Изменить стиль страницы

Pomniąc na twoję dzielność, Glinko białogrzywy!

A tyś był dobrze godzien, nie podlegwszy skazie,

Świecić na wielkim niebie przy lotnym Pegazie104.

Ach, niebożę, toś ty mógł z wiatry w zawód biegać,

A nie mogłeś nieszczęsnej śmierci się wybiegać!

Nagrobek kotowi

Pókiś ty, bury kocie, na myszach przestawał,

A w insześ się myślistwo z jastrząby105 nie wdawał,

Byłeś w łasce u ludzi i głaskanoć skórę,

A tyś mrucząc podnosił twardy ogon wzgórę.

Teraz, jakoś ku myszom chciał mieć i półmiski106,

I łaziłeś po ptaki w gołębiniec bliski,

Dałeś gardło, niebożę, i wisisz na dębie;

A twej śmierci i myszy rady, i gołębie.

Nagrobek Piotrowi

Pamięć myślistwa twego, Pietrze ucieszony,

Stoję tu, słup kamienny, twardo usadzony.

Przy grobie masz naczynie wszytko postawione:

Koń, strzały, psy, potyczy, sieci rozciągnione.

Wszytko, biada mnie, kamień; a zwierz tuż bezpieczny

Ociera się mimo cię, a ty sen spisz wieczny.

Nagrobek Rózynie

Tu syta wieku leży Rózyna;

Lecz tylko wieku, ale nie wina,

Nie stoi o mszą ani o dzwony,

Wolałaby dzban piwa zielony.

Nagrobek Stanisławowi Strusowi107

Nie nowina to Strusom na wszelaką trwogę

Ciały swymi zawalać złym pohańcom drogę;

Tak dziad zginął, tak ociec, tak moi stryjowie;

Tenże upad i mojej naznaczon był głowie,

Bom legł we krwi pogańskiej, a kto mię żałuje,

Znać, że nie wie, jako śmierć ućciwa smakuje.

Stanisław Struś tu leżę; nie wchodź, poganinie!

Sprawiedliwa waśń i po śmierci nie ominie.

Na heretyki

Po co wy, heretycy, w kościele bywacie,

Kiedy ceremonije za śmiech sobie macie?

Jeśli zła w oczu waszych msza i procesyja,

Aza lepsze łakomstwo i ta ambicyja?

Wyjmi, niebożę, bierzmo pierwej z oka swego,

A potym ździebłka sięgaj w oczach u drugiego108!

Chwalisz, jako w twym zborze dobrze nauczają,

A przedsię tam się ciśniesz, kędy rozdawają109.

A jeśli jeszcze z niczym odjedziesz do żony,

Jakobyś wodę święcił albo też krzcił dzwony110.

Na lipę

Przypatrz się, gościu, jako on list mój zielony

Prędko uwiądł, a już mię przejźrzeć z każdej strony.

Co, mnimasz, tej przygody nagłej za przyczyna?

Ani to mrozów, ani wiatrów srogich wina,

Lecz mię złego poety wirsze zaleciały,

Tak iż mi tylko prze smród włosy spaść musiały.

Na lipę

Uczony gościu! Jeśli sprawą mego cienia

Uchodzisz gorącego letnich dni promienia,

Jeślić lutnia na łonie i dzban w zimnej wodzie

Tym wdzięczniejszy, że siedzisz i sam przy nim w chłodzie:

Ani mię za to winem, ani pój oliwą,

Bujne drzewa nalepiej dżdżem niebieskim żywą;

Ale mię raczej daruj rymem pochwalonym,

Co by zazdrość uczynić mógł nie tylko płonym,

Ale i płodnym drzewom; a nie mów: „Co lipie

Do wirszów?” — skaczą lasy, gdy Orfeus111 skrzypie.

Na słup kamienny

Jest coś na świecie (kto chce pilno wejźrzeć w rzeczy),

Z czego się dowcip wypleść nie może człowieczy112.

Co rozumowi barziej, proszę cię, przystało,

Jeno żeby się złym źle, dobrym dobrze działo?

W czym tak częsta omyłka, że ten to sąd boży

Niejednemu sumnienie i serce zatrwoży.

Przedsię żyjmy pobożnie g’woli samej cnocie,

Której cena jednaż jest w szczęściu i w kłopocie.

