Jesteś wolna, jesteś wdową po wielkim człowieku,

Który dla dobra ojczyzny wyrzekł się — nawet i ciebie!

Bywaj zdrowa, zapomnij; zapłacz niekiedy nade mną:

Walter wszystko utracił, Walter sam jeden pozostał,

Tako wiatr na pustyni; błąkać się musi po świecie,

Zdradzać, mordować i potem ginąć śmiercią haniebną.

Ale po latach ubiegłych, imię Alfa na nowo

Zabrzmi w Litwie i kiedyś z ust wajdelotów posłyszysz

Czyny jego. Natenczas, luba, natenczas pomyślisz,

Że ów rycerz straszliwy, chmurą tajemnic okryty,

Jednej tobie znajomy, twoim był kiedyś małżonkiem

I niech dumy uczucie będzie pociechą sieroctwa».

Słucha w milczeniu Aldona, chociaż nie słyszy ni słowa.

«Jedziesz, jedziesz!» — krzyknęła i zatrwożyła się sama

Słowem

jedziesz

: to jedno słowo brzmiało w jej uchu.

Nic nie myśliła, o niczym pomnieć nie mogła; jej myśli,

Jej pamiątki, jej przyszłość, wszystko splątało się tłumnie:

Ale sercem odgadła, że nie podobna powracać,

Że nie podobna zapomnieć. Oczy zbłąkane toczyła,

Kilka razy Waltera dzikie spotkała wejrzenie:

W tym wejrzeniu już dawniej nie znajdowała pociechy

I zdawała się szukać czegoś nowego, i wkoło

Oglądała się znowu… Wkoło pustynie i lasy.

W środku lasu samotna błyszczy za Niemnem wieżyca

Był to klasztor zakonnic, chrześcijan smutna budowa.

Na tej wieżycy spoczęły oczy i myśli Aldony,

Jak gołąbek porwany wiatrem śród morskiej topieli,

Pada na maszty samotne nieznajomego okrętu.

Walter zrozumiał Aldonę; udał się za nią w milczeniu,

Opowiedział swój zamiar, taić przed światem nakazał,

I u bramy — niestety! straszne to było rozstanie —

Alf z wajdelotą pojechał. Dotąd nic o nich nic słychać.

Biada, biada, jeżeli dotąd nie spełnił przysięgi,

Jeśli zrzekłszy się szczęścia, szczęście Aldony zatruwszy…

Jeśli tyle poświęcił i dla niczego poświęcił…

Przyszłość resztę pokaże… Niemcy, skończyłem piosenkę…

*

«Koniec już, koniec» — wielki szmer na sali —

«I cóż ów Walter? jakie jego czyny?

Gdzie? nad kim zemsta?» — słuchacze wołali.

Mistrz tylko jeden śród szumnej drużyny

Siedział milczący z pochyloną głową.

Mocno wzruszony, porywa co chwila

Puchary z winem i do dna wychyla.

W jego postaci zmianę widać nową:

Różne uczucia w nagłych błyskawicach,

Po rozpalonych krzyżują się licach;

Coraz to groźniej czoło mu się chmurzy,

Usta drżą sine, obłąkane oczy

Latają niby jaskółki śród burzy,

Wreszcie płaszcz zrzuca i na środek skoczy:

«Gdzie koniec pieśni? wraz mi koniec śpiewaj!

Albo daj lutnię!… czego drżący stoisz?

Podaj mi lutnię, puchary nalewaj,

Zaśpiewam koniec — jeśli ty się boisz!

Znam ja was!… Każda piosnka wajdeloty

Nieszczęście wróży jak nocnych psów wycie:

Mordy, pożogi wy śpiewać lubicie,

Nam zostawiacie — chwałę i zgryzoty…

Jeszcze w kolebce, wasza pieśń zdradziecka

Na kształt gadziny obwija pierś dziecka

I wlewa w duszę najsroższe trucizny,

Głupią chęć sławy i miłość ojczyzny!…

Ona to idzie za młodzieńcem w ślady,

Jak zabitego cień nieprzyjaciela;

Zjawia się nieraz w pośrodku biesiady,

Aby krew mieszać w puchary wesela.

Słuchałem pieśni… zanadto, niestety!…

Stało się, stało… Znam cię zdrajco stary!

Wygrałeś!… Wojna, tryumf dla poety!

Dajcie mi wina, spełnią się zamiary!

Wiem koniec pieśni… Nie — zaśpiewam inną!…

Kiedy walczyłem na górach Kastylii,

Tam mnie Maurowie ballady uczyli,

Starcze, graj nutę, tę nutę dziecinną,

Która w dolinie… o! był to czas błogi —

Na tę muzykę zwykłem zawsze nucić.

Wracajże starcze!… bo przez wszystkie bogi

Niemieckie, pruskie…»

Starzec musiał wrócić,

Uderzył lutnię i głosem niepewnym

Szedł za dzikimi tonami Konrada,

Jako niewolnik za swym panem gniewnym.

Tymczasem światła gasnęły na stole,

Rycerzy długa uśpiła biesiada;

Lecz Konrad śpiewa: budzą się na nowo,

Stają i w szczupłym ścisnąwszy się kole,

Pilnie zważają każde pieśni słowo.

                  Ballada

                 Alpuhara[95]

Już w gruzach leżą Maurów posady,

Naród ich dźwiga żelaza;

Bronią się jeszcze twierdze Grenady,