Często na cichy odgłos pustelnicy

Wstaje i ciche daje odpowiedzi;

Brzmienia ich z dala ucho nie dośledzi:

Lecz widać z blasku wstrząśnionej przyłbicy,

Rąk niespokojnych, podniesionej głowy,

Że jakieś ważne toczą się rozmowy.

               Pieśń z wieży

Któż me westchnienia, kto me łzy policzy?

Czy już tak długie przepłakałam lata,

Czy tyle w piersiach i oczach goryczy,

Że od mych westchnień pordzewiała krata?

Gdzie łza upadnie, w zimny głaz przecieka:

Jak gdyby w serce dobrego człowieka.

Jest wieczny ogień w zamku Swentoroga

[46]

,

Ten ogień żywią pobożne kapłany;

Jest wieczne źródło na górze Mendoga.

To źródło żywią śniegi i tumany:

Nikt moich westchnień i łez nie podsyca,

A dotąd boli serce i źrenica.

Pieszczoty ojca, matki uściśnienia,

Zamek bogaty, kraina wesoła,

Dni bez tęsknoty, nocy bez marzenia:

Spokojność na kształt cichego anioła,

We dnie i w nocy, na polu i w domie

[47]

Strzegła mię z bliska, chociaż niewidomie

[48]

.

Trzy piękne córki było nas u matki,

A mnie najpierwej żądano w zamęście;

Szczęśliwa młodość, szczęśliwe dostatki;

Któż mi powiedział, że jest inne szczęście?

Piękny młodzieńcze! Na coś mi powiedział

To, o czym w Litwie nikt pierwej nie wiedział?

O Bogu wielkim, o jasnych aniołach,

Kamiennych miastach, kędy wiara święta,

Gdzie lud w bogatych modli się kościołach,

I kędy dziewic słuchają książęta,

Waleczni w boju, jak nasi rycerze,

Czuli w miłości, jak nasi pasterze.

Gdzie człowiek, ziemne złożywszy pokrycie,

Z duszą ulata po rozkosznym niebie…

Ach, ja wierzyłam… bo niebieskie życie

Już przeczuwałam, gdym słuchała ciebie!

Ach, odtąd marzę w dobrych i złych losach,

Tylko o tobie, tylko o niebiosach!

Krzyż na twych piersiach oczy me weselił,

W nim oglądałam przyszłe szczęścia hasło…

Niestety! z krzyża gdy piorun wystrzelił,

Wszystko dokoła ucichło, zagasło!…

Nic nie żałuję, choć gorzkie łzy leję,

Boś wszystko odjął, zostawił nadzieję.

*

Nadzieję

, cichym powtórzyły echem

Brzegi jeziora, doliny i knieje.

Zbudził się Konrad i z dzikim uśmiechem:

«Gdzież jestem — wołał — tu słychać — nadzieje?!…

Na co te pieśni?… Pomnę

[49]

twoje szczęście:

Trzy piękne córki było was u matki,

Ciebie najpierwej żądano w zamęście…

Biada, o biada wam, nadobne kwiatki!

Straszliwa żmija wkradła się do sadu,

A kędy piersią prześliźnie się błędną,

Usechną trawy i róże uwiędną,

I będą żółte jako piersi gadu!

Uciekaj myślą i dni przypominaj,

Które byś dotąd pędziła wesoło,

Gdyby… Ty milczysz?…Śpiewaj i przeklinaj;

Niechaj łza straszna, co głazy przecieka,

Nie ginie darmo; zdejmę szyszak z głowy,

Tu niechaj spadnie, niech mi pali czoło;

Tu niechaj spadnie, jam cierpieć gotowy:

Chcę znać zawczasu, co mię w piekle czeka».

                  Głos z wieży

«Daruj, mój miły, daruj mi, jam winna.

Przyszedłeś późno, tęskno było czekać,

I mimowolnie jakaś pieśń dziecinna…

Precz mi z tą pieśnią!… Miałaż bym

[50]

narzekać?

Z tobą, mój luby, z tobąśmy przeżyli

[51]

Znikomą chwilę: lecz tej jednej chwili

Nie będę mieniać

[52]

z całą ziemian zgrają

Na ciche życie przepędzone w nudzie!

Ty sam mówiłeś, że zwyczajni ludzie

Są jako konchy

[53]

, co się w bagnie tają:

Ledwie raz na rok, falą niepogody

Wypchnięte, z mętnej pokażą się wody,

Otworzą usta, raz westchną ku niebu

I znowu wrócą do swego pogrzebu

[54]

.

Nie, jam na takie szczęście nie stworzona!

Jeszcze w ojczyźnie ciche pędząc życie,

Nieraz w pośrodku towarzyszek grona

Za czymś tęskniłam i wzdychałam skrycie,

I czułam serca niespokojne bicie.

Nieraz z poziomej uciekałam łąki,

I na najwyższym stanąwszy pagórku,

Myśliłam sobie: gdyby te skowronki

Ze skrzydeł swoich dały mi po piórku,

Poszłabym z nimi i tylko z tej góry