Względnościowa teoria, wyłożona przez Liebiediewa dziennikarzom, najpierw Wasię wkurzyła, później zaprogramowała mu antyliebiediewowsko pilota od telewizora, by wreszcie skłonić Wasię do bacznego przyjrzenia się kapitalistycznym elitom Federacji Rosyjskiej, a konkretnie proweniencji tych świecznikowych kręgów. Kiedy to zrobił – osłupiał. Prawie wszystkie czołowe stanowiska w dużym biznesie (w finansach, w usługach, w przemyśle, w handlu) zajmowali ci absolwenci Wyższej Szkoły KGB (mianowanej potem Akademią FSB), którzy działali jako czołowi szpiedzy za granicą. Skurwysyny! Całkowicie opanowali choćby banki prywatne i państwowe. Kudrimow wcześniej sądził, że banki to arena byłych „gławnych farcowszczikow” (wiodących cinkciarzy), tymczasem okazało się, że nie. Taki Andriej Kostin, prezes Wniesztorgbanku, „rezydował” wraz z Liebiediewem w ambasadzie londyńskiej, a kiedy wrócili do kraju, razem utworzyli Kompanię Finansowo-Inwestycyjną. Lub Władimir Dimitriew, prezes Banku Rozwoju, by wszy „rezydent” w Sztokholmie. I tak dalej, na który bank nie spojrzysz. To samo z wielkim przemysłem. Szef rady dyrektorów giganta naftowego, Rosnieftu, Igor Sieczin, był szpiegowską gwiazdą afrykańską (Mozambik i Angola). Prezes Rosyjskich Kolei Żelaznych, Władimir Jakunin, długo pełnił rolę bossa całej siatki szpiegowskiej KGB obejmującej Amerykę Północną, głównie terytorium Stanów. Siergiej Czemiezow, szef Rosoboronexportu (monopol handlu rosyjską bronią) był kumplem samego Putina (mieli wspólne auto), kiedy szpiegowali Zachód pracując u Niemców. Lub taki Kostarski, szef megafirmy elektronicznej, czy Władimir Gruzdiew, szef megasieci handlowej Siódmy Kontynent, czy Filip Bobków, szef megabiura ochroniarskiego – same, kurwa, byłe „szpiony” ! Inteligencja, psiakrew! Zdanie wyrażone przez „The Economist” , że putinowska Rosja stała się „państwem neo-KGB” , robiło cichą karierę we wszystkich gmachach FSB, wędrując korytarzami i gabinetami, i cieszyło personel tych gmachów, Wasię również, ale po „interview” Liebiediewa i „kwerendzie” dygnitarskiej, którą zrobił sobie na prywatny użytek generał Kudrimow – Wasia przestał się bardzo cieszyć. Inteligentniejsi! Skurwysyny pieprzone!!

Tę niechęć wzmagał fakt, iż główny zwierzchnik Kudrimowa, pogardzany przez Wasię Żyd, szef Służby Wywiadu Zewnętrznego, były premier Rosji, Michaił Fradkow, również dawniej działał jako szpieg. Kudrimow starał się pracować solidnie, jego ludzie robili w Polsce co trzeba dla szybkiego zdetronizowania antyrosyjskiej partii braci Kaczyńskich, lecz wewnątrz swej nowej „firmy” (SWR), i wewnątrz własnego Referatu Polska, i nawet wewnątrz własnego gabinetu – czuł się źle. Zdawało mu się, że wokoło niego lewitują wrogie fluidy. Jeden się zmaterializował – pewnego dnia Kudrimow zobaczył na swym biurku kartkę z datą: „25 października roku?…” . Dwie cyfry, dwa słowa, znak zapytania i trzy kropki – nic więcej. Rozumiał co to znaczy: mściwa groźba śmierci od wrogów, lub głupi żart ze strony dawnych kolegów-egzekutorów. Wziął butelkę, łyknął przez gwint, puścił sobie „Jamszczika” , i myślą posłał „joba” matce autora „liściku”.

