowałem się polityką. Uważam, iż studiowanie historii przygotowuje nas raczej do rozumienia teraźniejszości niż uciekania od niej w zamierzchłą przeszłość».

«To bardzo mądra uwaga. Cóż, zaspokoję twoją ciekawość… Nagy cieszy się wielką popularnością w społeczeństwie i przeprowadza reformy doskonale wpasowane w tradycje naszej narodowej historii».

Dopiero po dłuższej chwili dotarło do mnie, że Eva mówi o niczym. Zrozumiałem jednak, że stosuje dyplomatyczną strategię, która pozwala jej zachować prawomyślność wobec prosowieckiej polityki, a jednocześnie wyrazić pochwałę prowęgierskich reform. Niezależnie od tego, co sądziła o Nagyu, to on właśnie kontrolował rząd, któremu służyła. Być może to właśnie jego polityka otwartości sprawiła, że w Budapeszcie tak wysoko postawiona w hierarchii partyjnej osoba jak ona mogła zaprosić na kolację do restauracji Amerykanina. Błysk w jej ciemnych oczach mógł znaczyć aprobatę dla jego polityki. Później dopiero zrozumiałem, że mój domysł był słuszny.

«A teraz, kolego, musisz dobrze wypocząć przed swoim wspaniałym wykładem. Oczekuję go z niecierpliwością. Wtedy powiem ci, co o nim sądzę» – tłumaczyła słowa ciotki Helen.

Eva pokiwała zabawnie głową, a ja nie potrafiłem powstrzymać się od uśmiechu. Obok niej natychmiast pojawił się kelner. Zupełnie jakby podsłuchiwał. Uczyniłem nieśmiały gest, chcąc uregulować rachunek, ale nie znałem ani węgierskich obyczajów, ani nie wiedziałem, czy wymieniłem na lotnisku wystarczającą sumę pieniędzy, by zapłacić za tak wystawną kolację. Ale jeśli nawet był jakikolwiek rachunek, nie zobaczyłem go. Nie wiedziałem nawet, czy w ogóle został uregulowany. W szatni podałem Evie żakiet, wyręczając w tym szwajcara, i ruszyliśmy do czekającego na nas samochodu.

Przy wjeździe na most Eva powiedziała coś po węgiersku i kierowca zatrzymał pojazd. Wysiedliśmy i dłuższą chwilę spoglądaliśmy na rozświetlony Peszt po drugiej stronie rzeki oraz na pomarszczoną, ciemną toń Dunaju. W porównaniu z balsamicznym powietrzem Stambułu w Budapeszcie panował chłód, wiał zimny wiatr, a ja wyczuwałem rozciągające się tuż za horyzontem niezmierzone przestrzenie równin Europy Środkowej. Przez całe życie pragnąłem ujrzeć taki widok, jaki miałem przed sobą. Wprost nie mieściło mi się w głowie, że spoglądam na światła Budapesztu.

Ciotka Eva powiedziała coś niskim głosem i Helen natychmiast mi to przetłumaczyła.

«Nasze miasto wiecznie pozostanie wielkie».

Te słowa na zawsze zapadły mi w pamięć. Dopiero dwa lata później dowiedziałem się, jak bardzo Eva Orban była zaangażowana w reformy węgierskiego rządu. Jej dwóch synów zabiły na miejskim placu rosyjskie czołgi podczas rewolty studentów w tysiąc dziewięćset pięćdziesiątym szóstym. Sama Eva, wraz z piętnastoma tysiącami innych uchodźców z marionetkowego państwa sowieckiego, uciekła do północnej Jugosławii, gdzie zamieszkała w jednej z wiosek. Helen wielokrotnie do niej pisała, chcieliśmy sprowadzić ją do Stanów Zjednoczonych, ale Eva stanowczo odmawiała. Kilka lat temu sam próbowałem nawiązać z nią kontakt, ale bez skutku. Kiedy straciłem Helen, straciłem też wszelki kontakt z Evą".

40

«Następnego dnia, kiedy obudziłem się na twardym, wąskim, hotelowym łóżku, napotkałem wzrok złoconych amorków. Przez chwilę nie wiedziałem, gdzie jestem. Było to paskudne uczucie. Czułem się zawieszony w próżni, daleko od domu. Nie mogłem sobie przypomnieć, czy znajduję się w Nowym Jorku, w Stambule, w Budapeszcie, czy w jakimś innym mieście. W nocy dręczyły mnie koszmary. Ból serca uświadomił mi z całą mocą zaginięcie Rossiego. Często zresztą budziłem się w takim stanie. Przez chwilę myślałem, że być może majaki senne zawiodły mnie w jakieś koszmarne miejsce, gdzie odnalazłbym przyjaciela, gdyby sen trwał dłużej.

Helen spotkałem w hotelowej restauracji. Przy stoliku studiowała jakąś węgierską gazetę. Spojrzenie na tekst w całkowicie niezrozumiałym dla mnie języku przygnębiło mnie jeszcze bardziej. Na mój widok kobieta przyjacielsko machnęła ręką. Wspomnienie nocnych koszmarów, niezrozumiałe gazetowe tytuły w obcym języku i świadomość zbliżającego się nieuchronnie referatu sprawiły, że wyraz mej twarzy był nieciekawy. Helen popatrzyła na mnie figlarnie:

«Istny obraz nędzy i rozpaczy! Znów rozmyślałeś o okrucieństwie Osmanów?»