Na śklenicę

Służyłam wojewodom krakowskim przed laty,

Zdobiąc krasną urodą swą ich stół bogaty.

Teraz czas przyniósł, żem jest Głoskowskiemu113 dana;

Nie mogłam mieć lepszego po swym piecu pana.

Na zdrowie

Ślachetne zdrowie,

Nikt się nie dowie,

Jako smakujesz,

Aż się zepsujesz.

Tam człowiek prawie

Widzi na jawie

I sam to powie,

Że nic nad zdrowie

Ani lepszego,

Ani droższego;

Bo dobre mienie,

Perły, kamienie,

Także wiek młody

I dar urody,

Mieśca wysokie,

Władze szerokie Dobre są, ale —

Gdy zdrowie w cale114.

Gdzie nie masz siły,

I świat niemiły.

Klinocie drogi,

Mój dom ubogi

Oddany tobie

Ulubuj sobie!

O błaźnie

Płeszki (błazen powiada), to mię podnosicie,

Ale ja świecę zgaszę, że mię nie ujźrzycie.

O duszy

Powiem, chocia nie g’rzeczy115 zda się rozumowi,

Trudno wytrwać o jednej duszy człowiekowi:

Bo jedna ma być w ciele, a druga w kalecie116

Krom tej trudno, krom owej źle żyć, jako wiecie.

O flisie

Ze Gdańska flis wędrując, gdy sobie nadchodził,

Stąpił we wsi do karczmy, aby się ochłodził.

Ale miasto ochłody jeszcze się zapalił,

Bo mu Kupido młodą gospodynią schwalił.

Więc każe piwa nosić, a gospodarz baczy,

Że mu do żony z wiosłem flis przymierzać raczy.

Da pokój: za gościów grosz miło mu się napić,

Nie każe się do łoża gospodyniej kwapić.

Flis ma swą rzecz na pieczy, a gospodarz nie mniej.

Słuchajcież, kto tu sztukę wyprawi foremniej.

Kiedy gospodarz nie mógł już przesiedzieć flisa:

„Nie tu — pry — łgać”; wzniózwszy gzła nakrył dłonią cisa.

Usnął ściany się wsparwszy. Flis ku paniej godzi.

Onej też nie od tego, ręka tylko szkodzi.

„Namniejsza to” — rzecze flis; także między spary

W grosz ugodził dobywszy krzoski z szarawary.

O fraszkach

Fraszki tu niepoważne z statkiem się zmieszały;

Komu by drugie rzeczy więc nie smakowały,

Wziąwszy swą część, ostatek drugim niech podawa;

Ty to wolisz, a ów zaś przy owym zostawa.

A ja, jako bogaty kupiec w sklepie wielkim,

Rozkładam swe towary cudzoziemcom wszelkim:

Tu bisior, tu koftery, tu włoskie zaponki,

Sam dalej półhatłasie i czarne pierścionki.

O Hektorze117

Hektor dał miecz Ajaksowi,

Ajaks dał pas Hektorowi —

Hektor pasem uwiązany,

Bystrymi końmi targany;

Ajaks także, popędliwy,

Wraził w się miecz nieszczęśliwy.

Tak między nieprzyjacioły

Upad niesie i dar goły.

O kapłanie

Prawo jest, aby kapłan nie mógł pojąć żony;

Tenże nie ma być w żadnym członku uszczerbiony.

Jeśli nie miał mieć żony, moglić go zostawić

Przy uszu, ale jajec lepiej było zbawić.

O kołnierzu

Poradźmy się rady czyjej:

Kołnierz li to u delijej

Czy delija118 u kołnierza

Na grzbiecie cnego rycerza?

O koźle

Miłośnicy mądrości119 tak nam powiedają,

Że niemowne zwierzęta rozumu nie mają,

Lecz kozieł taką sztukę niedawno wyprawił,

Że na wszystek świat znacznie rozum swój objawił.

Zjadł piskorza żywego; piskorz niecierpliwy

Strawienia nie czekając przepadł przezeń żywy.

Kozieł go w rzyć drugi raz; on drugi raz z rzyci,

By z Labiryntu Tezeus po świadomej nici.

Koźle, prędko wżdy trawisz; znowu z nim do saku,

Piskorz też dawnej ścieżki nie uchybił znaku.

Myśli kozieł, co czynić? Broda doktorowska,

Przypatrzże się, jeśli też i rada żakowska?