Tej zasadzie dwubiegunowości, zasadzie odczyniania bólu przez śmiech, uśmiech, ironię, żart – Szymborska pozostaje wierna od lat. Nauczyła się dozować te dwa elementy tak, że sumują się one czy potęgują – wywołując przeżycie estetyczne niecodziennej miary.
Jednocześnie zaś – współtworząc wzorzec osobowościowy o niezwykle cennych wartościach. Nie są to już, zapewne, wartości sensu stricto poetyckie. Pisaliśmy tu jednak o wartościach czysto poetyckich niemało – możemy w zakończeniu dotknąć spraw innych.
Dwa głównie komponenty, dwie – przezwyciężone – antynomie składają się na ten wzorzec. Pierwsza z nich to umiejętność pogodzenia indywidualizmu, wiemy, jak daleko posuniętego, z postawą otwartą: wobec ludzi, świata, wiedzy. Nic dalszego od Szymborskiej niż technicystyczna koncepcja poezji, niż zamknięcie się w kręgu prywatnych skojarzeń, niż hermetyzm.
Sprawa druga to właśnie umiejętność opanowania, zrównoważenia emocjonalnej postawy wobec tragicznej koncepcji świata i ludzkiego istnienia. Możemy podziwiać poetów, którzy tragizm ten ukazują nam wprost, którzy swoje lęki i fobie wyładowują przed nami, zazwyczaj uwalniając się w ten sposób od nich. Ale na większy szacunek zasługują poeci, u których wartości estetyczne i poznawcze łączą się z etycznymi. Tacy, którzy w swojej poezji tworzą – mimochodem, jak gdyby niechcący – pewien model człowieczeństwa, który może stać się wzorcem czy pomocą dla innych. Do takich poetów należy Szymborska. Do takich modeli jej – wstydzący się samego siebie, autoironiczny, prześmiewny – heroizm.
Jerzy Kwiatkowski