«Nie, o międzynarodowej konferencji».

Przysiadłem się do stolika i aby zabić gorzkie myśli, podałem jej koszyczek z bułkami i białą serwetkę. Hotel, choć raczej nędzny, świecił czystością. Bułki z masłem i truskawkowym dżemem były wyśmienite, podobnie jak podana po chwili kawa. Nie było w tym nic z goryczy.

«Nie martw się – powiedziała pogodnie Helen. – Po prostu…»

«Sprawię, że zacne grono naukowców zdębieje i zdrowo mi przysunie?»

«Dzięki tobie coraz lepiej mówię po angielsku – odparła ze śmiechem. – Ale zarazem psujesz mój literacki język».

«Wciąż jestem pod wrażeniem twojej ciotki» – zmieniłem temat, smarując masłem kolejną bułkę.

«To widać».

«Wybacz moje pytanie, nie musisz na nie odpowiadać. Ale jak to się stało, że twoja ciocia przybyła tu z Rumunii i zdołała zajść tak wysoko w hierarchii władzy?»

«Był to czysty przypadek, a może przeznaczenie. – Helen w zamyśleniu upiła łyk kawy. – Pochodziła z bardzo ubogiej rodziny. Mieszkała w Transylwanii, w niewielkiej wiosce, która dzisiaj już nie istnieje. Moi dziadkowie mieli dziewięcioro dzieci. Eva była trzecia. Kiedy skończyła sześć lat, wysłali ją do pracy, gdyż nie mieli pieniędzy, aby wyżywić tak liczną rodzinę. Pracowała w villa bogatych Węgrów, do których należały tereny rozciągające się wokół wioski. Żyło tam wielu węgierskich właścicieli ziemskich, dopóki nie zaskoczył ich traktat pokojowy z Trianon».

«To on właśnie odmienił granice po pierwszej wojnie światowej» stwierdziłem, kiwając głową.

«Na piątkę. Tak zatem Eva pracowała od najmłodszych lat. Twierdzi, że jej państwo byli dla niej bardzo mili. Dawali jej wolne niedziele, tak że mogła spotykać się z rodziną. Kiedy skończyła siedemnaście lat, rodzina, u której pracowała, postanowiła wrócić do Budapesztu. Zabrali ją ze sobą. Tam spotkała młodego człowieka, dziennikarza i rewolucjonistę, Janosa Orbana. Zakochali się w sobie i pobrali, dzięki czemu jej mąż uniknął powołania do służby wojskowej podczas tej wojny. Helen ciężko westchnęła. – Tylu młodych Węgrów poległo w Europie podczas pierwszej wojny światowej. Pochowani są w masowych grobach w Polsce, w Rosji… Tak czy owak, Orban zrobił po zakończeniu wojny wielką karierę polityczną w rządzie koalicyjnym, gdzie zajmował wysokie stanowisko. Zginął w wypadku samochodowym. Eva wychowywała synów i kontynuowała karierę polityczną męża. Jest kobietą zdumiewającą. Nigdy nie zdołałam dowiedzieć się, jakie naprawdę ma przekonania polityczne. Czasami odnoszę wrażenie, że do polityki odnosi się z wielkim dystansem, traktując japo prostu jak pracę. Mój wuj był żarliwym stronnikiem doktryny leninowskiej, wielbicielem Stalina, nim jeszcze wieści o jego okrucieństwach dotarły do naszego kraju. Nie mówię, że moja ciotka była taka sama, niemniej zrobiła oszałamiającą karierę. Jej synowie cieszyli się w tym kraju wszelkimi przywilejami. Jak już ci mówiłam, dzięki swemu stanowisku mogła pomóc mnie».

Z najwyższą uwagą słuchałem jej zwierzeń.

«Dzięki niej ty wraz z matką znalazłyście się tutaj?»

Helen ponownie ciężko westchnęła.

«Moja matka jest o dwanaście lat młodsza od Evy. Ciotka ją właśnie najbardziej lubiła spośród całego rodzeństwa. Miała zaledwie pięć lat, kiedy Eva wyjechała do Budapesztu. Później matka, jako dziewiętnastoletnia panna, zaszła w ciążę. Bała się reakcji rodziców i innych mieszkańców wioski… chyba rozumiesz, że w tak tradycyjnej kulturze groziło jej wykluczenie ze społeczności i śmierć z głodu. Napisała więc do Evy z prośbą o pomoc. Ciotka i wujek załatwili jej podróż do Budapesztu. Janos czekał na nią na pilnie strzeżonej granicy, skąd zabrał ją do miasta. Od ciotki wiem, iż wręczył urzędnikom na granicy bajońską łapówkę. Po traktacie z Trianon na Węgrzech nienawidzono mieszkańców Transylwanii. Matka mówiła mi, że po prostu czciła mego wujka – nie tylko dlatego, iż wybawił ją z dramatycznej sytuacji, ale też za to, że traktował ją jak rodowitą Węgierkę. Kiedy zginął, jej rozpacz nie miała granic. Bo to on sprowadził ją bezpiecznie do Węgier i podarował nowe życie».