Изменить стиль страницы

Której ja przed siedmią lat pomnie w sercu miarę!

Ono była nadobna, ono wdzięczna była;

A wszytko jej przystało, cokolwiek czyniła.

Jej żart każdy był trefny, a gdy co kazała,

Zawżdy wielką powolność po każdym poznała.

Ciebie nie wiem, jako zwać: co poczniesz, nie g’rzeczy,

Postawa szalonego, głos ledwe człowieczy;

Żartom nikt się nie śmieje, na gniew nic nie dbają,

A jeśli słowo rzeczesz, jeszczeć i nałają.

Na koniec krom imienia nie masz nic dawnego;

Bierzmuj się312, proście313, prze Bóg, a zbądź już i tego!

O lata zazdrościwe, wszytko precz niesiecie;

Zofija nie Zofiją, kiedy wy przypniecie.

Epitafium Erazmowi Kroczewskiemu kuchmistrzowi314

Ten proporzec315 nad zimnym grobem zawieszony

Świadczy, że tu Kroczewski leży pogrzebiony,

Nagle zmarły. Dla Boga! Co tu mieć na pieczy?

Na słabej nici wiszą wszytki ludzkie rzeczy.

Epitafium Grzegorzowi Podlodowskiemu, staroście radomskiemu316

By wedla cnót i godności

Grzebiono umarłych kości,

Przyszłoby dziś leżeć tobie

W złotym, Podlodowski, grobie.

Teraz cię licha mogiła

Znacznego męża przykryła,

Ale sława sięga nieba;

Nie z grobu cię sądzić trzeba.

Epitafium Jóstowi Glacowi317

Jóst Glac tu leży, szafarz wierny panu swemu,

Królowi na północy niezwyciężonemu.

Teraz ma liczbę czynić318 przed panem groźniejszym,

Gdzie każdy winien, by też był naniewinniejszym:

Pokryj swym miłosierdziem, Panie, nasze złości,

Bośmy zginęli według Twej sprawiedliwości.

Gadka

Jest źwierzę o jednym oku319,

Które zawżdy stoi w kroku;

Ślepym bełtem w nie strzelają320,

A na oko ugadzają.

Głos jego by piorunowy,

A zalot nieprawie zdrowy.

Małemu wielkiej nadzieje Radziwiłłowi321

Tak róść322, mały Michniku, jakobyś mógł sławnych

Przodków swych doróść, onych Radziwiłłów dawnych;

Abyś nie tylko imię i bogate włości

Brał od nich, lecz dziedziczył w męstwie i w dzielności.

A to wszytko zaś podał potomkowi swemu,

Co weźmiesz od rodziców, a on zaś drugiemu;

Abyś u swych był wdzięcznym i miłym w pokoju,

A pohańcom zaś srogi i straszliwy w boju.

Tak róść, piękny Michniku, jakobyś pospieszył

Wiekiem, a oczy jeszcze dziadowskie323 nacieszył

Siedząc na dzielnym koniu i łukiem władając

Albo kopiją gładką w pierścień ugadzając324

A potym i prędkiego strzelca Tatarzyna,

Co mężnym Radziwiłłom twoim nie nowina.

Taki wiek, o ludzkiego żywota szafarki,

Temu dziecięciu przędźcie, sprzyjaźliwe Parki!325

Marcinowa powieść

Ba, jeszcze raz, Marcinie! — Więc powiem, tak było:

Kilka osób na jednę salę się złożyło.

Każdy z żoną. Wieczerzą potym odprawiwszy

Szli spać. Ledwie się składli, kiedy co waśniwszy

Na drugie tak zawoła: „Panowie, czas wsiadać!”

A ci też (ale o tym nie trzeba powiadać).

Po małej chwili zasię tenże się ozowie,

Co i pierwej straż trzymał: „Czas wsiadać, panowie!”

A panowie do siodeł. Ujechawszy milę,

Posłuchali onego: „Postój koniom chwilę!”

A jeden zatym usnął. On znowu: „Panowie, Czas wsiadać!”

Wszyscy inszy stali przedsię w słowie,

A tego żona budzi: „Miły, nie słyszycie?

Już tam drudzy wsiadają, wierę, rychło spicie!”

A ten chrapi, choć nie spi. „Miły, ba, słuchajcie,

Już tam drudzy wsiadają.” „Ej, jużże wsiadajcie,

Aż was diabli pobiorą!” Ali drudzy: „Szkoda

Odjeżdżać towarzysza; wielka rzecz przygoda!

