Изменить стиль страницы

Ale to przecie wszyscy pamiętacie. Bo to całkiem niedawne czasy. A takie się wydają… historyczne.

Wiecie zaś, cni panowie, po czym poznać, że czas jest historyczny? A po tym, że dzieje się dużo i szybko.

A wówczas działo się bardzo dużo i bardzo szybko.

Końca świata, jak się rzekło, nie było. Choć wiele wskazywało, że nastąpi. Nastały przecie – rychtyk jak chciały proroctwa – wielkie wojny i wielkie klęski dla ludu chrześcijańskiego i wielu mężów zginęło. Wydawało się, sam Bóg chce, by nastanie nowego porządku poprzedziła zagłada starego. Wydawało się, że bliży się Apokalipsa. Że Bestia Dziesięcioroga wychodzi z Czeluści. Że Jeźdźców Czterech straszliwych tylko patrzeć wśród dymów pożarów i pól skrwawionych. Że już-już, a zagrzmią trąby i złamane zostaną pieczęcie. Że runie ogień z niebios. Że spadnie Gwiazda Piołun na trzecią część rzek i na źródła wód. Że człek oszalały, gdy ślad stopy drugiego na pogorzelisku zoczy, ślad ten będzie całował ze łzami.

Strasznie było nieraz, że aż, z przeproszeniem wielmożnych panów, dupa cierpła.

Groźny był to czas. Zły. I jeśli wola panów, o nim opowiem. Ot, by nudę zabić, nim słota, co nas tu w karczmie trzyma, ustanie.

Opowiem, jeśli wola, o tamtym czasie. O ludziach, co podówczas żyli, i o takich, co podówczas żyli, ale ludźmi nie byli bynajmniej. Opowiem o tym, jak i jedni, i drudzy zmagali się z tym, co im ten czas przyniósł. Z losem. I z samymi sobą.

Zaczyna się ta historia mile i lubo, mgło i czuło – przyjemnym, rzewliwym kochaniem. Ale niechaj was to, mili panowie, nie zwiedzie.

Niechaj was to nie zwiedzie.