Изменить стиль страницы

Hania

Widzicie, to jest Hania, służąca dobra.
A to nie są patelnie, to są aureole.
A ten rycerz ze smokiem to jest święty obraz.
A ten smok to jest marność na tym łez padole.
A to żadne korale, to Hani różaniec.
A to buty z nosami startymi od klęczeń.
A to jej chustka czarna jak nocne czuwanie,
kiedy z wieży kościoła pierwszy dzwon zadźwięczy.
Ona widziała diabła kurz ścierając z lustra:
Był siny proszę księdza, w takie żółte prążki
i spojrzał tak szkaradnie, i wykrzywił usta,
i co będzie, jeżeli wpisał mnie do książki?
Więc ona da na bractwo i da na mszę świętą,
i zakupi serduszko ze srebrnym płomieniem.
Odkąd nową plebanię budować zaczęto,
od razu wszystkie diabły podskoczyły w cenie.
Wielki to koszt wywodzić duszę z pokuszenia,
a tu już starość idzie i kość kością stuka.
Hania jest taka chuda, tak bardzo nic nie ma,
że zabłądzi w bezmiarze Igielnego Ucha.
Maju, oddaj kolory, bądź jak grudzień bury.
Gałązko ulistniona, ty się wstydź za siebie.
Słońce, żałuj, że świecisz. Biczujcie się, chmury.
Wiosno, owiń się śniegiem, a zakwitniesz w niebie!
Nie słyszałam jej śmiechu, płaczu nie słyszałam.
Wyuczona pokory, nic od życia nie chce.
Towarzyszy jej w drodze cień – żałoba ciała,
a chustka postrzępiona ujada na wietrze.