Pomóżmy mu w złym razie, a załóżmy swoje.”

„Diabeł cię niechaj prosi, niech już ciągną moje.”

„Miła, ty się nie przeciw! pokarmiwszy koni,

A jutro rano wstawszy, będziem tam, gdzie oni.”

Modlitwa o deszcz

Wszego dobrego Dawca i Szafarzu wieczny,

Tobie ziemia, spalona przez ogień słoneczny,

Modli się dżdża i smętne zioła pochylone,

I nadzieja oraczów, zboża upragnione.

Ściśni wilgotne chmury świętą ręką swoją,

A ony suchą ziemię i drzewa napoją

Ogniem zjęte; o, który z suchej skały zdroje

Niesłychane pobudzasz, okaż dary swoje!

Ty nocną rossę326 spuszczasz, Ty dostatkiem hojnym

Żywej wody dodawasz rzekom niespokojnym.

Ty przepaści nasycasz i łakome morze,

Stąd gwiazdy żywność mają i ogniste zorze.

Kiedy Ty chcesz, wszytek świat powodzią zatonie,

A kiedy chcesz, od ognia jako pióro wspłonie.

Na dom w Czarnolesie

Panie, to moja praca, a zdarzenie Twoje;

Raczyż błogosławieństwo dać do końca swoje!

Inszy niechaj pałace marmurowe327 mają

I szczerym złotogłowem ściany obijają,

Ja, Panie, niechaj mieszkam w tym gniaździe ojczystym,

A Ty mię zdrowiem opatrz i sumnieniem czystym,

Pożywieniem ućciwym, ludzką życzliwością,

Obyczajmi znośnymi, nieprzykrą starością.

Nagrobek dwiema braciej328

Tu Jadam i Mikołaj, dwa bracia rodzeni

Czerni, w jednymże grobie leżą położeni.

Ten na wojnie gardło dał, ów zginął w pokoju:

Nie masz przymierza z śmiercią, zawżdy my z nią w boju.

Nagrobek Gąsce

Już nam, Gąska niebożę, nie będziesz błaznował,

Już „Pod Operyjaszem”329 nie będziesz harcował

Ani glótów330 z rękawa sypał na chłopięta,

Kiedy cię więc opadną jakoby szczenięta.

Jużeś leciał za morze, Gąsko, jużeś w dole331

A czarnej Persefonie szpaczkujesz przy stole,

A duszyce się śmieją, że ten, co by g’rzeczy

Słowa wyrzec nie umie, nowy cień człowieczy.

Więc my też, pamiętając na jego zabawki,

Nowej mu nie żałujmy usypać rękawki332!

Nad nią miasto proporca suknią szachowaną333

Zawieśmy, a na grobie gęś twardo kowaną334,

A to, żeby mógł każdy, kto tędy pobieży,

Domyślić się zarazem, że tu Gąska leży.

Temuż335

Ośmdziesiąt lat (a to jest prawy wiek człowieczy)

Czekała śmierć, żeby był Gąska mówił g’rzeczy;

Nie mogła się doczekać, błaznem go tak wzięła

I tąż drogą, gdzie mądre zajmuje, pojęła.

Gąska, błaznuj ty przedsię; imię twe nie zginie,

Póki dzika i swojska gęś na świecie słynie.

Nagrobek Hannie Spinkowej od męża336

Jeśli człowiek po śmierci słyszy albo czuje,

Hanno, o Hanno moja, twój cię mąż mianuje.

Pókiś na świecie była, pókiś używała

Wdzięcznych darów niebieskich, mam za to, żeś znała

Moję uprzejmość i chęć szczerą przeciw sobie;

Teraz, kiedyś w tym zimnym położona grobie,

Czym cię inszym mam ućcić — jeno płaczem swoim,

Który-m ja wieczny winien wielkim cnotom twoim.

Nagrobek jej M. P. wojewodzinej lubelskiej337

Tu różą, tu fijołki, tu mieccie338 leliją!

Ten marmur339 świętobliwy zamyka Zofiją,

Zofiją Bonarównę, której żywot święty

Godzien, aby wszem paniom za przykład był wzięty.

Drugi340

Mężu mój, o mój mężu, śmierć nielutościwa

Mnie smutną z tobą dzieli, a pod ziemię wzywa,

Do niskiej Prozerpiny ciemnego pokoja.