– Nie powinieneś – powiedziała babcia. – Sam wynotowałeś słowa Swedenborga, że postronny nie słyszy rozmowy człowieka z jego Aniołem.

Jana przerażała dosłowność, z jaką sprawdzały się słowa szalonego szwedzkiego wizjonera. I przerażała go nieobliczalność sytuacji, w jakiej się znaleźli. Oto Anioł Stróż jego śmiertelnie chorej córeczki – najprawdziwszy, choć chory i okaleczony – znajduje się w lesie blisko ich domu. Jest brudny, rozczochrany i tylko Ewa go słyszy.

“A może wokół człowieka stale się dzieją rzeczy niezwykłe, lecz on ich nie widzi, zajęty swoimi ludzkimi sprawami?” – zastanawiał się Jan, nie odrywając oczu od tej dziwacznej pary, pogrążonej w rozmowie. Nie słyszał ani słowa, choć stał niecałe dwa metry dalej, ale był pewien, że jest to bardzo ważna rozmowa.

…tymczasem Ewa wydobyła pióro spod dresu – i nagle mrok ponurego, dżdżystego lasu rozjaśnił się Blaskiem.

– Moje pióro! – wyszeptał przejęty Ave i bezwiednie wyciągnął ku niemu rękę. Lecz zaraz ją cofnął i schował za siebie.

– Nie chcesz go? – zdziwiła się dziewczynka.

– Nie chcę – odparł szybko, rozglądając się niespokojnie.

– Dlaczego?

– Nie wiedziałbym nawet, co z nim zrobić. To tylko jedno pióro – odparł.

– Ale ma Moc! – zawołała. – Jest ciepłe, lśni Blaskiem i pomogło mi ciebie odnaleźć. Dzięki niemu już nie kręci mi się w głowie, nie tracę przytomności, nie mam nawet temperatury! Czuję się o wiele zdrowsza!

– Nie mam prawa go mieć. Gdybym je wziął, niczego by to nie zmieniło. Nie mógłbym ani wzbić się w górę i pofrunąć z powrotem ku Światłości, ani nie odzyskałbym zdolności chronienia ciebie – powiedział z rozpaczą. – Nie widzisz, że to tylko jedno pióro, nie anielskie skrzydła? Nie ma prawa tu być, przynależy do Nieba, nie do Ziemi.

Na twarzy Ewy odmalował się tak ogromny smutek i strach, że Ave aż się wzdrygnął.

– Musisz je oddać, ale… jeśli dzięki niemu czujesz się zdrowsza…

Ewa nie słyszała jednak dalszych jego słów.

– Więc to cudowne pióro to… to NIC? Nie uratuje nas? A ja się tak cieszyłam! Wydawało mi się, że ono wszystko odmieni! Że wystarczy, gdy cię znajdę i ci je oddam! Przecież jesteś moim Aniołem Stróżem! – zawołała z rozpaczą, czując, jak łzy ściskają jej gardło.

“Czy mam odwagę Fanuela? Czy zdecyduję się złamać Niebiańskie Prawa?”, myślał gorączkowo Ave, patrząc na swoją Istotę i widząc łzy w jej oczach. “Czy zniosę swój ciężki los z dala od anielskiej gromady, potępiony, odepchnięty i samotny?”

– Jest szansa, ale niewielka – rzekł wreszcie, po długim wahaniu. – Bardzo mała. Musiałabyś zwielokrotnić Moc tego pióra. Wtedy, być może, rozwinęłoby się w skrzydła. Uciekając przed Mrokiem, zdążyłbym wybrać ci inny los, zanim… – i Ave urwał. Wolał nie kończyć, by nie zdradzić swego przyszłego losu. Ta dziewczynka nie powinna nic o tym wiedzieć.

– Zrobię wszystko, co każesz – powiedziała z nadzieją Ewa, nie zwracając uwagi na nie dokończone zdanie.

– To nie będzie łatwe – zasępił się. – Widzisz, musiałabyś niemal stać się Aniołem, a jesteś tylko człowiekiem. Powinnaś wypełnić co najmniej trzy anielskie uczynki wobec człowieka. Wówczas Moc pióra wzrośnie. Ale ty przecież nawet nie wiesz, na czym polega sens anielskiej opieki…

Ewa spoglądała na niego szeroko otwartymi, rozjaśnionymi radością oczami. Jej osobiście zadanie wydało się proste. Przypomniała sobie babciny obrazek znad łóżka i wykrzyknęła z przekonaniem:

– Ależ wiem! Doskonale wiem! A trzy uczynki to tak mało!

