Изменить стиль страницы

Nieprawda.

Nie będę się niepokoić ani denerwować. Nie jest tak strasznie późno, a Tosia na pewno nie chciała mnie budzić. Nie muszę jej sprawdzać ani kontrolować. Wyszła gdzieś na moment i zaraz wróci.

Wlokę się do łóżka ze słuchawką w ręce, Borys idzie za mną. Idzie to dużo powiedziane. Wiem, że nieuchronnie nadchodzi ten moment, kiedy wezwę Mańkę i odprowadzę Borysa tam, gdzie żadne psy nie cierpią, gdzie będzie sobie mógł do woli biegać, wcinać w tajemnicy przed innymi psami kocie żarcie i nikt mu z tego powodu nie zrobi awantury, ani go nie wyśmieje. Borys kładzie łeb na kołdrze, patrzy na mnie, podnoszę mu tylne nogi, niech leży, póki jeszcze jest.

Owijam się kołdrą i ssę tabletkę od bólu gardła. Dopiero jak przestaję się mościć, dochodzi do mnie dźwięk telefonu i w słuchawce słyszę najukochańszy głos na świecie, pełen miłości i ciepła:

– Jutka? Jutka, straszny ze mnie kutas, straszny ze mnie idiota, co? Zatyka mnie.

– Tosia się porzygała. Co ona jadła? Obawiam się, że nie nadaje się do powrotu kolejką. Mogę ją przywieźć? Jutka? Jesteś tam? Moja wiertarka chciałaby cię zapytać, czy masz dla niej miejsce w swojej szafie…