* * *

Gdyby jakiś uczony chciał napisać monografię o chorobowych i fizjologiczno-patologicznych motorach powstawania dzieł wielkich reformatorów tudzież ideologów – znalazłby przykładów co niemiara. Marcin Luter, nienawidząc katolicyzmu, wszystkie swoje protestanckie 95 tez pisał w wychodku, gdyż męczyła go chroniczna biegunka spowodowana chorobą jelit. Karol Marks nienawidził kapitalizmu, gdyż stale nękały go ropne czyraki, wywoływane chronicznym zapaleniem gruczołów potowych („hidradenitis suppurativa” ), co zdiagnozował brytyjski dermatolog Sam Shuster z Uniwersytetu Wschodnioangielskiego. Redagując do druku swój „Kapitał” , Marks rzekł listownie Fryderykowi Engelsowi: „Burżuje zapamiętają moje czyraki po kres swych żywotów” . Wolter, chociaż wiedział, że w jekatierińskiej Rosji panuje knut, a polityka rosyjska to zaborczy imperializm – sławił swymi pismami carycę Katarzynę Wielką jako patronkę wolności, sprawiedliwości, demokracji i rządów prawa, bo był chronicznym zmarzluchem (nawet podczas łata ubierał się bardzo ciepło). Pewien medyk, doktor Poissonier, wróciwszy z Rosji udał się do Ferney (szwajcarska siedziba Woltera) i nawymyślał sławnemu „filozofowi” za wszystkie pochwały caratu i „liberalizmu” rosyjskiego. Wolter odrzekł:

– Drogi panie, przysyłają mi stamtąd w prezencie takie dobre futra, a ja jestem wielki zmarzluch…

Klara Mirosz, studiując życiorys Emilii du Châtelet, równie dobrze poznała życiorys gacha mędrkującej markizy, dlatego Simon Kraus mógł użyć Woltera jako argumentu, gdy tłumaczył Klarze pewne konieczności obligujące prawicowców. Klara bowiem, przemyślawszy propozycję Krausa, wystraszyła się, iż salonowe elity Zachodu, aczkolwiek nie znają języka polskiego, usłyszą od swych polskich komilitonów, tak samo jak one lewackich, że Wydawnictwo Puls Ojczyzny to bastion prawicy, czyli „reakcja” konserwatywno-szowinistyczna, i będą chciały rozstrzelać tę firmę zmasowanym ogniem swych lewicujących mediów.

– Wówczas będziecie walczyć – zawyrokował Kraus. – Wcale by nas to nie martwiło. Status kombatanta, bojownika walczącego w mniejszości przeciw zmasowanej sile zła, renoma Dawida rzucającego wyzwanie Goliatowi, to piękne godło, pani prezesko, piękna legenda, piękny status…

– Piękny status bohaterów poległych! – przerwała mu panna Mirosz. – Dawid wygrał jednak z Goliatem, a moje wydawnictwo Goliaci nakryją czapkami bez trudu. Prawie wszystkie wiodące media świata należą do lewicy…

– Ale Pismo mówi, że „ostatni będą pierwszymi” , panno Mirosz… – uśmiechnął się Kraus. – Kiedyś runie lub przynajmniej mocno osłabnie siła tych zachodnich intelektualistów, gdyż zostanie zdemaskowana ich głupota i zła wola, ich sprzedajność i naiwność, które każą im wchodzić w tyłek Sowietom tak, jak Wolter wchodził w tyłek caratowi. Pani jest wolterologiem, stąd świetnie pani wie, że to ta sama melodia. Zachód to krwiożerczy imperializm, a Związek Sowiecki to gołąbek pokoju. Jankeskie rakiety to ludobójstwo, a sowieckie to filantropia. Bredzą tak od dziesięcioleci, mieszają w głowach młodzieży całego świata, organizują pokojowe ruchy, wiece, marsze…

– I pan to mówi?! – przerwała znowu Klara Mirosz. – Nikt inny, tylko pan i pańskie sobowtóry organizujecie te marsze i te wiece, ogłupiacie te tłumy dzieciaków i frajerów, płacicie tym intelektualistom bez sumień, panie Kraus!