– Mało? Zdarza się, że nawet Aniołom zabraknie możliwości, by wypełnić choćby jeden – szepnął Ave z powątpiewaniem. – Ale próbuj. A potem mnie odszukaj.

– Po czym poznam, że Moc pióra rośnie?

– Poznasz. A teraz idź. I pilnuj go – przypomniał, obawiając się swego bliźniaczego brata. Jeszcze raz spojrzał na drżącą pierzastą stosinę, a potem z najwyższym trudem odwrócił głowę.

To był sygnał, że chce, by schowała pióro. Ponownie wsunęła je pod bluzę. Stawiało opór, stało się nagle niesforne i kłujące – jakby chciało wrócić do właściciela. Przytrzymała je mocno, odwróciła się i powiedziała stanowczo do towarzyszących jej dorosłych:

– Wracamy do domu.

Żadne nie miało odwagi pytać, co zdecydował Anioł, zwłaszcza że Ewa sprawiała wrażenie nieobecnej duchem. Najwyraźniej o czymś rozmyślała. To Anna przerwała milczenie:

– Czy on cię uleczy? – spytała ostrożnie, gdy już siedzieli przy stole, rozgrzewając się herbatą.

– Najpierw ja muszę uleczyć jego. Ale to nie będzie trudne. Muszę tylko spełnić trzy anielskie uczynki – odparła z optymizmem jej córka.

– Mój ty Boże… – westchnęła słabo babcia, nie wyobrażając sobie, co by to mogło być. Lecz niemal od razu ujrzała przed oczami to, co zobaczyła wnuczka: oleodruk ze skrzydlatą Istotą przeprowadzającą bezpiecznie dzieci przez kładkę. I uspokoiła się. Może to trudne, ale możliwe. Wystarczy tylko znaleźć kogoś, kto akurat potrzebuje pomocy.

Anna spojrzała na córkę niepewnie. Ale dziewczynka roześmiała się:

– Nie rozumiesz? Muszę uchronić kogoś przed Złem, na przykład, żeby nie wpadł do przepaści.

– W pobliżu nie ma przepaści – wtrącił ze sceptycyzmem Jan.

– …no to pod auto – wyliczała Ewa. – Żeby nie złamał nogi albo… albo żeby nie skłamał. Żeby był dobry dla innych…

Jan zmarszczył brwi.

– Nie wierzę, żeby to mogło być aż tak proste, by nie powiedzieć: prostackie.

– Prostackie?! – obruszyła się dziewczynka. – Uratowanie komuś życia czy uchronienie go przed popełnieniem złego czynu uważasz za prostackie?!

– Nie wierzę, by niebiańskie Istoty powołano do istnienia wyłącznie po to, by ustrzec ciebie lub mnie przed złamaniem nogi czy ręki! – wyjaśnił zaniepokojony Jan.

Anna milczała, nie chcąc opowiadać się po żadnej ze stron, lecz i ona miała podobne jak Jan wątpliwości. W sukurs Ewie przyszła babcia, która z pogodnym wyrazem twarzy wyrecytowała wszystkim znany czterowiersz:

Aniele Boży, Stróżu mój,
Ty zawsze przy mnie stój.
Rano, wieczór, we dnie, w nocy
bądź mi zawsze ku pomocy!

–  Ewunia ma rację – oświadczyła. – Nie ma wątpliwości, że Anioł chroni ludzi. Cóż innego może jeszcze robić? Przecież przekonaliście się, że gdy przestał ją chronić, wciąż zdarzało się coś złego. A teraz ona spróbuje ustrzec kogoś przed niebezpieczeństwem.

Anna i Jan milczeli. Oboje czuli to samo: nie wolno odbierać córce przekonania, iż potrafi ona zastąpić Anioła Stróża. Oboje jednak w to wątpili.