– Tak, wypełniam rozkazy – zgodził się Kraus. – Wobec pani realizuję rozkaz formowania naszej prawicy, która kiedyś zwycięży tu i tam demokratycznie, choćby wskutek rytmu „wahadła wyborczego” . Proszę nie twierdzić, że jest pani skazana przeze mnie na klęskę. Pani jest przeze mnie promowana do sukcesu, chociaż niekoniecznie trwałego sukcesu, bo w demokracji nie ma trwałych klęsk, ani trwałych sukcesów.

– Dlatego pilnujecie…

– Dlatego musimy pilnować obu stron barykady, kiedy nadciąga demokracja. Pani strona zwie się prawicą. I dlatego już teraz, jeśli lewicowe media będą atakować Puls Ojczyzny piórami swych intelektualnych prostytutek, wydawnictwo odwinie brzytwą, ciosem brzytwy przez ujadające gęby goszystów. Na przykład drukując tekst polskiego antykomunistycznego satyryka, genialnego kuplecisty, pana „Szpota” .

I wręczył Klarze fragment „poematu” Janusza Szpotańskiego, tyczący zachodniej elity intelektualnej oraz jej usprawiedliwień dla czerwonego totalitaryzmu:

„Tak się historii koło kręci,
że najpierw są inteligenci,
co mają szczytne ideały
i przeobrazić chcą świat cały.
Miłością płonąc do abstraktów,
najbardziej nienawidzą faktów,
fakty teoriom bowiem przeczą,
a to jest karygodną rzeczą (…)
Wielkim nieszczęściem jest ludzkości,
że ma sąd błędny o wolności,
bo stąd się zło największe bierze,
że nie żyjemy w falansterze,
lecz każdy pragnie w pojedynkę
zdobyć dla siebie szczęścia krzynkę.
Oburzające to dążenie
gmatwa historii bieg szalenie
i zwodząc ludzkość na manowce
uniemożliwia wszelki postęp (…)
By można było ludzkość zbawić,
trzeba się najpierw z nią rozprawić.
By mogła zapanować Równość,
trzeba wpierw wszystkich wdeptać w gówno.
By człowiek był człowieka bratem,
trzeba go wpierw przećwiczyć batem”.

– Co to jest falanster? – zapytała Klara.

– Utopijna wspólnota dawnych komunistów, lewaków francuskich, gdzie miała obowiązywać także wspólność żon – wyjaśnił Kraus. – Podobał się „Szpot” !

– Zgrabny. Mniej mi się podoba pewność, że pan pierwszy napuści lewaków na moje wydawnictwo, by zdetonować hałas i zmusić mnie do walki.

– Ale włoska torebka, którą przedwczoraj sobie kupiłaś płacąc równowartość trzech robotniczych pensji miesięcznych, dalej ci się podoba?… – zapytał obcesowo sponsor.

* * *

W kolejnym spotkaniu członków „loży «Put'»„ wzięło udział dziesięciu „putników” - tym razem był obecny również doradca nr 1 Putina, Siergiej Jastrzembski. Pawłowski i Surkow odrobili „pracę domową”- przygotowali warianty gry pt. Federacją Rosyjską rządzić musi dalej Władimir Władimirowicz Putin. Referował Surkow, czytając z kartki kolejne sugestie rozwiązania problemu:

– Wariant pierwszy: prezydent startuje w najbliższych wyborach parlamentarnych z listy ugrupowania Jedna Rosja, które ma obecnie prawie pięćdziesiąt procent poparcia, tak mówią sondaże. Następnie…