“Gdyby każdy z nas mógł być Aniołem, nie brakowałoby ich na Ziemi”, pomyślał Jan i opanowały go złe przeczucia. Już, już uwierzył, że wystarczy znaleźć Anioła, a jego córeczka cudownie wyzdrowieje. “Ale czy to był Anioł?”, znów fala wątpliwości rozlała się w nim szeroko, topiąc nadzieje.

– Chcesz ją pouczyć, czym są anielskie uczynki? Nie wiesz, że to Tajemnica? – zabrzęczał Vea głosem natrętnej muchy, która fruwała wokół głowy Avego.

– Nie będę jej tego uczył. Sama odgadnie – uspokajał Ave, oganiając się od owada. Przyłapał się na tym, że macha rękami bardzo delikatnie, by nie uszkodzić mu skrzydełek.

– Ta Wiedza należy tylko do was, i tak ma pozostać. Nawet my, Czarne, tego nie wiemy. Gdyby ludzie ją posiedli, losy Ziemi potoczyłyby się inaczej, choć niekoniecznie lepiej. Nie zdradzaj Tajemnic Nieba – zabrzęczał Vea, przysiadając na czole Avego.

“Dlaczego on jest taki pewny, że go teraz nie zabije? Wystarczyłby jeden ruch ręki…”, pomyślał Ave, lecz nie drgnął. “Vea wie, że od chwili, gdy uwierzyłem, że jest moim bratem, nie mógłbym zrobić mu krzywdy. Za to on, mimo że od początku miał świadomość naszego braterstwa, okaleczył mnie. Na tym polega różnica między nami. On w imię celu, który chce osiągnąć, zrobi wszystko i tu, na Ziemi, uczy tego jej mieszkańców. A ja…”

– …a ty, braciszku, pozostawiając anielskie pióro ludzkiej Istocie, działasz przeciw prawom ustanowionym przez Światłość – dokończył Vea. – Odbierz jej swoją własność lub przynajmniej nie pomagaj. Rozproszysz się w Mroku, lecz może ktoś na Drabinie wspomni twoje imię, imię Anioła pełnego pokory i odpowiedzialności. Bunt nie przystoi tobie, lecz mnie. Pamiętaj też, że w każdej sławie zawsze jest trochę niesławy…

Ave milczał.

Wieczorem tego samego dnia Ewa ustrzegła Annę od oparzenia się wrzątkiem.

– Raz! – zawołała triumfująco, łapiąc kubek z gorącą herbatą, który przewrócił się na niesionej przez matkę tacy.

– Co raz? – spytała zdziwiona Anna.

– Mój pierwszy anielski uczynek. Uratowałam cię od bólu. To była bardzo gorąca herbata.

Anna uśmiechnęła się niepewnie. Zaraz potem, dosłownie w chwili przed upadkiem, dziewczynka schwyciła babcię za ramię. Starsza pani potknęła się o zawinięty koniec dywanu i o mało co nie spadła ze schodów.

– Dwa – uśmiechnęła się Ewa z satysfakcją. – Zacznę was podejrzewać, że robicie to specjalnie.

– Co takiego? – spytała zaniepokojona babcia.

– Dajecie mi szansę, bym mogła sprawować nad wami pieczę. Jak Anioł Stróż.

Jan stłumił westchnienie. Wtedy Ewa usunęła spod jego nóg przeszkodę w postaci grubej książki, którą z właściwą sobie beztroską położył na podłodze.

– Mógłbyś się potknąć. Widzisz? Umiem uprzedzać wypadki, a czy nie o to chodzi Aniołom Stróżom?

Następny dzień wydał się niemal stworzony dla kogoś, miał wypełniać anielskie uczynki. Gdy Ewa wybiegła z domu po gazetę, którą właśnie wiózł listonosz jadący na rowerze, zza rogu wyskoczyło auto. Krzyk dziewczynki ostrzegł nieszczęśnika i w ostatniej chwili udało mu się skręcić na trawnik.

– Uratowałaś mi życie – powiedział z ulgą.

– Chyba tak – przyznała Ewa z zadowoleniem. Świat jakby się zmówił, by dostarczać jej okazji do pomagania innym. Idąc do babci, usłyszała rozpaczliwe piski dobiegające ze śmietnika. W jednym z kubłów skomlało czarnobrązowe szczenię, wyrzucone przez właściciela.